Auuu, nasze nogi, czyli lot do Dubaju


Advertisement
United Arab Emirates' flag
Middle East » United Arab Emirates » Dubai
August 30th 2010
Published: September 1st 2010
Edit Blog Post

Masakra. Mam na myśli lot Emirates z Frankfurtu do Dubaju. Do samolotu wchodziliśmy szczęśliwi, że zdążyliśmy mimo ponadgodzinnego opóźnienia maszyny LOT-u z Warszawy, skutkującego naszym szalonym galopem między terminalami (spory kawałek pokonaliśmy szybciej dzięki miłym panom w melexie). Miny nam jednak zrzedły, kiedy tylko zobaczyliśmy wnętrze samolotu. Emirates to ponoć jedna z najlepszych pod względem obsługi linii lotniczych na świecie i mnóstwo osób wyrażało się ostatnio z uznaniem o naszym wyborze przewoźnika. Obsługa faktycznie jest bardzo dobra, ale jakoś nie byliśmy w stanie się na niej skupić, zajęci kombinowaniem, jak by tu się usadowić, żeby było nam w miarę wygodnie. Fotele oraz odległości między nimi zostały chyba zaprojektowane z myślą o populacji, w której osoba o wzroście ponad 170 cm zdarza się na tyle rzadko, że nie warto się nią przejmować.
W efekcie Miśka bolą kolana, które przez ponad sześć godzin były wbite w fotel przed nim, niemal jak podczas lotów czarterowych do i z Egiptu. Ja natomiast - mimo ćwiczeń izometrycznych, licznych spacerów po samolocie (nasz biedny sąsiad nie mógł zapaść w sen, bo wciąż musiał mnie przepuszczać), picia mnóstwa wody, niepicia alkoholu, a także zastrzyku z heparyny przed podróżą wychodziłam z samolotu na sztywnych i spuchniętych nogach. W dodatku z każdą godziną lotu zyskiwałam coraz głębszą świadomość tego, gdzie jest umieszczona i jaki ma kształt moja kość ogonowa - wiedza, z której chętnie bym zrezygnowała w zamian za wygodniejszy fotel. A przed nami jeszcze 13-godzinna podróż do Brisbane! Masakra po prostu.
W Dubaju - niesamowicie gorącym i parnym, i to już o 6 rano - mamy dla odmiany sporo czasu, który Misiek wykorzystuje na sen w fotelu z podnóżkiem, a ja na uprawianie profilaktyki przeciwzakrzepowej w identycznym fotelu, lecz w pozycji odwróconej (co widać na zdjęciach). Uff, co za ulga. Szkoda, że nie możemy się teleportować do Brisbane.


Advertisement



Tot: 0.085s; Tpl: 0.01s; cc: 11; qc: 52; dbt: 0.056s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb