Wczoraj wieczorem siedzieliśmy na kolacji - Q. wymusza na mnie, żebyśmy jedli jak lokalesi po 21.00 i zastanawialiśmy sie, skąd biorą sie ci wszyscy eleganccy ludzie, których stać na jedzenie w knajpie we wtorkowy wieczór na tej wsi. Jedyne rozsądne wytłumaczenie jest takie, że to argentyńscy turyści, bo miasto Puerto Iguazu absolutnie nie wyglada na siedzibę żadnej burżuazji, choćby najdrobniejszej. Zresztą, podczas takiego wieczoru najlepiej widać, jak bardzo pokutują tu stereotypy - klientela restauracji jest biała, a paciorki sprzedają na ulicy Indianie. I nic nie wskazuje na to, żeby to miało się zmienić. O 8.10 rano byliśmy już gotowi na stacji autobusowej, żeby jechać do Brazylii. To naprawdę dwa kroki stąd, ale przez graniczne formalności droga zabiera ponad godzinę. Lokalni twierdza, że brazylijski odpowiednik Puerto - Foz do Iguazu jest niebezpieczny i żyje tam się gorzej
... read more