Advertisement
Published: August 9th 2016
Edit Blog Post
Z Fort Bragg pojechaliśmy dalej na północ do krainy, gdzie miasta mają fantastyczne nazwy, jak Eureka, Petrolia czy Arcata. Celem naszej podróży było Ferndale, wiktoriańskie miasteczko żywcem wyjęte z westernu, łącznie ze zdobionymi skrzynkami na poczcie i ręcznie malowanymi szyldami. I jeszcze na dodatek z duńskim dziedzictwem. Nasze spanie nazywało sie Ye Old Danish Inn, właściciel Dun nastojaszczy z żoną Koreanką. Na ścianach kolekcja talerzyków Royal Copenhagen, zdjecia H.Ch.Andersena i czerwona flaga z krzyżem, a w kredensie biało-niebieska antyczna zastawa. Tylko w Ameryce!Ferndale to miasto mleczarskie i okazuje sie, ze Amerykanie sprowadzili tu Dunów, zeby im pomogli krowy paść. Na cmentarzu, z którego roztacza sie widok na pastwiska i ocean, Andersen i Petersen urodzony w duńskim Szlezwiku. Tylko jedzenie pozostało niestety na wskroś amerykańskie; o 19 czynna była tylko "pizza", bo na szczęście nikt nie rości sobie pretensji do nazwy pizzeria, z grubym pajem umazanym kremistym serem i pomidorami. Zamówiliśmy minestrone ewidentnie z resztkami makaronu z całego tygodnia (L zjadł ze smakiem), podobnie lasagne (Q pluł i zachwalał moje spaghetti z vongolami). Następnego
dnia rano otwarta była cukiernia serwująca cukier w rożnych kształtach i odmianach, i omleciarnia. Zawsze bawi mnie w Ameryce, ze zamawianie jest takie skomplikowane: czy chleb taki czy śmaki, a jakie mleko, jaka kawa, jaki rozmiar, a czy pomidorek w kratkę czy w paseczek, w środku czy na boku, a w koncu wszystko i tak smakuje jak pianka. Nadmorska droga z San Francisco na północ prowadzi nad samym morzem, ale w pewnym momencie za Ferndale, odbija na zachód. Omija tym samym Lost Coast, Zagubione Wybrzeże, fragment Stanów całkiem dziki, bez dróg (zrezygnowano oficjalnie w 1984) i prawie bez żywej duszy. To okolica znana też jako Szmaragdowy Trójkąt, obejmujący hrabstwa Mendocino, Humboldt i Trinity, to też rejon, gdzie mając zezwolenie ze względów medycznych, można uprawiać legalnie do 99 roślinek marihuany. Sęk w tym, że pieniądze można dopiero zarobić uprawiając ich o wiele więcej. Znalazłam na ten temat ciekawy artykuł :
http://narrative.ly/my-dreamy-dangerous-season-with-the-weed-harvesters-of-california-cannabis-country/ W okolicy rośnie dobrze marijuana, ale wcześniej rosły tam sekwoje. My oglądaliśmy te w Humboldt National Reserve, po drodze do Ferndale. Absolutnie
zniewalające, jakby przybyły z innej krainy, świata gigantów. Podobne uczucie miałam w ruinach Baalbek w Libanie: ponad ludzką miarę, choć akurat te ostatnie zostały przez człowieka stworzone. Znalazłam taki krótki film pokazujący wielkość tych drzew:
https://m.youtube.com/watch?v=-4E-rw3AP_o Dzieci też były zafascynowane wielkością sekwoi, M chciała się wspinać (na te leżące) jak na nie kończącym się placu zabaw.
Z Ferndale pojechaliśmy jeszcze na dziką wielka plaże, zeby pożegnać sie z oceanem i dalej niestety musieliśmy odbić na wschód, spędzając następne dwa dni w drodze. Jechaliśmy przez cudnie wsiową Amerykę, mijali znów mnóstwo camperów, dinerów i miasteczek o populacji 100. Nocleg wypadł nam w miejscu o nazwie Red Bluff, gdzie nie ma zupełnie nic, choć jest miasto. I nawet hotel z basenem, w którym dzieci się następnego dnia przechlapały ku zdziwieniu obsługi, bo chyba od tygodni już nikt z niego nie korzystał; ludzie przyjeżdżają wieczorem, śpią, rano jedzą chrupki z mlekiem że styropianowego talerzyka, piją mętną kawę i w drogę. My jeszcze poprzedniego wieczora zjedliśmy kolacje - pierwszy raz w życiu byłam w restauracji Applebee's. Grill house niby, sieciowy, telewizory na ścianach, a w dziecięcym menu gwiazdką zaznaczone
dwa dania, co mają jakieś warzywo (u nas to były absolutnie zdechłe marchewki), że to asocjacja na rzecz zdrowego żywienia dzieci zaapobowała. Q czyta tu etykiety na jedzeniu jak wariat, wypomniał mi nawet, jak kupiłam swoją ulubioną Arizona ice tea, że sama słodycz, no i faktycznie. A ja trochę odpuściłam - wakacje! Ale faktem jest, że o ile owoce nawet można spotkać, to warzywa są sprawą super premium. W innej knajpie dziś chcieli 3 USD, żeby zastąpić dziecku frytki warzywem. Zawsze za to będzie ser i dressing.
A na koniec piosenka o tym, jak palmy spotykają się z iglakami tylko w północnej Kalifornii:
https://m.youtube.com/watch?v=2EKD55gWeFg
Advertisement
Tot: 0.068s; Tpl: 0.015s; cc: 15; qc: 22; dbt: 0.0242s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb