Advertisement
Published: April 21st 2010
Edit Blog Post
Dzis zamierzam po prostu zachwycac sie Turynem. Przyszla wiosna i jest przepieknie. Na kazdym kroku. Rano, gdy mkne rozowa strzala do szkoly, czuje sie, jakbym przejezdzala przez teatralna scenografie - z tymi wszystkimi podcieniami, palacami, kosciolami i miekkim swiatlem. A na drugim planie osniezone Alpy. Mam po drodze kilka ulubionych momentow.
Najpierw wyjezdzam na Porta Palazzo, gdzie trwal targ i ciesze sie, ze nie musze stac na przystanku. Tam od switu kwitnie handel, gdy przejezdzam przed budka z kwiatami, a przede mna akurat nie jedzie autobus, czuc zapach lilii.
Dalej jest via Garibaldi, ktora staram sie teraz omijac, bo od rana jest duzo ludzi, ale stamtad w pogodny dzien dobrze widac Alpy. Nastepnie piazza Castello i wspaniala perspektywa via Roma, piazza San Carlo i stacji Porta Nuova. Alternatywnie: piazza Carignano, z palacem, o ktorym juz kiedy pisalam. Potem wjezdzam do parku. I tu zaczynaja sie prawdziwe cuda. Najpierw aleja wysadzana rozowymi drzewkami, dramatyczny most Umberto I, potem pseudo sredniowieczny zamek, Castello Valentino i Fontanna Miesiecy. Do tego jeszcze ogrod botaniczny.
Ale Zamek Valentino jest moj ulubiony - wyglada, jak zywcem przeniesiony znad Loary. Pierwsza o nim wzmianka pochodzi juz z roku 1275. Wedlug legendy nazwa zamku pochodzi od
Sw. Walentego, meczennika z XIII wieku, ktorego relikwie znajdowaly sie w krysztalowym relikwiarzu w kosciele San Vito polozonym na wzgorzu vis a vis parku. Swoja aktualna forme zawdziecza ksieznej Marii Krystynie Burbon, zonie Wiktora Amadeusza I Sabaudzkiego, ktorego poslubila majac 13 lat. I stad francuska forma zamku: cztery kanciaste wieze stoja na krancach marmurowego dziedzinca. Typowo francuskie sa spadziste dachy z mansardami, gdzie znajduja sie udawane pietra. Ale zaspokojenie gustu mlodej ksieznej zajelo 30 lat - prace na zamku trwaly od roku 1633 do 1660.
O mieszkance zamku zlosliwe jezyki rozglaszaly plotki, mowiac, ze Castello del Valentino to miejsce schadzek szlachetnych panow ze sluzkami. Podobno wybudowano nawet tunel pod dnem Padu, zeby Maria Krystyna mogla w krolewskiej winnicy po drugiej stronie rzeki spotykac sie ze swoim ukochanym Filippo d'Agliè. Note bane Filippo byl jej wielka fascynacja - mlodzieniec o goracej krwi, potomek jednej z najstarszych rodzin Piemontu, po pojedynku musial uciekac do Rzymu, gdzie przebywal na dworze kardynala Maurizio Savoia (ten natomiast zostal kardynalem w wieku 15 lat!). Gdy po latch wrocil do Turynu, poznal ksiezna, potem regentke w imieniu maloletnich synow, i podobno to byla prawdziwa milosc. Maria Krystyna, corka Marii Medycyjskiej - drugiej zony Henryka IV (tego
samego, ktorego pierwsza zona byla Margot, grana przez alabastrowa Isabelle Adjani), miala opinie pieknej i zmyslowej. Z sukcesami tez lawirowala pomiedzmy swoimi szwagrami, ktorzy walczyli o objecie wladzy nad Piemontem (jednym z nich byl Maurizio, brat jej bylego meza, na ktorego dworze sluzyl w Rzymie jej kochanek). W koncu, udalo jej sie zawrzec z nimi rozejm, ktory obejmowal, m.in. wydanie ksiezniczki Luizy Krystyny - corki Marii Krystyny - za kardynala Maurizio! Do tego potrzebna byla zgoda papieska, choc z drugiej strony - zrodla podaja, ze kardynal nigdy nie zostal wyswiecony, choc uczestniczyl w konklawe... Na szczescie, nie mieli dzieci. Tu malutki filmik o zamku:
Po smierci ksieznej zamek stopniowo popadal w zapomnienie, w XIX wieku zrabowali go napoleonscy zolnierze. W 1860 postanowiono umiescic w jego murach wydzial inzynierii, teraz Politechnika prowadzi tam wyklady z architektury. Paradoksalnie, wlasnie dzieki temu, ze zamek stal opuszczony, przetrwaly jego freski, te oryginalne z XVII wieku.
Chwile pozniej mijam wielka fontanne i wyobrazam sobie, ze w jej okolicy musza byc jedne z drozszych rezydencji w miescie. Fontanne wybudowano w 1898 roku na Wystawe Swiatowa, majaca dokumentowac osiagniecia XIX wieku. Przepompowuje jakies gigantyczne ilosci wody, a w jej basenie i wokol niego tlocza sie przerozne postaci. Jest wokol 12 miesiecy, a w srodku figury symbolizujace turynskie rzeki. Po poludniu naprawde przejezdzajac kolo fontanny i slyszac szum wody mozna na sekunde poczuc sie jak nad morzem. Szczegolnie, ze chwile wczesniej przejezdza sie kolo piniowego zagajnika, gdzie czuc zywice.
Wracajac ze szkoly nad Padem, mijam Most Umberto I, ktory odslonil go w roku 1907, a zastapil wczesniejsza wiszaca konstrukcje, ktora nie nadawala sie juz do uzytku. Miejscowi wioslarze prosili, zeby most mial tylko jeden wspornik, tak aby nie zaslaniac widzom wioslarskich zawodow. To sie jednak nie udalo i wybrano konstukcje z 3 lukami. Gdy most otwarto, nie robil odpowiedniego wrazenia i w 1911 dodano do niego cztery rzezby.
Dalej mijam po drugiej stronie rzeki Monte dei Capuccini, wzgorze, na ktorym znajduje sie maly klasztor Kapucynow. Mam zamiar urzadzic tam oddzielna wycieczke, wiec teraz powiem tylko, ze pierwsze informacje o kosciele na tym miejscu pochodza z XIII wieku. Dalej jest kosciol Gran Madre, w ktorego podziemiach rzekomo spoczywa Swiety Graal. To tez oddzielna wycieczka.
A prawie z kazdego punktu widoczna jest Mole Antonelliana, dumna ze swoich dziwacznych proporcji.
Advertisement
Tot: 0.494s; Tpl: 0.012s; cc: 15; qc: 67; dbt: 0.1687s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb
Karolina
non-member comment
ju¿ nie mogê sie doczekaæ maja :)))