Ostatnie dni w Stanach upłynęły nam pod znakiem zakupów (oczywiście!), pakowania i imprezy rodzinnej w okolicach Pocono Mt w Pensylwanii. Lot z Nowego Jorku do Wiednia mamy już za sobą, nie obyło się bez przygód: dwugodzinne opóźnienie oraz bardzo ciężkie lądowanie. Zmiana czasu będzie trudna do przejścia, tym bardziej, że jutro wracamy do pracy na pełnych obrotach. Na szczęście tylko trzy dni do weekendu ;) Już teraz zaczynamy tęsknić za Ameryką, zwłaszcza, gdy popijamy lotniskową kawę americano nalaną do połowy objętości kubka... Jednak gigantomania ma swoje dobre strony :), a w oku kręci się łezka na wspomnienie miłych pań z 'dinerów' po trzy razy podchodzących z dzbankiem świeżo parzonej kawy i proponujących dolewkę. Z cyklu podsumowania: 1. Na liczniku Chryslera po dwóch tygodniach jazdy stuknęło nam 2,300 mil, tj. 3,700 km. 2. Folder ze zdjęciami liczy
... read more