Kontrola osobista i masaż w Singapurze


Advertisement
Singapore's flag
Asia » Singapore
September 26th 2010
Published: September 27th 2010
Edit Blog Post

Kiedy krótko przed północą otwarto okienka Emirates, duch w nas upadł jeszcze bardziej, bo zobaczyliśmy tłum kłębiący się w kolejce do odprawy. Wiedząc, że wiele osób odprawiło się wcześniej w Internecie (nam się to nie udało, bo nasz numer rezerwacji nie działał). Sobie tylko znanym sposobem w osobnym okienku załatwiłam nam jednak miejsca tuż za klasą biznes, gdzie jest o wiele więcej miejsca na nogi, biorąc na siebie ryzyko wrzeszczących niemowląt w bezpośrednim sąsiedztwie. Niemowlęta owszem, były, ale przez całe osiem godzin grzecznie spały, za to my pogadaliśmy ze stewardessą i okazało się, że w klasie biznes jest steward z Polski, Konrad, który natychmiast przyniósł nam stamtąd wygodniejsze poduszki i parę butelek wody (abyśmy nie musieli biegać z bidonem do wodopoju) i zaproponował szampana (odmówiliśmy z rozsądku). Nie jest źle.

Jeszcze na lotnisku w Brisbane przydarzyło mi się coś zabawnego. Nie pisałam wcześniej, że przy okazji obu naszych wcześniejszych lotów w Australii (Cairns - Sydney i Sydney - Brisbane) za każdym razem znalazłam się w gronie szczęśliwców, którzy zostali losowo wybrani do kontroli osobistej pod kątem materiałów wybuchowych. Warto zaznaczyć, że niewiele osób dosięga tego zaszczytu - w obu kolejkach nie widziałam nikogo innego, kto również zostałby wybrany. Kiedy więc dzisiejszej nocy na lotnisku podeszła do mnie celniczka i poinformowała mnie, że zostałam losowo wybrana itd., dostałam kompletnej głupawki (i Misiek też). Celniczka łypnęła na mnie groźnie, skinęła na współpracownika i we trójkę powędrowaliśmy za parawan. Kazała mi opróżnić kieszenie (wcześniejsze kontrole tego nie obejmowały) i długo wypytywała mnie, dlaczego wiozę ze sobą spinkę do włosów. Oboje byli dość groźni, co też mi się wcześniej nie zdarzyło. Po długiej kontroli wyszliśmy zza parawanu i zobaczyliśmy śmiejącego się do rozpuku Miśka, na którego widok moi kontrolerzy również się wyszczerzyli. Okazało się, że Misiek, korzystając z mojej nieuwagi, opowiedział im o moich wcześniejszych kontrolach i zapytał, czy mogliby i teraz mnie przetrzepać. 😊

Po ośmiu godzinach lotu i trzech filmach dotarliśmy do Singapuru; mogliśmy zostać w samolocie lub z niego wyjść, więc oczywiście wyszliśmy. Stwierdziłam, że teraz przydałby mi się masaż limfatyczny. Mówisz - masz! Chwilę później zobaczyliśmy fotele, na których za darmo można było zafundować sobie masaż uciskowy nóg: od palców stóp poprzez stopy i kostki aż do kolan. Co za ulga! Jest nieźle. Właściwie jest bardzo dobrze. 😊


Advertisement



28th September 2010
Dziobak w Singapurze

;)
heeej:) Dzieki za pozdro na kartce pocztowej;) :):):) buziaki

Tot: 0.073s; Tpl: 0.009s; cc: 12; qc: 53; dbt: 0.0463s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb