Advertisement
Published: March 4th 2012
Edit Blog Post
Backpackers....What
your friends think you do.. Ok nie bedziem narzekac na brud bo mozna do niego przywyknac. Nawet takie czysciochy jak my. Ale dalismy sie naciac i przed tym ostrzec innych mozemy. Nocny pociag z Woodlands w Singapurze do KualaLumpur nie jest wart ceny jakiej rzadaja za niego w KTMB (czyli tutejszych kolejach) gdy bilet kupuje sie w Singapurze lub za posrednictwem ich strony a podroz rozpoczyna sie takze w Singapurze. Wyobrazcie sobie ze KTMB liczy za bilet tyle samo w walucie malezyjskiej co w singapurskiej w zaleznosci od tego, w ktorym z panstw ona sie rozpoczyna. Jest tylko mala haczyk. Dolar singapurski jest wart dwa razy tyle co malezyjski ringgit. Zaplacilismy wiec za bilet pociagiem w standarcie pkp (nie bede sie rozwodzil ale skracajac rzadko tam przeprowadzaja remonty przedzialow) placac w singapurskich dolarach ponad 600 zl za dwie osoby. Zamiast okolo 300 ktore moznaby zaplacic jadac pare km dalej za granice do Johor Baru. ''What a rip off...'' tak to opisali w Lonely Planet 😊. Zgadzam sie ale bedac tu pierwszy raz trzeba placic frycowe i nie ma co sie wiecej na faktem rozwodzic.
Podroz pociagiem w zasadzie mogla nam, morsom, przypasc do gustu. Obsluga postanowila wyzylowac klime i tak ja podkrecili, ze
What...
your mum think you do... w przedzialach nie bylo wiecej niz 16-17 stopni. Na nic sie zdaly prosby do obslugi pociagu. Bez porzadnego koca nawet morsom trudno w takich warunkach zasnac. Chyba, ze spiajak susly. Wiec ja na pare godzin przysnalem, zona oczywiscie oka nie zmruzyla.
Na szczescie gdy dojechalismy do KL, dosc szybko zlokalizowalismy stacje metra LRT w poblizu, ktorej byl polecony przez znajomych, jak sie zaraz okazalo, swietny hotel Chinatown Boutique (dzieki Asia i Seba 😊). Hotel jest ekstra, kosztuje malo , obsluga jest mila. Czego chciec wiecej. Niestety przyjechalismy do niego o 8.00 a doba hotelowa zaczyna sie o 12.00 wiec po zostawieniu bagazu trzeba bylo cos z soba zrobic przez 4 godziny. Tu z pomoca przyszedl nam po raz kolejny nieceniony Starbucks Cofee, jako jeden z nielicznych otwarty o tej porze w niedziele. Takze z darmowym WiFi, ktorego, na marginesie, Kuala Lumpur jest chyba stolica .
Po zameldowowaniu w hotelu ruszylismy wariackim autobusem nr 11 do Batu Caves. Udalo mi sie w nim nawiazac krotka acz interesujaca i owocna znajomosc z mnichem
What ...
you grandmom think you do... buddyjskim. Dowiedzialem sie dwoch rzeczy, ktore mnie mocno zdziwily. Mnisi buddyjscy tak jak wszyscy maja czasem wakacje oraz tez smyraja smartfony (a mial spokojnie ponad 50 lat sadzac po brakach w uzebieniu). Batu Caves to slabo oznaczone, lezace blisko KL, jaskinie, ktore buddysci troche bez gustu ozdobili farba oraz swoimi figurkami. Ale buddyzm juz taki jest. Kicz lezy w jego naturze. Podroz tam zaowocowala bardzo smacznym obiadem indyjskim oraz mozliwoscia obcowania na wyciagniecie reki z wszechobecnymi malpami. Jedna chciala mnie nawet ugryzc gdy chcialem jej zrobic fote w funkcji makro.
Kuala Lumpur jako pierwsze pokazalo nam rabek prawdziwej miejscowej biedy. Wielu ludzi spi tu noca na kartonach wprost na ulicy. O 8.00 rano w niedziele miasto bylo smutne i przygnebiajace . Jednak juz 2 godziny pozniej nie do poznania. Bezdomni usuneli sie z pierwszego planu ustepujac miejsca kolorytowi reszty mieszkancow. Na pewno nie tak pachnacych i sympatycznych jak w Singapurze ale tez zachecajacych do pozostania na ulicy i pozwiedzania zakatkow.
Jutro jeszcze jeden dzien przeznaczamy na Kuala Lumpur tak wiec do uslyszenia i zobaczenia 😊.
Advertisement
Tot: 0.065s; Tpl: 0.019s; cc: 6; qc: 23; dbt: 0.019s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb
Marcin
non-member comment
Jakbyś chciał zrobić mi fotę w funkcji makro, też pewnie bym chciał Cię ugryźć, więc małpie się nie dziw ;) Widzę na ostatnim zdjęciu że Basia ciągle rozmyśla na temat wyciągania nieistniejącej soczewki kontaktowej z oka...