Advertisement
Published: September 9th 2018
Edit Blog Post
Kobiety z mniejszości Yao.
Pracują przy domach przygotowując jedzenie dla siebie i turystów. Kierowca w koszulce z napisem “Shooting Guard” i klapkach ze skaju jest naszą jedyną nadzieją na dostanie się do wioski Dazhai. Podróż z Yangshuo trwa około 4 h i kończy ja serpentyna górskiej drogi. Szczerze mowiac nie wiem jak nasz autobus to przetrwa. Wszystko skrzypi i jęczy na każdej dziurze, wrzucenie kolejnego biegu jest dużym wyzwaniem dla kierowcy a kierownica, stale przekręcona o 30 stopni nie świadczy najlepiej o przeszłości pojazdu oraz geometrii jego kół. Może jakoś to będzie.
Zatrzymujemy się w przydrożnej, bezpańskiej toalecie. Toaleta jest do “jedynek” bo są w niej tylko wykafelkowane dziury bez opcji spłukiwania. Ktoś się chyba wyłamał i zrzucił większy ładunek. Basia, mimo potrzeby rezygnuje. Inne panie zaciągają koszulki na nosy i, przyzwyczajone do podobnych niedogodności, odganiając chmary much wchodzą do środka. Cóż. Musi istnieć jakaś równowaga w swiecie. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni czystością tego kraju, więc musi się czasem zdarzyć coś, co sprowadzi nas na ziemię.
Jadąc oglądamy przez okno Chiny i myślimy o nich z godziny na godzinę z coraz większym uznaniem. Wszechobecne budowy świadczą o ciągłym rozwoju kraju. Rozbudowują się miasta, drogi i infrastruktura. Przy tym zaskakująco dba się o czystość i ekologię. Po ulicach Yangshuo wciąż jezdzily samochody czyszczące ulice.
Ludzie biegają z miotlami i zamiatają od rana do nocy. No i te skutery. Spalinowe zostały już praktycznie wyparte. Elektryczne są ciche i wygodne. Zresztą wczoraj mieliśmy okazję jednego wypróbować.
Po dojechaniu do Longsheng, czyli największej miejscowości przed Dazhai, droga robi się jeszcze węższa. Tak waska, że nasz autobus ma problemy z wymijaniem jadących z naprzeciwka samochodów osobowych. Jednak koszulka kierowcy nie kłamie. Jest strażnikiem. Potrafi prowadzić w takich warunkach autobus, równocześnie prowadząc konwersacje z panią bileterka a gdy czeka aż wyminie go inny samochód ogląda filmiki na Wechat'cie. Na jego czole, w przeciwieństwie do zagłębień na naszych plecach nie pojawia się przy tym ani kropla potu. Drogę raz na paręset metrów przerywa wyboisty fragment osypiska skalnego. Jest adrenalina.
Wreszcie dojeżdżamy a ja sprawdzam czy nie mam jeszcze martwicy kciukow od zaciskania ich w intencji dojechania do celu. Zgodnie z zapowiedziami przewodników, wysypujacy się z autobusu tłum jest momentalnie atakowany przez miejscowe kobiety wzrostu metr pięćdziesiąt. Tak tak. One chcą i pomagają we wnoszeniu ciezkich toreb do hoteli. My, mimo, że nasz odalony jest o godzinę drogi pieszo, pod górę, od parkingu nie idziemy na to. Musimy zapracować na to co mamy tutaj zobaczyć.
Mam wrazenie, że
odpowiednio wybraliśmy kolejnosc miejsc odwiedzanych podczas tej wycieczki. Zdecydowanie jestesmy wśród coraz wspanialszych widokow. Dazhai jest naturalne. W przeciwieństwie do większości pół ryżowych, które widzieliśmy rok temu w Indonezji. Mieszkająca tu mniejszość Yao słynie z pięknych tkanin i dlugich, kobiecych włosów. Gdy przechodzi się przez wioskę można odnieść wrażenie, że stajemy się częścią codziennego życia. Panie tkają przed domem, sprzedając od razu na stoisku efekty swojej pracy. Panowie budują lub krzątają się na polu dojrzewajacego ryżu. Pod nogami plączą się psy i kury. Zalatuje gnojem. Widoki w okolo są nie do opisania. Wieś leży na zboczu w głębokiej kotlinie oświetlonej przez ⛅. Każde ze zboczy to niezliczone tarasy ryżowe. Pośród nich mieszkamy my. No i może jeszcze paru turystów z Chin. Paruset.
Ludzie i obsługa hotelu są tak mili, że aż nam głupio. Gdzie ci wulgarni i nieprzyjemni Chińczycy? My ich przez tydzień nie spotkaliśmy na swojej drodze.
Mimo zmęczenia droga i podejściem z plecakami, zachwyceni tym co widzimy dookoła rzuciliśmy wszystko zabierając tylko aparat i drona i wypuściliśmy się pomiędzy te tarasy na 2 godziny trekking.
Powiem więcej. Przy naszym hotelu jest basen napełniany na bieżąco przeplywajaca przez niego woda ze strumienia. Niestety dostalem zakaz pływania
Przepiękne tarasy.
I pani w czerwonym wdzianku robiąca sobie selfie gdzie popadnie. bo dziś jest "cleaning day". Jutro na pewno zrobię tam za wydre. Jutro też zamierzamy zanurzyć się na parę godzin w ten ?.
Zostańcie z nami!
Basia i Wojtek.
Advertisement
Tot: 0.072s; Tpl: 0.012s; cc: 12; qc: 31; dbt: 0.0428s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb
mama Hania
non-member comment
takie cudo- widoki
a ja... zbytnio nie lubie ryzu:)... tam piękniej niz w Tatrach a może nawet w Bieszczadach jesienią:) i nie widac tłumów turytów choć to taki" ludny" kraj!