Advertisement
Published: August 29th 2018
Edit Blog Post
IMG_20180826_154124
Widok znad hotelu Sanetsch. Duża trójkątna góra po lewej to Dent Blanche (4357m). Zaraz za nią po prawej widać Matterhorn (4478m). Korzystając z okazji bycia w Genewie, postanowiłem wybrać się na trzydniowy spacerek w najbliższe wysokie, ale jeszcze dostępne góry. Padło na masyw Wildhorn w Szwajcarii, dwie godziny od Genewy. Dwa pierwsze dni szedłem z Rubenem, kolegą z Leuven i Paryża, trzeci natomiast sam. Trasę zaczęliśmy od dojechania pociągiem do Sierre, wjechania kolejką zębatą do miejscowości o nazwie Montana, a następnie wzięliśmy gondolkę na Plaine Morte, czyli Martwą Równinę. Był to w zasadzie najwyższy punkt wycieczki, 2920m n.p.m., z którego rozciągał się (teoretycznie) widok na lodowiec. Widok był teoretyczny, ponieważ powyżej 2000m wisiały chmury. Cały dzień spędziliśmy w chmurach, rzadko widząc dalej niż 50m. Od czasu do czasu padał zmrożony deszcz lub śnieg. Było zimno.
Pierwszego dnia, we wspomnianych chmurach, i jedynie wyobrażając sobie jakie wspaniałe muszą tam być widoki, przeszliśmy około 15km do schroniska Audannes. Drugiego dnia pogoda znacznie się poprawiła. Przez cały dzień było praktycznie bezchmurnie i świeciło słońce, chociaż było zimne. Najciekawsze jednak było to, że w nocy spadł śnieg i był mróz. Niewielkie kałuże rano były zamarznięte, a góry pokryła warstwa 1-2 cm świeżego śniegu. Tam, gdzie w terenie były jakieś zagłębienia, czyli na przykład na ścieżce, wiatr nawiewał śnieg. Wejście na przełęcz Audannes, 2886m n.p.m. odbyło
DSC02876
Pierwszego dnia, zgodnie z tradycją, pogoda była fatalna. się w warunkach zimowych. Wreszcie zeszliśmy na przełęcz Sanetsch (2252m), gdzie Ruben popołudniu wsiadł w autobus, a ja przenocowałem w hotelu/schronisku. Ostatniego, trzeciego dnia, miałem do przejścia 20km, z dwoma dość stromymi zejściami o około 600m i jedym podejściem na tę samą wysokość. Pomimo wszystko uporałem się z trasą w 8 godzin: całkiem dobry wynik. Jako, że większość trasy biegła w dolinach poniżej 2000m, było bardzo przyjemnie, zielono i nawet leśnie.
W pewnym sensie celem wycieczki było rozpoznanie systemu chatkowego w Szwajcarii i Alpach w ogóle. Cóż, nie jest on tak dobry jak system norweski. Chatki trzeba rezerwować, jest tłoczno, chatki są mniejsze i nie ma takiej swobody jak w Norwegii. Bardziej przypomina to tanie hotele niż schroniska. W szczególności obiad zawsze trzeba kupić jak w restauracji, ponieważ do kuchni dostęp ma tylko personel. Jest przez to dużo drożej (a że jest to Szwajcaria to w ogóle jest drogo) i nie ma takiego klimatu jak w Norwegii. Jeden duży pokój zawiera tyle materacy ile da się w nim upchnąć i, chociaż jest czysto i schludnie, nie ma takiego komfortu jak w chatkach norweskich. Niemniej jednak schronisk jest bardzo dużo i pokrywają przepiękne góry gęstą siecią.
Advertisement
Tot: 0.157s; Tpl: 0.013s; cc: 12; qc: 50; dbt: 0.0581s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb