Doha - po raz drugi


Advertisement
Qatar's flag
Middle East » Qatar » Doha
November 13th 2015
Published: November 15th 2015
Edit Blog Post

Total Distance: 0 miles / 0 kmMouse: 0,0

Sydney - Perth - Doha - Berlin - Kraków


W drodze powrotnej z antypodów znowu czekała nas kilkugodzinna przesiadka w Doha, którą ochoczo wykorzystaliśmy na kolejną wyprawę do miasta. Tym razem skorzystaliśmy z oferty linii lotniczych Qatar Airways oraz katarskiego odpowiednika Ministerstwa Turystki – darmowej wycieczki po mieście zorganizowanym busem z przewodnikiem.

Na lotnisku wylądowaliśmy ok. godz. 5 rano i następny lot mając o godz. 14:30, wybraliśmy pierwszą poranną opcję o 8:00. Wycieczki trwają niecałe 3 godziny i odbywają się codziennie o tych samych porach, szczegóły możecie znaleźć tutaj: http://www.qatarairways.com/global/en/offers/doha-city-tour.page Wycieczka była bardzo dobrze zorganizowana i wszystko odbyło się zgodnie z rozkładem. Każdy turysta musiał przejść przez kontrolę urzędnika granicznego, ale tym razem wiza i wyjście do miasta były bezpłatne.

Niestety, nasza wycieczka odbyła się w piątek – święty dzień muzułmanów. Z tego względu ulice były puste, a większość odwiedzanych miejsc i sklepów była (jeszcze) zamknięta. Plusem był brak korków, budzące się jeszcze słońce i brak upału, który potrafi być nieznośny w godzinach popołudniowych.

Pierwszym przystankiem na trasie była promenada Corniche, z której mogliśmy podziwiać panoramę wieżowców w City. Przewodnik przypomniał nam, że pierwsze wieżowce, na które patrzyliśmy, zostały wzniesione w latach 90., wcześniej w tym miejscu stało niewielkie miasto otoczone pustynią.

Pustynny charakter miasta widać w miejscach, w których wciąż buduje się nowe struktury – odkryte połacie gleby są po prostu piaskiem, nieporośniętym przez najmniejsze nawet krzewy. Tereny zagospodarowane obsiane są równo przystrzyżoną zieloną trawą, najpewniej podlewaną hektolitrami wody…

Pewną przesadę zaobserwowaliśmy nawet na samym lotnisku w ilości osób do obsługi pasażerów – w każdym punkcie informacyjnym, przy tablicy z rozpisanymi rozkładami przylotów i odlotów do pomocy stały przynajmniej (!) dwie osoby. Naszą uwagę zwrócił też brak komunikatów nadawanych przez ‘radiowęzeł’. Gdy kończył się właśnie boarding na jakiś samolot, kilku pracowników z krótkofalówkami obchodziło po kolei wszystkie sklepy i punkty gastronomiczne, po nazwisku wywołując po kolei spóźnialskich pasażerów. Nie wiem, czy miała to być oznaka indywidualnego podejścia do pasażerów, ale wszystko to było dla nas po prostu wielkim marnotrawstwem…

Typowy widok w mieście stanowią ogrodzone kolorowymi płotami tereny, na których trwa obecnie budowa nowych wieżowców czy osiedli willowych, na każdym zdjęciu, które zrobiliśmy widać też sterczące w niebo wysokie żurawie. W upale uwijają się robotnicy pochodzący głównie z Indii i Pakistanu.

W drugiej kolejności odwiedziliśmy Perłę Kataru – sztuczną wyspę przeznaczoną na apartamenty oraz luksusowe sklepy i restauracje, otoczoną portem z zacumowanymi jachtami. Następnie odwiedziliśmy (niestety zamknięte) Katara Cultural Village oraz w końcu Souq Waqif (stojący rynek), szczycący się ponad stuletnią historią.

Na nielicznych otwartych straganach mogliśmy kupić wszystko – od kur, gołębi i papug, przez materace, ubrania i biżuterię, po słodycze, herbaty, suszone nasiona i przyprawy. Kilka alejek wypełnionych było restauracjami i barami z shishą. Nie zabrakło oczywiście plastikowego badziewia dla turystów, w tym m.in. akcesoriów promujących Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2022, na które Katar szykuje się już teraz. Pomińmy mocno kontrowersyjną decyzję przyznania takiemu krajowi przywileju organizacji imprezy i przeniesienie terminu na listopad-grudzień, zamiast zwyczajowych miesięcy letnich. Ciekawostką może być to, że władze kraju mają w planach wybudowanie dziewięciu (!) w pełni klimatyzowanych stadionów.

Odwiedzenie targu dało nam pojęcie, jak mogłoby wyglądać normalne życie w mieście w tej części świata, gdyby nie miliony pochodzące z wydobycia ropy naftowej. Obrazki z targu stanowią niesamowity kontrast do sąsiadujących wieżowców.

Generalnie mamy mieszane uczucia związane z miastem – niegościnny klimat i pustynny charakter terenu nie zachęcają do osiedlania się tam. Dla nas kilkugodzinna wizyta była już wystarczająca. Z drugie strony widać olbrzymi nakład pracy i miliardy dolarów inwestowane w rozwój, rozbudowę i promocję regionu, która ściąga osoby umiłowane w luksusie oraz tanią siłę roboczą. Bogactwo i przepych niektórych dzielnic są wręcz oszałamiające, żeby nie powiedzieć – do przesady głupie. To wszystko po dłuższym namyśle wydało się być jakąś fatamorganą, wydmuszką, którą kiedyś rozwieje wiatr i zostanie tam tylko wielkie cmentarzysko szkła i betonu.



Do Krakowa wróciliśmy zachwyceni Australią i Nową Zelandią, po cichu planując w głowach następne podróże. W domu przywitał nas chłód, mżawka i paskudny smog…


Additional photos below
Photos: 10, Displayed: 10


Advertisement



Tot: 0.102s; Tpl: 0.011s; cc: 10; qc: 48; dbt: 0.0613s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb