Persepolis.


Advertisement
Iran's flag
Middle East » Iran » South » Persepolis
April 27th 2009
Published: April 27th 2009
Edit Blog Post

Rano przyjechala po nas pani przewodnik i zabrala nas do starozytnego Persepolis. Jako tlo historyczne niech posluzy link:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Persepolis
Dzis przy Persepolis jest wielki parking i smierdzace kible. I stosunkowo duzo turystow, na szczescie rowniez lokalnych. Sa tez pozostalosci miasteczka namiotowego, ktore pobudowal ostatni szach w 1971 i gdzie zorganizowal gigantyczna impreze - kolejna ekscentryczna zachcianke, ktora przyczynila sie do jego upadku. Gdy juz sie to wszystko minie i wejdzie sie po wielkich schodach na plaskowyz, na ktorym lezy miasto, ukazuja sie imponujace ruiny palacow - w Perspolis nikt nighy nie mieszkal, sluzylo tylko reprezentacji. kolumny i sciany wybudowane byly z kamieni wapiennych, laczonych olowianymi klamrami. Ozdobione rzezbami i plaskorzezbami, ktore opowiadaja historie dynastii. Dachy palacow byly z drewna i slomy, wiec gdy Aleksander Wielki podpalil miasto, palilo sie pieknie, stopily sie olowiane klamry i czesc konstrukcji zaczela sie rozpadac. Dzis czesc budowli jest zrekonstruowana, ale szczegolnie piekne sa szczegolowe plaskorzezny, ktore ukazuja narody skladajace dary w ofierze perskim krolom - kazda nacja pokazana jest w charakterystycznych strojach i niesie lokalne produkty - Grecy niosa welne, Ormianie - wino, etc.
Nad miastem goruja grobowce krolow. Kilka grobowcow lezy tez kilka kilometrow dalej - w Nekropolis. Tam spoczywa m.in. Dariusz Wielki. Natym samym miejscu znajduje sie starozytne obserwatorium, ktore na miejsce swojego kultu wybrali rowniez zaratustranie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaratustra
W Perspolis bylo tez nam juz bardzo goraco, ani kawalka cienia. Gdy odsunelam troche chustke i ukazal sie swiatu kawalek mojego dekoltu, w tunice, ktora w Polsce uwazana bylaby za bardzo konserwatywna, jesli chodzi o wyciecia, zaraz zostalam upomniana przez lokalnego brodacza, zeby sie lepiej zakryc! W Persepolis tez napadaly na nas co jakis czas bandy dzieci, ktore pytaly, co myslimy o Iranie albo ewentualnie krtzyczaly tylko hello! tym krzyczacym zaczelam robic zdjecia, wiec zbiegla sie cala grupa, ktora malo mnie nie stratowala, ale jedna mala dziewczynka poprosila, czy sama moze zrobic zdjecie, czym mnie wzruszyla. Efekt jej wysilkow zalaczam. Duzo ludzi pyta tu, co myslimy o Iranie i nie wiemy, co im odpowiadac, czy calkem szczerze, czy tylko czesciowo. No i mowimy, ze jest super i bardzo nam sie podoba, bo jakos boimy sie rozmawiac z nimi o polityce. Tylko niektorzy sami pozwalaja sobie na komentarze.
Po poludniu poszlismy nma pbchod miasta : park, gdzie panie w czarnych szatach do ziemi zwane przez nas pingwinami bawily sie dziecmi na lodkach na jeziorku wielkosci kaluzy, a inne, co wzbudzilo nasza wielka radosc, probowaly uprawiac w pingwinich powiewajacych szatach namiastke sportu na ustawionych w parku metalowych maszynach. Dla panow silownie widzielismy pozniej, wygladala calkiem normalnie, ale wyglada na to, ze w Iranie fitness dla pan to ciagle niezeksplorowana nisza biznesowa. Zaszlismy do cukierni, gdzie mieli pyszne lokalne odmiany baklawy, a w koncu trafilismy do libanskiej restauracji, gdzie mialam nadzieje zjesc porzadna kolacje. Nic bardziej mylnego. Nie bylo falafela, tebuleh ani halumi. Kelner nie wiedzial, co to hummus. Potem okazal sie nie byc kelnerem. Porozumiewalismy sie na migi, chyba proponowal, ze jak chce kupic warzywa, to moge sobie isc do sklepu obok. Potem wyjelam lonely planet i pokazywalismy sobie w ksiazce, co chcemy powiedziec. Postanowilam jednak mowic do nich w farsi, bo w sumie wymowa nie jest trudna, a za kazdym razem zamowienie czego, co nie jest kebabem albo szaszlykiem to droga przez meke. tym razem w sklepie obok mowiacy po angielsku pan robil zakupy, wiec nasz restaurator go poprosil, zeby nam pomogl zlozyc zamowienie. W efekcie dostalismy moze nie dokladnie to co chcielismy wyobrazajac sobie kolacje libanska, ale na pewno wszystko, co mieli za lada. Jako warzywo dostalam talerz swiezej miety i estragonu. Do tego hummus, jogurt i chleb. I salata polana rozowym odblaskowym sosem. Miete wsadzilam z cukrem do herbaty i jakos dalo sie wypic.
Aha, a wczesniej udalysmy sie po nowe iranskie plaszczyki. Tzn. Ania kupila plaszczyk, a ja po dzisiejszym upale chyba jednak przerzucam sie na tuniki. Juz troche pieniedzy na te lokalne stroje poszlo, wiec mam nadzieje zainicjowac nowa mode w Wwie, zebym tez je mogla nosic po powrocie.






Additional photos below
Photos: 10, Displayed: 10


Advertisement



Tot: 0.072s; Tpl: 0.011s; cc: 12; qc: 31; dbt: 0.0445s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb