Advertisement
Published: August 5th 2011
Edit Blog Post
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiele slyszelismy o cioci Marysi. Tyle dobrych rzeczy z ust roznych osob. Dzis pojechalismy nawiedzic cmentarz, gdzie zostala pochowana sp. ciocia Marysia Bylica. Cmentarz jest oddalony ok. 25 minut jazdy od domu wujka Mariana. Pojechalismy tam w 5tke: wujek Marian, Cindy, Kelly, Jadzia i ja. Cmentarz wyglada bardzo odmiennie od naszych polskich katolickich cmentarzy. Jest polozony na obszernym terenie i dzieli sie na nowa i stara czesc. Roznia sie one nagrobkami. W starej czesci stoja pionowe plyty nagrobkowe natomiast w nowej czesci nie wolno juz stawiac pionowych plyt wiec zastepuja je drobne, poziome plyty, ktorych nie widac wogole z boku. Dlatego daje to troche takie wrazenie jakby cmentarz byl pusta laka. Gdzieniegdzie tylko wystaja kwiaty, znicze, krzyze albo kolorowe balony przy grobach dzieci. Powodem zastosowania obecnie tylko plyt poziomych jest latwosc utrzymania porzadku na cwentarzu przez sluzby cmentarne. Wszystkie groby wygladaja tak samo, mala plyta moze o wym. 40cm x 20 cm. Wyglada to bardzo skromnie i prosto co tymbardziej uderzylo nas. Polskie groby, czasem marmurowe czasem nie bardzo odbiegaja od tego skromnego kawalka na zielonej trawie pokrytego mala plyta. Na plycie nagrobnej widnieje napis: Zona, Matka, Babcia Maria Bylica oraz data urodzin i smierci. Obok wbity jest bialy
krzyz oraz postawiony jest bukiet kwiatow bialo czerwonych, a z flakonu wychodza rowniez dwie flagi: polska i amerykanska. Wujek podszedl do grobu, podtrzymal sie na lasce, i schylil sie aby dotknac plyty nagrobnej. Zaplakal. Nastepnie wyciagnal z kieszeni spodni zdjecie cioci Marysi i polozyl przed krzyzem. Zapalilismy wspolnie znicz i pomodlilismy sie po polsku nad grobem cioci. Pare chwil pozniej w ciszy kazdy z nas zaglebiony w swoich myslach oddalil sie w strone grobu rodzicow Cindy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wujek byl w dobrej formie wiec towarzyszyl nam przez cale popoludnie. Jadzia z Cindy chodzily po sklepach a ja z wujkiem i z Kelly zostalismy w kawiarni i rozmawialismy. Popoludniu odwiezlismy wujka do siebie i niedlugo przyjezdzala Crimi. Od kiedy przyjechalismy do Stanow, Crimi przywozi do domu Daniela swieze drozdzowki i muffiny z piekarni dla nas. Jest bardzo pozytywna osoba. Za kazdym razem jak jestesmy u wujka i ona rowniez jest to stara sie nas ugoscic w imieniu wujka i zawsze cos wystawi na stol z lodowki.
Popoludniu pojechalismy z Kelly oraz z pakunkami piknikowymi do centrum do Chicago na koncert. Odbyl sie on na scenie w parku, gdzie byl wolny wstep a ludzie przychodzili razem ze swoimi znajomymi, przyjaciolmi
i rodzinami, aby na trawie przed scena w srodku miasta posluchac muzyki klasycznej ale przede wszystkim w bardzo milej atmosferze spedzic czas z bliskimi sobie osobami. Polaczenie centrum miasta, spokoju parku, wiezowcow po jednej stronie, jeziora po drugiej, tlumow ludzi siedzacych na trawie, na kocach z koszykami piknikowymi oraz muzyka klasyczna w tle sprawilo wrazenie czegos prawie niemozliwego do osiagniecia w takim miejscu - harmonii. Bylismy tam niecale 3 godziny i odebral nas Daniel. Pojechalismy dalej na wieze Hancock - restauracje i obserwatorium miasta majace 96 pieter. Tam spotkalismy sie jeszcze z Bryanem i razem wypilismy drinki cieszac oczy panorama Chicago noca. Wszystkie rozswietlone wysokie budynki, ulice dzielace miasto na drobne kwadraty, Navy Pier oraz ciemne jezioro tryskaly luna swiatla powodujac przy okazji jedno z wiekszych zanieszyczen swietlnych w USA.
Advertisement
Tot: 0.108s; Tpl: 0.012s; cc: 8; qc: 20; dbt: 0.0825s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb
misio
non-member comment
wow
jestem zachwycony...