Dzień 2. Złota odznaka turystyczna Kuala Lumpur.


Advertisement
Malaysia's flag
Asia » Malaysia » Wilayah Persekutuan » Kuala Lumpur
November 11th 2014
Published: November 11th 2014
Edit Blog Post

Gdy byłem małym chłopcem, moi rodzice, najprawdopodobniej aby dać upust swym sadystycznym skłonnościom wobec nas (żartuje mamusiu😊 ) postanowili naszymi małymi nóżkami wychodzić Brązowa Odznakę Turystyczną PTTK. Troszkę koszmarne bo była to odznaka dla dorosłych a jak wiadomo mała nóżka wychodzi przy takich odległościach co najmniej Złotą Odznakę Małego Turysty PTTK po czym dziecko powinno udać się na 10 letnią rentę zdrowotną. No, to my dziś wymaszerowaliśmy taką nagrodę na obszarze stolicy Malezji i nie zawaham się tego gdzieś zgosić.

Ale po kolei. Jetlagowa noc przerywana wstawaniem na radosne świergotanie (''Hurra jesteśmy na wakacjach!!!''), wizyty w ubikacji (wypiło się tej herbaty...), wchodzeniem na fejsa ("Sprawdź kto Ci tam zalajkował te wypociny''), w zasadzie nieprzespana. Spać się zachciało, a jakże, o 5 rano. Odpadliśmy tak, że na wstanie, na zakladaną 6.00 nie było szans. Jak się okazało potem niewiele straciliśmy. Plan zakladał wczesne przebudzenie aby zarezerwować bilety na wieczorne wejscie na Petronas Towers, których nie zaliczyliśmy 3 lata temu. Bilety dostaliśmy o 9.00 bez problemu a główna atrakcja dnia okazala się jego największym niewypałem. Ale o tym zaraz.

Po zarezerwowaniu biletów była obowiązkowa kawa, a po niej, wyposażony w, jak mi sę wydawało, niezawodony GPS wskazałem drogę do, oddalonego o 200 m Aquarium KLCC. Buła z masłem, GPS żyletka. Akwarium raczej warte zobaczenie ale nie za wszelką cenę. Lepsze widziałem np. w Singapurze i przede wszystkim, zadu*****m Alesund. Jednak z niego bym nie zrezygnował, tym bardziej, że było o 2 kroki od miejsca, w ktorym już byliśmy. Przejściem do niego się tak rozbujaliśmy, że każdy następny dystans postanowiiśmy przejść pieszo. Tym bardziej, że mieliśmy GPS (ha!) a wszystkie miejsca były, lub miały być, punktami widokowymi o dużej w.n.p.m. Następne Titiwangsa Lake Garden niestety nieco się skurczyły bo istniejace tam wcześniej koło widokowe zostało zdemontowane. GPS lekko zawieszając się doprowadził nas jednak i ogród, mimo panującego upału (dziś było bardzo wilgotno i słonecznie) okazał się bardzo ładny, choć azjatycko zaniedbany.

Następną w kolei Menara Telecommunications Tower było wdać jak na dloni a wyliczona odległość miała nam gwarantować dotarcie tam w 30 min. Jednak wieszająca się mapa wydłużyła ten czas do 2 h(!). Po mojej kolejnej propozycji: "To ja może zrestartuje i jeszcze raz odpale GPS'', usłyszałem poważne: "Jeśli to zrobisz, to nie doczekasz jutra...''. Uwierzcie mi. w takim mieście jak KL, fakt, że się coś widzi, nie wystarczy aby tam dotrzeć. Plątanina ulic, przecinające miasto ogromne kanały , do tego
Menara Tower.Menara Tower.Menara Tower.

Tak blisko i tak daleko.
niesamowity jazgot aut i motocykli trabiacych na wszystko i wymagajacych badania szczelnosci tłumika. Czyni tą prosta czynność awykonalną, a Menara Tower widać pewnie ze 100 km. Będąc 1 km od niej prawie zrezygnowaliśmy. Byłby to niewybaczalny błąd. Pytając o drogę w końcu dotarlismy i po krótkiej chwili zawahania wydaliśmy 198 zł na dwa bilety na otwarty taras widokowy na szczycie wieży. Było warto. Niesamowita panorama na dziesiątki km i 360 stopni. Bez wątpienia zdobyty dużym wysiłkiem highlight dnia.

Po wieży, pieszo, a jakże, kto tam będzie jechał 2 przystanki metra, pomaszerowaliśmy do Petronas Towers, gdzie w centrum Suria KLCC mieliśmy zjeść obiad. Gdzieś wyczytałem i zapamiętałem, że jest tam dobry i niedrogi food market. Był. Spośród całej masy ofet kuchni różnej maści wybralśmy bar Sushi King. Był według mnie bardzo fajny i mi odpowiadała koncepcja ryzowego fast-food z taśmociagiem sushi, przy którym się siedzi. Basi mniej. Twierdzi ponadto, że potrawa do teraz chce się z niej wydostać w postaci palacych oparów torujacych sobie drogę przez gardło. Niestety jak się okazało po obiedzie, Basia przyplaciła dzisiejszą peregrynację utratą naskórka na piętach.

No to na deser Petronas Towers. Byliśmy juz tak zmęczeni, że nogi wchodzace w d*** wydawały się nam głupim żartem. Wątpię jednak aby ten fakt zakłócił nam odbiór wrażeń z wierz. To nieporozumienie. Poważne. Wybraliśmy się tam specjalnie wieczorem, aby porobić zdjęcia nocnej panoramy miasta, ale intensywne oświetlenie wnętrza, brudne i grube szyby spowodowały, że jedyne fotki jakie mogliśmy wykonać to niewyraźne selfie naszych odbić w szybach. Szkoda czasu i pieniędzy.



No to się rozpisałem. Kto dotrwał do końca?



Jutro wstajemy o 6.00 bo o 10.00 mamy samolot do Taipei. O 14.00 jesteśmy w stolicy Taiwanu i z pewnością dowiecie się jakie na nas zrobiła wrażenie.



Aloha!

B&W


Additional photos below
Photos: 8, Displayed: 8


Advertisement



11th November 2014

małe nózki- Biedactwo
OJ Wojtusiu...Biedne Maleństwo ... noszone po górach na plecach przez... sadystyczną matkę ..bo po Twoim zdecydowanym oświadczeniu : " dalej nie idę -nózki mnie bolą i nieodłączne -bleeeee! nie miałam innego wyjścia jak tylko wsadzic twój malutki ale juz dość ciężki tyłeczek na plecak i donieść Cie do schroniska - to chyba pamiętasz????(hehe ja mam świadków!!)... ale jak widze ... juz teraz wzmocniwszy nóżki na szczęście nie karzesz sie Basi nosić ... No to czekamy na dalsze wiesci z trasy po Złotą Odznakę Małego Turysty PTTK

Tot: 0.136s; Tpl: 0.011s; cc: 12; qc: 54; dbt: 0.0813s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb