Dzień 2. Zostaliśmy stunnowani.


Advertisement
Japan's flag
Asia » Japan » Tokyo » Asakusa
September 16th 2015
Published: September 17th 2015
Edit Blog Post

Nie oznacza to bynajmniej, że ja dorobiłem sobie spoilery z resztek włosów a Basia ma nowe alukapcie. Największy targ rybny w Tokyo to Tsukiji a największa atrakcja na nim to aukcja tyńczykowych tuszy. Największy problem z nią związany to godzina, o której się odbywa. 5 rano. Jeszcze większy problem to fakt, że wpuszcza się na nią tylko 120 osób w 2 grupach. A naj naj większym problemem jest to, że chce ją zobaczyć 99% odwiedzających Tokio. Żeby być w szczęśliwej 120tce, trzeba znaleźć się w Centrum Informacji Rybnej (może Rybowej?), czyli Fish Information Center, o 4 rano. Kurcze, co to dla nas. Mamy jetlaga i nie zawahaliśmy się go urzyć. Dzięki jetlagowi sen jest porwany jak stara szmata. Wystarczy nastawić budzik a on z pewnością natrafi na jedną z licznych, co 10 minutowych, dziur. Wieczorem ustaliliśmy, że wstajemy o 3.00 jeśli po sygnale budzika, poczujemy to coś. Nie poczuliśmy. Jednak po chwili wahania gdzie ''Nie nie ma mowy'' przeplatało się z ''albo dobra'' (powtórzone w tym schemacie 3 razy) zwlekliśmy się z łóżka po 5 h snu.

Metro o tej porze nie działa, więc inwestujac w taksówke ok 100 zł (nie majątek, biorąc pod uwagę fakt, że jechaliśmy w środku nocy na, praktycznie, drugi koniec miasta) dotarliśmy do Rybowego Centrum Informacyjnego o 4.00. Basia, widząc, kolejne osoby wchodzące przez drzwi RCI, omal nie wybiegła z taksówki bez płacenia. Okazało się, że jej obawy były słuszne. Gdy weszliśmy do poczekalni dla wybranych, była ona w 70% wypełniona tuńczykowymi zwyrodnialcami z całego świata. Degeneraci musieli mieć jeszcze bardziej dziurawy sen albo w ogole się nie kladli. Obok nas siedział jakiś trajkoczący non stop przez następne 2 h, bostończyk, który cały ten czas nawijał o rybach. Jakie są dobre, zdrowe i jak je kocha. Poczekalnia to pokoik wielkości średniej klasy szkolnej gdzie oniemiali ze szczęścia siedzą, leżą lub kucają wprost na podłodze ok 2 h czekając aż drzwi od strony targu się otworzą a w nich, niczym Jezus, stanie strażnik, który zawiedzie nas do tuńczykowego nieba. W dobrym tonie jest dyskutowanie o zaletach tuńczykowego mięsa lub backpackerskie zalegiwanie pod ściana w barłogu z własnego plecaka i plaszcza przeciwdeszczowego.

Jako, że znaleźliśmy się w 2 grupie, nasza kolej przypadła o 5.50. Aukcja, jest przeżyciem epickim. 200 kilowe, zmrożone tusze są w pierwszej kolejnosci badane przez licytujących, którzy ze znawstwem w oczach i haczykach (nimi dziabią kolejne sztuki) sprawdzają jakość mięsa. Licytacja, gdzie prowadzący
Grono wybrańców z wypiekami na twarzyGrono wybrańców z wypiekami na twarzyGrono wybrańców z wypiekami na twarzy

Bedzie tu czekać jeszcze 2h i marzyć o aukcji tych niesamowitych ryb...
głosem i intonacją, przypominającymi psalmy kościelne, sprzedaje kolejne ryby, trwa około 5 minut. Należy się w ciszy nacieszyć i nacykać i po zakończeniu zmykać aby nie przeszkadzać. Wszystko pod okiem i nadzorem wszechobecnej gwardii RCI. Jeszcze tylko szybkie śniadanie w pobliskim barze, bok w bok z pracownikami Tsukiji i mogliśmy stwierdzić, że mission jest completed.

Co dalej? No to właśnie dość dziwna sprawa ale nastąpiło odwrotne zagięcie czasoprzestrzeni. Mieliśmy bardzo bogate plany na cały dzień, lecz z powodu złego nastawienia deszczu mosnunowego, który nap******ł równo cały dzień, w zasadzie nie udało się zrealizować z nich nawet 50%. Wydawało nam się, że nie robiliśmy nic a właśnie okazało się, że od 3 w nocy, gdy wstaliśmy minęła 18 godzina lażenia po tym wspaniałym mieście. Stąd ta anomalia dotycząca upływu czasu. No może nie tak do końca się obijaliśmy. Tokio przypominało dziś spowite mgłą i deszczem Gotham, więc wszelkie planowane pukty widokowe i piękne ogrody zostały przełożone na czas bliżej nie określony. Za to odwiedziliśmy trochę muzeów (National Museum i Science Museum szczególnie warte poświęcenia paru godzinczas), Mega Web Toyoty, w którym Basia prawie wyrzucila na kierownicę symulatora świeżo spożytą tempurę (nie podejrzwałbym, że symulator może spowodować u kogokolwiek objawy choroby lokomocyjnej ale biore to na siebie bo długo ją namawiałem żeby mieć się z kim ''ścignąć''😊 ), potem z wciąż bladą jak ściana Basią przejechaliśmy się kołem widokowym (tak w ramach terapii klin wybij klinem) i jedliśmy wiele różnych wynalazków typu naleśniki z lodami, tempura z niewiadomoczym bo nie widać, no i w miedzyczasie udzieliliśmy wywiadu miejscowej telewizji, pouczając trzech miejscowych amantów w kwestii wyrywania lasek z Europy. To drugi dzień w Tokio i drugi wywiad jakiego udzieliliśmy. Wczoraj dopadła nas zgraja dziewczynek okrzykiem ''Mister, mister! Interwju, interwju please!'', po czym gdy dowiedziały się jak mamy na imię i oznajmiły jak nazywają się same, z chóralnym ''Aaaaaa fenkju fenkju" zakończyły wywiad. Nie zdążyłem nawet autryzować treści i uciekły. Dziś ta telewizja i jakiś program dokumentalny. Oglądajcie jutro wiadomości. Te na CNN bo mam przeczucie, że gdy podejdę do bankomatu, będę pytany o sugerowany kurs Yena 😊



Mimo doskonałego oznakowania linii kolejowych i przystanków wciąż pojawiają się jeszcze problemy z trafieniem na odpowiednią stację i peron. Ja nie wiem jak mieszkańcy Tokio to robią. Pewnie po paru tygodniach wsiadalibyśmy do pociągów jak do tramwaju na Stogi, jednak na pewno nie zdążymy się tu otrzaskać bo pojutrze przenosimy się do Kioto. Jak właśnie szybko porachowałem w myślach, przez ostatnie 3 doby spaliśmy razem ok 13 godzin na osobę. Jakoś tak wyszło. Sam już więc nie wiem czy to, że chodząc dziś po mieście odruchowo zatrzymywałem stęskniony wzrok na każdej ławce i krześle z myślą o dociążęniu jej choćby na 10 minut, jest jeszcze wynikiem jetlaga czy już niewyspania. Mam też wrażenie, że chwilami zapominamy się z Basią i zaczynamy do siebie mówić po japońsku. Ja tu muszę wypocząć, więc jutro będziemy spali aż do 8 licząc na dobrą pogodę i nadrobienie zaległości widokowych. Było jednak warto - aukcja tuńczyków punkt obowiązkowy każdego gajdzina w Tokio.



Wybaczcie ale ja już muszę aligato do łóżka...

Basia i Wojtek


Additional photos below
Photos: 10, Displayed: 10


Advertisement

StarbucksStarbucks
Starbucks

Ratuje życie i zdrowie podczas powodzi :-).
Blada jak ściana Blada jak ściana
Blada jak ściana

Ale twierdzi, że taki chce. :-)
Stary jak myślisz kiedy przestanie padać?Stary jak myślisz kiedy przestanie padać?
Stary jak myślisz kiedy przestanie padać?

Weź daj mi spokój. Myślisz, że tylko Tobie pada na łeb?
Coś dla WiewiorekCoś dla Wiewiorek
Coś dla Wiewiorek

Czyli Tokio noca.


Tot: 0.097s; Tpl: 0.012s; cc: 14; qc: 28; dbt: 0.0647s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb