Advertisement
Published: September 23rd 2010
Edit Blog Post
Na ten dzien, nie wiem, jaki konkretnie dzien tygodnia, bo na tym etapie wakacji to juz przestalo sie liczyc, mielismy zaplanowane zwiedzanie Beratu, winnice i odwiezienie H. do Gjirokaster na autobus, zeby mogla wrocic do Aten.
Zaczelismy od sniadania w hostelu, gdzie pierwszy raz jadlam burka, ktory jest tradycyjnym balkanskim snakiem i jedza go wszyscy o kazdej porze dnia i nocy, a tu jest hymn pochwalny na jego czesc:
Nad Beratem kroluje zamek Kala z XIV wieku, do ktorego prowadzi strome marmurowe podejscie: w upale 30 kilku stopni o 10.00 rano trzeba przemykac waskim cieniem; schodzac trzeba uwazac, zeby na sliskim nie pogubic zebow. Ubrane na czarno babcie cudem, albo rozklekotanym mercedesem, przenosza sie z gornego miasta na dol. A na gorze zycie toczy sie wlasnym rytmem. Piekarnia sprzedaje jeden rodzaj chleba. Babcie handluja szydelkowymi koronkowymi serwetkami. Stoiska z suwenirami proponuja kubki z podobizna Hoxhy, statuetki Skanderberga i podrobki ikon, ktorych piekne oryginaly mozna zobaczyc w muzeum Onufrego.
Po poludniu postanowilismy pojechac do winnicy, choc nie wiedzielismy, czego sie po niej spodziewac. Gdy podejchalismy na teren posesji, pierwsza osoba, na jaka sie natknelismy byla babcia, ktora sprawiala wrazenie, jakby pierwszy raz ktokolwiek w jej obecnosci wymawial slowo "wine" badz "vino". I gdy juz zwatpilismy, czy tam sie cokolwiek zwiazanego z winem dzieje, wnuczka tej babci - jak sie okazalo - dwujezyczna, przyprowadzila swoja mame - Wloszke.
Z nia zwiedzilismy piwnice rodziny Cobo i dowiedzielismy sie o historii winnicy i zyciu Wloszki w Albanii. Ona zyje w Albanii od 10 lat, poznala swojego obecnego meza na studiach w Triescie. Jego ojciec mial kiedys duze winnice, ale zabrali mu je komunisci. Gdy powstala mozliwosc ich odzyskania, mlodzi po konsultacji z francuskim enologiem postanowili wrocic do kraju i zaczac uprawiac wino. Mlody pan Cobo stwierdzil, ze pragnie, aby jego dzieci byly dumne, ze sa Albanczykami, i chce pracowac, aby dac im powody do dumy. Wloscy znajomi pukali sie w glowe - Albania? Schrony? Wylaczenia pradu? Po co Wam to?
Odzyskali czesc winnic i zaczeli od produkcji 8 tysiecy butelek. Dzis produkuja 85000. Oprocz znanych szczepow, jak Merlot i Cabernet, wytwarzaja tez wino z lokalnych winogron Szesz, a mieszanke wszystkich trzech - swoja specjalnosc - nazwali Kaszmer. Zreszta, podobno Szesz to przodek Cabernet, a do Albanii - wowczas Ilirii -schronila sie winorosl po epoce lodowcowej. Innym lokalnym winogronem jest Puls, z ktorego produkowane jest pyszne wino E bardha
e Beratit, czyli biale z Beratu.
Gdy opowiadamy o naszym albanskim doswiadczeniu winnym, nikt nie traktuje panstwa Cobo powaznie. Albania? Wino? Klasyczne podejscie "Nie znam, nie lubię". Ostatnio w winiarni uslyszalam, ze na pewno to wino nie bylo dobre, a na nas wplynelo wakacyjne slonce i stad nietrafny sąd. Dlaczego nikt nie powiedział: tak? ciekawe, chciałbym spróbować. My kupilismy 12 flaszek, każdą celebrujemy. Nie kupilismy natomiast lokalnej Raki z orzechami, trunku tradycyjnego, 38-procentowego...
Tu wiecej o winnicy:
W winnicy podjeto nas szlachetnym trunkiem, oliwkami i ziolowymi grzankami. Dumny dziadek pokazal w winnym atlasie, ze ich tam wspomniano. Rodzina Cobo zamierza rozszerzyc swoja dzialalnosc o maly hotelik, a dwa razy do roku organizuja swieto wina (winobranie i pierwsze liście - ich wlasny pomysl). A szukajac informacji o albanskim winie, znalazlam opis kraju z 1938 roku, gdzie mowa jest o tym, ze "i płodne niziny ma Albania. Tu chodują wszelkie zboża, ryż, opium i pierwszorzędne gatunki tytoniu, a na stokach nizinnych dojrzewa słynne albańskie wino, wytrzymujące ponoć porównanie z mitologicz-' nym nektarim".
W tym samym miejscu (TYGODNIK LITERACKO-ARTYSTYCZNY) znalazlam nastepujaca historie: " dawniej na Bałkanach następującą legendę: Wiele, wiele lat po stworzeniu świata zapragnął Allach zobaczyć jeszcze raz ziemię i przekonać się jak to taż ona teraz wygląda. Wziął więc na siebie postać ludzką i udał się w wędrówkę po wszystkich krajach. Nie poznał jej jednak wcale tak była w międzyczasie zmieniona przez pracę rąk ludzkich, musiał sobie przeto wziąć kalauzów (przewodników), by go oprowadzali po ziemi. Lecz kiedy Allach dotarł do Albanii odprawił zaraz kalauzów jako zupełnie zbytecznych, gdyż tu nie zmieniło się nic od stworzenia świata. W taki to dobitny sposób charakteryzują sąsiedzi Albańczyków ten skalisty kraj, odcięty niemal zupełnie od reszty Europy."
Mysle, ze od lat 30-tych w wielu regionach kraju niewiele sie zmienilo.
Mnie wizyta w winiarni i 3 kieliszki nektaru wypite tzw. duszkiem zupelnie zwalily z nog. Zasnelam w samochodzie i gdy sie obudzilam, bylismy znow w Gjirokaster, gdzie skierowalismy sie prosto do naszej ulubionej restauracji, na smazone mule. Kelner, przyzwyczajony, ze turysci wpadaja tam tylko raz, poznal nas, byl o wiele bardziej przyjacielski niz za pierwszym razem i ucieszyl sie, gdy powiedzielismy mu, ze to nasza ulubiona knajpa.
H. o 19.00 wsiadla do autobusu, zeby po 4 godzinach stania na granicy nad ranem dojechac do Aten, a my poszlismy na spacer po Gjirokaster, gdzie tym razem czulismy sie
juz jak stali bywalcy.
Advertisement
Tot: 0.167s; Tpl: 0.013s; cc: 12; qc: 31; dbt: 0.1055s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb
Shendeti
non-member comment
Shendeti
This is my city! I love Berat.