Advertisement
Published: September 24th 2016
Edit Blog Post
Tradycyjny wybor Basi.
Sushi z różnych części tuńczyka. Tym razem w samolocie nie udało się nam zasnąć ani na chwilę. No dobra może na 10 minutek. Trudno powiedzieć czy powodem była wczesna pora wylotu, czy mała ilość miejsca. W zasadzie w Dreamlinerze miejsca na nogi jest tak mało, że aby zmieścić i wyprostować nogi musiałem udawać ofiarę wypadku komunikacyjnego, przejechanego przez fotel sąsiada, siedzącgo przede mną. Tak wiem, moje skarpetki wystawały sod jego siedzenia, ale były totalnie neutralne pod względem wonnym. Nikomu nie zespułem podróży.
Co można jeszcze napisać o samolotach LOTu? Jedzenie mają nienajgorsze, poziom skwaszenia min pań stwardess mieści się w normie wschodnioeuropejskiej. Jednak bardzo pozytywnym zaskoczeniem było to, że przynajmniej jedna z nich mówiła po japońsku. Pewnie dlatego lubią oni (japończycy) latać naszą linią bo stanowili ok 40%!o(MISSING)bjętości foteli. Nieco gorzej sprawa się ma z systemem rozrywki pokladowej. Moja zdesperowana małżonka, nie mogąc zasnąć, obejrzała 3 dwugodzinne filmy uprawiając w trakcie istny pokaz szermierki. Wyłączający się co minutę dźwięk zmuszał ją do celowania palcem w przycisk, co po pierwszych próbach robiła niczym D'Artagnan. Pani, która siedziała przed nią, chyba tak znieczuliła sobie odruch reakcji na pukanie w plecy, że już się w takiej sytuacji nie odwróci. Na nic zdały się proby
Mój wybór.
Czyli wszystko co z morza po trochu. restartu systemu przeprowadzane przez zalogę. LOT na 4-.
Tokyo wita nas deszczem, choć miały być przecierki. Są tylko na rękach od trzymania parasoli. Mamy nadzieję na poprawę jutro.
Mimo niewyspania postanowiliśmy, nie do końca odbierając dobiegające ze wszystkich stron bodźce, coś zobaczyć. Coś czego nie zdążyliśmy oblecieć w zeszłym roku. Ciągnie sie jednak za nami fatum. Wydłużająca się procedura rejestracji JRpassów (a moze to, że nowocześni Japończycy robią wszystko długopisem i ręcznie a wysypał się z samolotu niezły tłum) i związany z nią fakt dotarcia do centrum Tokyo po 12 uniemożliwił nam obejrzenie stoisk na wewnętrznym targu rybnym na Tsukiji. Nic to. Zjedliśmy 2 razy dobre sushi/sashimi ledwo powłócząc nogami dotarliśmy do Muzeum Pasożytów, które okazałoby się niezłe, gdyby miało jakiekolwiek opisy po angielsku i bylo wyposażeniem sali do nauki biologii w szkole. Nie osobną wystawą zachwalaną w przewodnikach. Dotarliśmy do centrum handlowego Roppongi, gdzie po zrobieniu zdjęć ze słynnym pająkiem-rzeźbą, odpuściliśmy sobie wjazd na niezaliczony jeszcze punkt widokowy. Zdjęcia pary wodnej za szybą nie mogą kosztować 80 złotych. Może jutro.
Dowlekliśmy się do hotelu i idziemy spać
Basia zapadła już w opiekuńcze objęcia Morfeusza więc muszę i ja bo mija właśnie 30 godzina na nogach.
Z deszczowego Tokyo pisali dla Was:
Śpiąca już Basia i czuwający Wojtek.
Advertisement
Tot: 0.18s; Tpl: 0.01s; cc: 16; qc: 61; dbt: 0.0993s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb
hanna woźniak
non-member comment
ale żarcie
Nie wyglada zachecajaco ale Wy chyba nie na surowo to zajadcie..