Advertisement
Published: July 26th 2015
Edit Blog Post
DSC00561
Widok na jęzor lodowcowy lodowca Vatnajökull i odrywające się od niego góry lodowe, pływające po jeziorze. Odpływ wody znajduje się poza zdjęciem, za niewielkimi pagórkami widocznymi z lewej strony. W czwartek rano wsiedliśmy w autobus i dojechaliśmy pod Hoffell w okolicach Höfn. Autobus jedzie w zasadzie cały dzień, bo i odległość jest spora. Rozbiliśmy się w dolince poza osadą.
Następnego dnia na lekko, czyli bez plecaków, podeszliśmy pod jęzor lodowcowy i weszliśmy na okoliczne wzgórza, ażeby mieć lepszy widok. Okazało się, że dość niedawno zmienił się kierunek odpływu wody lodowcowej, przez co niegdysiejsza lodowcowa rzeka, wzdłuż której mieliśmy podążać, okazała się całkowicie wyschnięta. Z tego też powodu nie udało nam się wejść na lodowiec, albowiem od naszej strony otoczony był on wodą, po której pływały lodowe góry.
Idąc w kierunku lodowca odkryliśmy, że w Hoffell znajduje się ciepła woda, która wylewa się do czterech czy pięciu zakopanych w ziemi okrągłych plastikowych baseników, w których można usiąść i się odprężyć. Dlatego po powrocie z wycieczki podeszliśmy do źródeł i popławiliśmy się w gorącej mineralnej wodzie.
Następnego dnia ruszyliśmy doliną w kierunku przełęczy. Droga obfitowała w znaczne skupiska agatów, geod kwarcowych i innych, których nie udało nam się zidentyfikować. Wreszcie przeszliśmy do kolejnej dolinki, w której zalegał lodowiec. Chociaż udało nam się przejść bokiem, zdjęliśmy plecaki i założyliśmy raki, ażeby wejść na lodowiec i porobić trochę zdjęć. Ciekawe było
DSC00590
Widok na spękany jęzor lodowcowy. również to, że udało nam się "przekroczyć" lodowcową rzekę bez wchodzenia do niej. Skomplikowana struktura lodowca spowodowała, że woda to wpływała, to wypływała spod ziemi, w efekcie czego można było przejść po kamienistym pokryciu lodowca bez zakładania raków.
Tej nocy wiało. Bardzo wiało. Zastanawialiśmy się czy nas zwieje, ale nas nie zwiało, bo zapobiegawczo przywaliliśmy wszystkie odciągi wielkimi kamieniami. Kolejnego dnia schodziliśmy piękną, ale monotonną dolinką w kierunku oceanu. Z powodu braku ścieżki i wijącej się rzeki, która uniemożliwiała wędrówkę na wprost i zmuszała nas do ciągłego wspinania i schodzenia z okolicznych stoków, przeszliśmy może jedynie 10 km. Udało nam się natomiast rozbić w niewielkim lesie składającym się z karłowatych brzóz i rozpalić ognisko.
Kolejnego dnia doszliśmy już niemalże do cywilizacji, schodząc wzdłuż głównej lodowcowej rzeki. Zanocowaliśmy w kolejnym lasku na brzegu rzeki, która znikała. Z powodu wielometrowego depozytu otoczaków, wiele rzek płynie nie tylko po powierzchni, ale również pod ziemią, w pustkach między kamieniami. Niektóre potrafią nawet wsiąknąć całkowicie i zniknąć.
We wtorek koło południa doszliśmy do Stafafell, a stamtąd pojechaliśmy autobusem na kemping w Höfn. Obejrzeliśmy kilkutysięczne miasteczko i zrobiliśmy zakupy. Miasteczko jest maleńkie i śliczne, z jednym większym sklepem i kilkoma restauracjami otwartymi głównie
DSC00591
Jeszcze więcej jęzora. ze względu na turystów. Ma swój port, dzielnicę przemysłową i mieszkalną, wszystko w odległości 5-10 minut pieszo. Po prostu ekonomia w pigułce. Ma też lotnisko, które miało się stać kluczowym elementem następnego dnia.
Advertisement
Tot: 0.031s; Tpl: 0.011s; cc: 7; qc: 25; dbt: 0.013s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb