Shiraz. No Shiraz wine.


Advertisement
Iran's flag
Middle East » Iran » South » Shiraz
April 26th 2009
Published: April 27th 2009
Edit Blog Post

W niedziele rano polecielismy do Shiraz. Jakies 500 km na poludnie w linii prostej. No i od razu bardziej goraco, okolo pewnie 25 stopni w miescie, bardzo przyjemnie, gdyby nie te chustki na glowach, dlugie spodnie i dlugie rekawy. I zakryte buty. Mowi sie, ze Shiraz to miasto poetow. Jezeli tak, to ich romantyczne dusze z pewnoscia objawiaja sie w fakcie, ze tu przynajmniej zatrzymuja sie, zeby przepuscic pieszych na ulicy. W Teheranie kazde przejscie przez ulice moglo byc ostatnim. Stad tez wywodzi sie nazwa wina Shiraz. My jednak musimy sie tylko raczyc whisky, ktora M&A udalo sie przemycic w walizce. Po nocy wiec rozpijamy ja z kolka w szklankach do mycia zebow. Na trawienie. A propos trawienia, mam nadzieje, ze dzis uda mi sie sie zaciagnac towarzystwo do libanskiej knajpy, bo iranska kuchnia zdecydowanie nie sprzyja wegetarianom. Szaszlyk, kebab, szaszlyk z barana, kurczaka czy czegokolwiek, ale ryba nawet jak jest w menu (oczywiscie tez pod postacia kebaba), to i tak w rzeczywistosci jej nie ma. Wczoraj na kolacje jadlam ryz, chleb, jogurt i salate, podczas gdy towarzystwo raczylo sie baranem. Bylismy w super restauracji na szczycie wzgorza, z widokiem na miasto i mlynskie kolo z ktorego dobiegaly krzyki jak z czyscca. Do knajpy zawiozl nas taksowkarz - to byla jego rekomendacja, bo ucieklismy z polecanej przez lonely planet turist trap, gdzie 20 minut czekalismy zanim ktos podal nam karte - obsluga szykowala sie na przyjecie jakiejs grupy. A w naszej restauracji byli tylko lokalni, kelnerzy nie mowili po angielsku, wiec pokazywalam im w LP zdanie "I am vegetarian", a oni wertowali ksiazke, chcac mi pokazac, ze maja dla mnie kurczaka.

W ciagu dnia zwiedzalismy meczety - ozdobione bajkowymi kaflami - malowanymi w geometryczne wzory i kwiaty. Nie do pomyslenia, ze dwiescie lat temu ta religia tworzyla arcydziela, a jednoczesnie zdolna jest dzis do takich okrucienstw. Blekitne meczety ozdobione kolorowymi kaflami maja na dziedzincach oczka wodne, wokol ktorych rosna kwiaty, niewiele roznia sie od krolewskich pawilonow, gdzie w ogrodach plumkaja fontanny i rosna roze. Palace zdobione sa szkielkami i lustrami - Svarovsky by sie nie powstydzil. Bylismy tez na bazarze, ktory jest troche wymarly. Sprzedaja dywany i przyprawy. Wiecej przypraw, niz jedzenia: rozane platki, mieta, liscie laurowe, szafran, estragon, suszone cytryny, maja tez mnostwo bakalii. Obiad tez jedlismy na markecie - ja, jak zwykle, baklazana, towarzystwo jadlo dizi - lokalny specjal z ... barana z cieciorka i karoflami - najpierw je sie wywar z zamoczonym chlebem, a potem ubija reszte tluczkiem na talerzu..



Additional photos below
Photos: 13, Displayed: 13


Advertisement



Tot: 0.442s; Tpl: 0.01s; cc: 13; qc: 64; dbt: 0.152s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb