Advertisement
Published: July 26th 2015
Edit Blog Post
DSC00544
Lodowcowe jezioro w pływającymi pięknymi niebieskimi górami lodowymi. W środę po południu przeszliśmy się na lotnisko w Höfn, ażeby odebrać zarezerwowany samochód. Lotnisko składało się z jednego, zamkniętego zresztą baraku, na drzwiach którego wisiał rozkład jazdy lotów. Na płytę lotniska można było tak po prostu wejść i całość przypominała raczej gminny dworzec PKS. Na parkingu stał samochód, który wyglądał na "nasz" i rzeczywiście: koło godziny piątej przyjechał człowiek z umową i kluczykami. Wyruszyliśmy zatem w kierunku Reykjaviku odwiedzając po drodze znajome nam już ciepłe źródła w Hoffell.
Pierwszą noc spędziliśmy na kempingu w Skaftafell. Rano poszliśmy obejrzeć trzeci już lodowcowy jęzor i trochę po niem pochodzić. Tym razem lodowiec był "brudniejszy", pokryty bazaltowym pyłem i częściowo nawet kamieniami i bardziej popękany. Następnie poszliśmy obejrzeć piękny wodospad Svartifoss (Czarny Wodospad). Na niewielkim strumyku utworzył się wodospad, który doskonale wyeksponował słupową strukturę bazaltu.
Następnie wyruszyliśmy na zachód i obejrzeliśmy Czarną Plażę koło Vik. Oprócz plaży i bazaltowych ostańców, można tam zobaczyć niesamowite odsłonięcie bazaltowych słupów różnej wielkości. Największe, wysokie na 10-15 metrów i grube na pół metra robią spore wrażenie. Wielkie wrażenie robi także sama plaża, zwłaszcza w promieniach świecącego słońca, które szczęśliwie wówczas przebijało się przez chmury. Plaża jest szeroka i pokryta od strony morza czarnym ale czyściutkim,
DSC00546
Niebieska góra lodowa. skrzącym się piaskiem, a dalej jednakowej wielkości płaskimi ciemnymi otoczakami. Ponadto na horyzoncie widać niesamowite granitowe ostańce i wyspę, na której znajduje się latarnia morska. Jak dla mnie wyglądało to jak mieszanina greckich plaż z angielskimi klifami i skałkami wcinającymi się w morze, z tą różnicą, że majestatyczna czerń bazaltu tylko dodawała aury tajemniczości i powagi.
Wreszcie jadąc na zachód dotarliśmy do Laugarvatn, miejscowości w której gorąca woda wlewa się do jeziora. Na brzegu jeziora znajduje się spa, ale niestety byliśmy zbyt późno, ażeby się wykąpać. Tej nocy spaliśmy w hostelu, a następnego dnia mogliśmy zobaczyć trzy najbardziej turystyczne atrakcje Islandii: Gullfoss, Geysir i Þingvellir.
Gullfoss to piękny i spory trójkaskadowy wodospad. Spadająca woda doskonale eksponuje geologiczną naprzemienną strukturę twardszych i miększych warstw bazaltu, a unosząca się para wodna dodaje klimaciku. Następnie odwiedziliśmy Geysir - najbardziej znany gejzer na świecie, albowiem słowo "gejzer" pochodzi właśnie od nazwy tego jednego konkretnego gejzeru. Niestety Geysir już nie wybucha, ale gorąca para wciąż unosi się nad jego powierzchnią. Podobno po erupcjach wulkanów z 2010 na krótko się przebudził, ale teraz znowu wygasł i podobny los wkrótce czeka jedyny czynny gejzer: Strokkur. Wokół Geysira i Strokkura, oprócz tłumu ludzi wyczekującego na kolejny
DSC00555
To jeden z najbardziej porządnych drogowych mostów na Islandii. Niemniej jednak ma on szerekość jednego samochodu. Na szczęście ruch jest niewielki. wybuch, który pojawia się nieregularnie w odstępach 5 - 10 minut, można zobaczyć sporo mniejszych mini-gejzerków z gotującą się wodą. Niemniej jednak tego typu atrakcje widzieliśmy już wcześniej na szlaku, i to w dużo piękniejszej okolicy.
Ostatnim punktem programu był Þingvellir, miejsce znane z dwóch atrakcji. Pierwszą jest seria długich na kilka kilometrów pęknięć, dowodząca rozchodzenia się europejskich i amerykańskich płyt kontynentalnych. Cała dolina poprzecinana jest mniejszymi bądź większymi szczelinami, ale te najszersze maja nawet kilkanaście metrów. Z podań szacuje się, że jedna z takich szczelin rozeszła się w ciągu ostatniego tysiąca lat o około 4 metry, co i tak jest niewielką częścią całości, albowiem Europa i Ameryka oddalają się ze średnią prędkością 2 cm na rok. Drugą atrakcją Þingvellir związaną właśnie z tym, że wiemy jak to miejsce wyglądało tysiąc lat temu jest fakt, że to właśnie tam od roku 930 zbierali się islandzcy jarlowie na coroczny thing, czyli sejm. Około roku 1000 w Þingvellir zdecydowano się na przyjęcie chrześcijaństwa. Niemniej jednak miejsce zaczęło tracić na znaczeniu od połowy XIII wieku, gdy Islandia stała się częścią Norwegii, a potem Danii. Aż do końca XVIII wieku w Þingvellir miał swoje posiedzenia sąd najwyższej instancji, chociaż sam parlament - Althing
DSC00655
Trzeci z odwiedzonych przez nas jęzorów lodowca Vatnajökull. - przeniesiono już wcześniej do Reykjaviku (Nawiasem mówiąc Althing to najstarszy europejski parlament). Pewien historyczny renesans przyszedł na przełomie XIX i XX wieku, gdy ludzie na nowo zaczęli interesować się historią tego miejsca i to właśnie w Þingvellir deklarowano republikę w 1944 roku.
Po obejrzeniu wszystkich opisanych atrakcji ruszyliśmy w stronę Reykjaviku, ażeby odebrać pozostawioną u ojca Friðrika torbę i oddać pożyczone raki. Następnie zajechaliśmy na lotnisko, oddaliśmy samolot i polecieli do Polski.
Advertisement
Tot: 0.122s; Tpl: 0.012s; cc: 6; qc: 46; dbt: 0.0282s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb