Advertisement
Published: January 17th 2015
Edit Blog Post
Latem 2014 pojechaliśmy w Gorce. To był pierwszy raz w górach bez nosidełka/ chusty i bez wózka!
Nasza pierwsza trasa biegła z Rabki Zdroju na
Maciejową. Było cudnie. Piękny sierpniowy dzień, zielone łąki, niebieskie niebo i my na szlaku. Trasa na Maciejową była samą przyjemnością. Gdy dotarliśmy do schroniska, rozłożyliśmy się na polanie i cieszyliśmy się chwilą. Jednak do czasu. Na niebie zaczęły się zbierać burzowe chmury, w oddali zaczęło błyskać i ruszył się wiatr. Czekałą nas jedna z letnich burz. Burz w górach...Robert wymyślił plan działania - ja z dziećmi schodzę ścieżką w dół do wsi a on wraca do Rabki po samochód. Ważne, żeby z dziećmi jak najszybciej znaleźć się na dole. Tak też zrobiliśmy. Zaczęliśmy schodzić w pierwszych kroplach deszczu.
Na szczęście więcej było strachu niż burzy i gdy zeszłam z dziećmi na dół, już było po wszystkim. Wędrowaliśmy teraz wzdłóż drogi i potoku, aż napotkaliśmy plac zabaw...i tam już poczekaliśmy na Roberta.
Kolejnego dnia wyruszyliśmy czarnym szlakiem z
Koniny na Kudłoń. Podejście było dużo bardziej strome niż na Maciejową i przez większość drogi w lesie. Joasi i Michałowi było dużo trudniej. Dreptali dzielnie, ale byli zmęczeni. Dotarliśmy na
polanę Kopa i tam zobaczyliśmy jaka ulewa nadciąga. Zdecydowaliśmy nie przeć na Kudłoń tylko zawrócić. Schodziliśmy w pośpiechu, żeby zejść jak najniżej zanim dopadnie nas ulewa. W pewnym momencie zaczął padać grad. Michaś był bardzo podekscytowany "lodowymi kuleczkami". Widział je pierwszy raz w życiu. Ubraliśmy dzieci w peleryny, Robert wyjął parasol. Przykucnęliśmy pod gęstym drzewem. W kucki wzięłam po jednym dzieciaczku na kolano a Robert dodatkowo osłaniał nas parasolem. Rozpadało się na całego. Wyglądało to tak, jakby nad nami oberwała się chmura. Cierpły mi nogi, ale nie mogłam się ruszyć z poprzytulanymi do mnie dziećmi. Po jakimś czasie zauważyłam, że oboje śpią...w górach, na szlaku, w deszczu i wichurze. Po prostu zasnęli u mamy na kolanach...Ulewa ustała po godzinie. Obudziliśmy dzieci i ruszyliśmy w dół. Okazało się że do samochodu mieliśmy...400 metrów...
Kolejnego dnia postanowiliśmy "odpocząć" i pojechaliśmy zwiedzić kopalnię soli w Bochni. Byłam mile zaskoczona jak dobrze pod względem multimedialnym byłą przygotowana trasa dla zwiedzających: hologramy, cyfrowe portrety, filmiki...
Nasza ostatnia tego roku trasa w Gorcach wiodła na Stare Wierchy. Kolejny przyjemny szlak. W schronisku w końcu kupiłam dzieciom książeczki PTTK i teraz sumiennie zbierają pieczątki.
Z Gorców pojechaliśmy jeszcze do Ojcowa, ale niech to będzie już kolejną
opowieścią.
Advertisement
Tot: 0.136s; Tpl: 0.026s; cc: 9; qc: 52; dbt: 0.0509s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb