Advertisement
Published: November 20th 2013
Edit Blog Post
Mam niewiele czasu bo samolot niestety musi odlecieć o wyznaczonej porze, więc będę się dziś streszczał i nie zanudzę towarzystwa tak jak co dzień. Właśnie, samolot, lotnisko. Dziś mieliśmy nieco więcej czasu na pochodzenie po Changi Airport w Singapurze i ilość atrakcji jaką za darmo oferują na lotnisku jest... nie do wypróbowania podczas paru godzin. Darmowe kino, sale gier komputerowych, wygodne loże dla dłużej oczekujących, nie wspomnę już o niesamowitych ogrodach i darmowym, na każdym kroku internecie, z którego zresztą właśnie korzystam. Żyć nie odlatywać. Lotnisko stworzone dla oczekujących, a nie tylko po to aby ich wyrzucić z samolotu, lub do niego wrzucić. Tajowie muszą się jeszcze wiele nauczyć w kwestii podejścia do klienta. Nie wiem tylko czy wyraziliby ochotę.
To co napisałem o lotnisku było doświadczeniem dziś podczas całego dnia, który spędziliśmy w różnych częściach miasta. Wszędzie wyczuwalna jest idea, jaka przyświeca rządowi tego małego państwa. Wszystko jest tworzone dla ludzi. Zawsze 100 razy przemyślane i wykonane z takim rozmachem i tak dokładnie, że nie wydaje się to do końca możliwe. Chyba każdy kto tutaj kiedyś był, nie zaprotestowałby za bardzo gdyby kazano mu spędzić resztę życia na tej wspaniałej wyspie. Z wyjątkiem
przestępców, bo oni są tu surowo karani. Łącznie z karą śmierci. Na szczęście, bo dzięki surowemu prawu, w Singapurze można się czuć bezpiecznie.
Co dziś porabialiśmy? Po pobudce, już nie tak wczesnej, zjedliśmy, jak zwykle wspaniałe śniadanie w Chinatown Food Market i pojechaliśmy metrem w rejony Marina Bay. Okazało się, że na jeziorze niedaleko Art Science Museum powstało... boisko piłkarskie. Oglądanie spotkań, czy imprez, z przeogromnych, wybudowanych już w 2010 roku, trybun, gdy widowisko sportowe rozgrywa się na środku ogromnego jeziora. Z pewnością niezapomniane przeżycie.
Obejrzeliśmy też bardzo fajną wystawę fotografii Carla Lagerfelda w Art Science Museum i zaliczyliśmy przejażdżkę Singapure Flyer, czyli wielkim kołem widokowym, na która zabrakło nam ostatnio czasu. Gdzieś w stronę dobrze nam znanego Geylang buduje się gigantyczny stadion. Znów widać rozmach. Wszystkie widoki nie do opisania i na pewno warto przejechać się tym diabelskim młynem. Podczas przejażdżki zauważyłem, że pod Flyerem znajduje się tor Formuły 1 z wyrysowanymi Pole Position. Jednym słowem wszystko w jednym miejscu.
Na koniec zostawiliśmy sobie Gardens By The Bay, czyli przepiękne ogrody, z roślinnością tropikalną i śródziemnomorską z całego
świata. Jak w całym Singapurze, sterylny porządek i czystość... Szkoda tylko, że ogrody były na koniec dnia bo nie mieliśmy już zbyt dużo czasu i siły na ich zwiedzenie.
Po powrocie po plecaki do Chinatown, zjedliśmy ostatnią azjatycką kolację w Singapurze i ze sporym zapasem czasowym dojechaliśmy na lotnisko.
Zdjęcia dziś nie najlepszej jakości (z komórki) bo aparat niestety zapakowałem do odprawianego bagażu i leży już pewnie gdzieś na wózku lub w samolocie.
To prawie koniec naszej relacji. Prawie, bo Basia musi napisać jakieś podsumowanie 😊.
Pozdrawiamy z najbardziej przyjaznego mieszkańcom miejsca jakie widzieliśmy.
Basia i Wojtek
Ps. Miało być krótko a wyszło jak zawsze... wybaczcie.
Advertisement
Tot: 0.151s; Tpl: 0.011s; cc: 13; qc: 57; dbt: 0.0874s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb