Milford Sound i inne


Advertisement
New Zealand's flag
Oceania » New Zealand » South Island » Manapouri
October 31st 2015
Published: November 1st 2015
Edit Blog Post

Total Distance: 0 miles / 0 kmMouse: 0,0

Queenstown-Te Anau-Zatoka Milforda-Manapouri-Arrowtown


Głównym punktem naszej wycieczki miał być rejs po Zatoce Milforda, którą możecie kojarzyć ze scen Władcy Pierścieni (rzeka Anduina).

Po drodze mieliśmy zaplanowany przystanek na krótką wycieczkę pieszą po górach, z wejściem na Key Summit. Szlak w 1,5 godziny wyprowadził nas na szczyt niewysokiej góry (918 m n.p.m.), z której rozciągała się zapierająca dech w piersiach panorama. Nie mamy słów, aby opisać nasz zachwyt i znowu żałujemy, że nie mamy super-wypasionego aparatu, z którym moglibyśmy się w ogóle pokusić na oddanie piękna tej okolicy…

W czwartek rano czekał nas wyczekiwany rejs z przewodnikiem po Milford Sound. Była to dosyć długa wycieczka – 3 godziny – ponieważ tematem przewodnim była natura Nowej Zelandii. Zatrzymywaliśmy się przy licznych wodospadach, gdzie można było do szklanki nabrać wody spływającej z gór lub poczuć ją na własnej skórze jak Seba. Podpływaliśmy również blisko skał, na których wylegiwały się leniwe foki lub małe i śmieszne niebieskie pingwiny (ponoć mieliśmy wiele szczęścia, że udało nam się je wypatrzeć). Ciekawym punktem wycieczki był tez przystanek w pewnego rodzaju stacji badającej rośliny i koralowce w wodach fiordu. Punkt obserwacyjny znajdował się kilkanaście metrów pod powierzchnią wody i tutaj mogliśmy poczuć przedsmak tego, co czeka nas za kilka dni na rafie… J

Najlepsze jak zawsze były piękne krajobrazy i widoki – wzgórz tworzących fiord i dziesiątek wodospadów wpadających do zatoki. Znowu z przykrością stwierdzamy, że na zdjęciach widać jedynie ułamek tego, co sama natura przygotowała dla naszych oczu. Trzeba pojechać i zobaczyć!

Ostatnią dobę spędziliśmy na kempingu nad jeziorem Manapouri prowadzonym przez parę staruszków-hipisów. Kolorowe domki, ręcznie wykonane drewniane meble, kolekcja starych samochodów i „games room” w garażu wypełniony starymi automatami do gry tworzyły niezły klimat miejsca. Do tego widok na jezioro z okna pokoju i można by tam zostać dłużej (gdyby tylko było troszkę cieplej…).



W sobotę przed powrotnym lotem do Australii kilka godzin spędziliśmy w starym miasteczku Arrowtown, które niegdyś było siedzibą poszukiwaczy złota. Najlepszym punktem dnia były, jak zgodnie stwierdziliśmy, rewelacyjne fish & chips w budynku starej poczty.


Additional photos below
Photos: 10, Displayed: 10


Advertisement



Tot: 0.103s; Tpl: 0.009s; cc: 10; qc: 52; dbt: 0.0619s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb