Ostatni odcinek naszych francuskich przygód opisuję już z Polski, a dokładnie z Lubaczowa, gdzie chciałam spędzić pozostałą cząstkę urlopu. Wyjeżdżając z Lambesc zahaczyliśmy jeszcze o centrum miasteczka i odbywający się tam cotygodniowy targ, na którym można było zaopatrzyć się we wszystko: świeże owoce i warzywa, produkty regionalne (wędliny, oliwa, ryby), pamiątki z regionu, ale też i biżuterię czy ciuchy. Wyglądało to tak, jakby do miasta zjechali się mieszkańcy całego 'powiatu' - niewiarygodny tłum, a wszyscy jakby się znali... :-) Następnie udaliśmy się do nadmorskiego Fos-sur-Mer - jeden dzień chcieliśmy spędzić spokojnie, leżąc plackiem na plaży i słuchając szumu fal rozbijających się o brzeg. Wyszły jednak na wierch nasze anty-plażowe natury i po jakichś 2-3 godzinach zgodnie stwierdziliśmy, że juz wystarczy i nie wytrzymamy więcej ani minuty. Warto jeszcze wspomnieć, że
... read more