Dzisiejszy dzien byl absolutna mordega. O 8.30 zlapalaysmy riksze I wio na dworzec. Upal niemilosierny juz od samego rana. Zapakowalysmy sie w autobus jadacy do Ganganagar - 8h w scisku, upale, ktorego sila rosla w zastaraszajacym tempie gdyz zblizamy sie do pustyni, smrodzie niemytych hindusow I wlasnym pocie tryskajacym z kazdego mozliwego miejsca. Autobus wyplul nas ze swojego wnetrza w jakims zapomnianym przez Sziwe miescie. W ciagu kilku minut zgromadzil sie wokol nas tlum gapiow. 50 par oczu wpatrzonych w nas z rozdziawionymi gebami. Czulysmy sie strasznie, atak paniki byl juz blisko, zaczelo sie krecic w glowie, bylysmy osaczone ze wszystkich stron. Tlum zaczal sie powoli zblizac I w koncu padlo pytanie o kraj I imiona wiec atmosfera zaczela sie troche rozluzniac. Ale wolimy wiecej czegos takiego nie doswiadczyc. Po chwili grozy wsiadamy do kolejnego autobusu,
... read more