Soldier Field and Beer-Pong


Advertisement
United States' flag
North America » United States » Illinois » Chicago
July 23rd 2011
Published: July 25th 2011
Edit Blog Post

This content requires Flash
To view this content, JavaScript must be enabled, and you need the latest version of the Adobe Flash Player.
Download the free Flash Player now!
 Video Playlist:

1: The soccer game 33 secs
Soldier FieldSoldier FieldSoldier Field

Manchester United vs. Chicago Fire
I tak nastala sobota. Troche luzniejszy dla nas dzien poniewaz dopiero na popoludnie mielismy plany. Po sniadaniu pojechalismy w odwiedziny do Wujka Mariana. Kelly nas do niego zawiozla, a wujek czekal juz na nas. W salonie na glownym stole rozlozone byly drobne rzeczy, ktore od nas dostal z Polski: album ze zdjeciami z jego ostatniego pobytu w Polsce, szalik polskiego kibica oraz krakowska podkoszulka. Wujek lubi miec takie rzeczy przy sobie poniewaz w kazdej wolnej chwili moze do nich wrocic. Mozna latwo zauwazyc iz takie drobne upominki potrafia przywolac wiele wspomnien. Wujek bardzo sie ucieszyl ze przyjechalismy do niego. Pokazal nam czesc swojego domu ktorej ostatnim razem nie zdazyl: kuchnie oraz jeszcze jeden pokoj, gdzie znajdowal sie kominek. Nad kominkiem wujek wskazal nam swiatecznego balwanka, ktory po dotknieciu spiewal swiateczna amerykanska piosenke. Wspomnial nam ze w ostatnie swieta z ciocia Marysia dostala ona tego balwanka i uwielbiala go wlaczac i sluchac jak wesolo spiewa. Pomimo braku swiat bozonarodzeniowych wujek zatrzymal balwanka nad kominkiem - przypomina wujkowi o radosci ktora sprawial ciocio Marysi.
Zasiedlismy mniej oficjalnie tego dnia w kuchni, wujek przygotowal dla nas miske czeresni mowiac iz teraz musimy my sprobowac jak smakuja czeresnie na drugiej stronie kuli ziemskiej - z usmiechem wspominal iz w czasie ostatniego pobytu w Targanicach zjadl tyle czeresni jak nigdy dotad 😊 Na kalendarzu ktory wisial nad stolem w kuchni zauwazylismy iz dzien 20 lipca wujek oznaczyl sobie jako: Jadzia i Karol Arrival - czyli przyjazd moj i Jadzi. Nasza siostra Agnieszka podobnie zaznacza wazne daty oraz daty naszych odwiedzin w jej kalendarzu. Od razu skojarzylismy z Jadzia podobienstwo i bylo to bardzo mile spostrzezenie. Wujek przygotowal dla nas pudelko pelne zdjec - zdjec swojej mamy, naszej prababci, zdjec naszego dziadka, w. Krzyska i Jacka jak jeszcze byly dziecmi. Opowiadal o szukaniu swojego ojca, oraz o powodach zrezygnowania z tego pierwotnego planu. Podczas opowiadania zrodzilo sie we mnie pewne pytanie wiec zapytalem wujka, tylko zamiast powiedziec wujku, powiedzialem Babciu 😊 przypuszczam ze bylo to zwiazane z tym ze obecnie nie mam juz zadnego dziadka wiec w sumie kontakt ze starszymi ludzmi w rodzinie mam tylko z babciami i pewnie jakos podswiadomie nasunelo mi sie pierwsze skojarzenie. Mielismy z tego powodu wiele smiechu, a wujek sam przyznal ze przez jego imie, czesto ludzie nie widzac go uwazali ze imie Marian nalezy do kobiety. Z reszta do tej pory czasem otrzymuje wujek jakies listy z przedrostkiem w adresie Mrs. czyli Pani 😊

Po wizycie wrocilismy do Darien i zjedlismy obiad, a zaraz potem pojechalismy z Danielem po w. Krzyska aby go odebrac i razem pojechac na mecz pilki noznej - gral Manchester United i Chicago Fire!!! Jadi byla bardzo podekscytowana poniewaz byla to pierwsze tak profesjonalna gra, ktora miala zobaczyc na zywo. W Ameryce soccer - pilka nozna nie jest bardzo popolurna. Pomimo tego odremontowany stadion Soldier Field byl wypelniony po brzegi 60 tysiacami kibicow obydwu druzyn. Jadzia dopiero w samochodzie zdala sobie sprawe, ze ME to ten ME ktory przyjechal z Europy, a nie jak poczatkowo myslala ze to jakas lokalna druzyna - tymbardziej nie mogla sie doczekac, aby zobaczyc Rooneygo. Ogromne korki wokol stadionu, ktory swym ksztaltem przypomina statek kosmiczny. Dotarcie od przejscia bramek stadionu do miejscowek na trybunach zajelo nam dobre 30 minut - tak wielki jest to stiadion. Gdy wyszlismy na trybuny mozna bylo zobaczyc jak wiele ludzi moze pomiescic! Niesamowite wrazenie ktore zostanie juz u nas na cale zycie - ryk trybun, gdy druzyny wychodzily na murawe, ludzie ubrani w podkoszulki z numerami i nazwiskami swych ulubionych graczy. Mecz sie zaczal, a mi ciagle czegos brakowalo... po chwili zorientowalem sie ze nie ma glosu komentatora, do ktorego przywyklem ogladajac czasem mecz w telewizji. Siedzielismy na najwyzszej trybunie, na szczescie w cieniu ogladajac mecz. W pierwszej polowie Chicago Fire zdobylo bramke, wszyscy hukneli radoscia i tak po 45 minutach prowadzili gospodarze. Przypuszczam iz po przerwie Manchster United stwierdzil ze musi zaczac grac bo inaczej przegraja na wyjezdzie z dosc slaba ogolnie druzyna, jesli chodzi o rankingi swiatowe. I tak w drugiej polowie padly az trzy bramki dla ME. Niesamowite wrazenia towarzyszyly nam przez caly czas, widzac fanow obydwu druzyn i ich reakcje na kazdy slupek, strzal, gol, faul czy tez drobne potkniecia zawodnikow... nigdy tego nie odda zadna telewizja, ani relacja najbardziej obiektywnej osoby. Po skonczonym meczu wyjscie z obiektu trwalo okolo niecalej godziny. W czworke musielismy dotrzec na parking znajdujacy sie centralnie pod stadionem.

Dalej pojechalismy do Bryana - mieszka w samym centrum Chicago na 18tym pietrze, gdzie ma ciekawy widok na miasto a nawet na jezioro - ale tylko pomiedzy blokami 😊 U Bryana spotkalismy sie jeszce z Sara - jego dziewczyna i dolaczyla do nas Kelly. Razem w 5ke poszlismy na kolacje do dosc glosnego pubo-restauracji. Klimat w takich miejscach jest dosc specyficzny, przypomina po czesci irlandzie bary, gdzie
Jadi and her second eyesJadi and her second eyesJadi and her second eyes

She was looking for Rooney!
jest raczej slabe swiatlo. Natomiast na kazdej scianie znajduja sie liczne telewizory, gdzie transmitowano rozne wydarzenia sportowe- w wiekszosci baseball i racing. Do tego bardzo glosna muzyka. Trudno bylo uslyszec osobe siedzaca po drugiej stronie stolika a co dopiero zrozumiec hehe. Dolaczylo do nas paru znajomych Bryana z pracy i studiow i razem chcielismy zamowic sobie jakies piwo oraz zjesc kolacje. Przy przyjmowaniu zamowienie kelner zapytal nas o ID - pytal wszystkich niezaleznie czy wygladaja na mlodych czy na starszych - prawo wymaga od nich wylegitymowania. Dlatego z Jadzia wczesniej przed wyjazdem skserowalismy swoje paszporty oraz wzielismy ze soba swoje polskie prawo jazdy. Chodzilo tylko o udokumentowanie naszego wieku. Kelner wzial od nas ksero paszportu i poszedl zapytac sie menadzera czy moze nam zaserowac piwo czy nie. Wrocil po chwili i przeprosil za to ze nie bedzie mogl naszego zamowienia na drinki zaserwowac poniewaz nie uznaja kopii paszportu... oczywiscie z wiadomych wzgledow nie wzielismy paszportow specjalnie. Jest to dla mnie tak wazny dokument ze na tego typu imprezy sie takich rzeczy nie zabiera. Po co robic sobie klopot... Niestety w tym barze obsluga byla bardziej restrykcyjna niz mozna spotkac w niektorych barach. To bylo bardzo niemile wrazenie, ale traktowali wszystkich jednakowo... no coz, Bryan byl bardzo zly, ale stwierdzilismy ze zjemy tam tylko kolacje, a dalej pojdziemy juz w inne miejsce gdzie zaakceptuja kopie razem z naszym prawem jazdy. I tak po jakims czasie znalezlismy sie przed kolejnym barem ktorego specjalnoscia byl beer-pong. Ochroniarz stojacy przed wejsciem, popatrzyl na nas dziwnie gdy pokazalismy mu kopie naszych paszportow, powiedzial ze prawo jazdy jest wystarczajace i tak nas wpuscil do baru. Beer-pong jest to gra polegajaca na wrzucaniu pileczki ping-pongowej do ustawionych po drugiej stronie stolu kupkow przeciwnikow. Zazwyczaj gra sie parami. Kazda z par ma po 10 kubkow swoich i trafia w kubeczki przeciwnikow. Ktora z druzyn trafi szybciej do wszystkich kolejnych kubkow to wygrywa. Dla mnie i dla Jadzi byla to nowa gra, nigdy w to nie gralismy ani nawet nie znalismy zasad. I tak jako nasza pierwsza gre zagralismy ja z Jadzia przeciwko Kelly i Bryanowi. Oni bardzo dobrze graja i maja duza wieksze doswiadczenie poniewaz jest to bardzo popularna gra w stanach. I tak zaczelismy nasze starcie. Ciezko bylo trafic choc z zewnatrz to wygladalo na duzo latwiejsze. Kelly z Bryanem dobrze sobie radzili i zbili juz nasze 3 kubki kiedy my tylko ich jeden kubek. Ale jakims trafem trafilismy dwa kolejne. Remis. Kolejne dwa - przewaga!! Kazda kolejna pileczka wpadajaca do kubka przeciwnikow wywolywala u nas krzyki niedowierzania polaczonego z satysfakcja! 😊 suma sumarum doszlismy do stanu 2 kubki do 2 kubkow - remis. Obydwie druzyny sie denerwowaly - my moze troche mniej bo nie bylo zadnego obciachu w przegraniu w grze w ktora sie gra pierwszy raz. Wieksza presje miala Kelly I bryan tymbardziej ze byli ich znajomi O tak sam nie wiem jak to sie stalo tak szybko, ja zbilem jeden kubek, a nastepnie Jadzia nie czekajac zbyt wiele zbila kolejny i tym samym wygralismy swoja pierwsza gre beer-pong z Kelly I Bryanem. Cieszylismy sie jak crazy frogs hehe ale najwazniejsze ze wygrana zostala w rodzinie 😊
Spedzilismy dalej czas grajac na zmiane oraz pijac jasne piwo odpowiednio schlodzone. Okolo 2 w nocy wrocilismy do mieszkania Bryana i poszlismy spac. Ale przed tym z Jadzia podziwialismy widok Chicago noca - pelen migoczacych swiatek w oddali, kolorowych przeblyskow ulic i jezdzacych samochow. A wszystko to z 18tego pietra. W koncu polozylismy sie spac, z usmiechem na twarzy iz to wszystko dzieje sie naprawde 😊)


Additional photos below
Photos: 22, Displayed: 22


Advertisement

Kelly and BryanKelly and Bryan
Kelly and Bryan

After Jadi ball hit the last plastic c.


25th July 2011
:)

Piekne;-)

Tot: 0.113s; Tpl: 0.042s; cc: 6; qc: 25; dbt: 0.0296s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 2; ; mem: 1mb