Advertisement
Published: September 22nd 2007
Edit Blog Post
Na chwile zostalem "kierowca" slonia.
Opiekunowie tych wielkich zwierzat, siedzac na nich tuz za glowa, lub na samej glowie! W grudniu 1941 r., wkrotce po przystapieniu do II wojny swiatowej, Japonia obawiajac sie blokady Zatoki Bengalskiej przez aliantow, zaczela szukac inej drogi pomiedzy zdobytymi terytoriami, rozciagajacymi sie od Singapuru do polnocnej granicy Birmy. Jej trasa zostala wytyczona dolina rzeki Kwai, mimo ze teren byl niemal calkowicie niedostepny dla czlowieka! Do prac przy budowie zaciagnieto ponad 60 tys alianckich jencow wojennych, oraz o czym sie mowi duzo mniej poad 200 tys azjatyckich robotnikow. W trakcie budowy przy uzyciu naprymitywniejszych narzedzi przemieszczono 3 mln metrow szesciennych skal i wybudowano ponad 14 km mostow. Kiedy po 15 miesiacach ukonczono linie, zasluzyla ona w pelni na miano "kolei smierci" - jej powstanie kosztowalo zycie 16 tys jencow i 100 azjatyckich robotnikow. Po powrocie do Bangkoku, postanowilismy wykupic sobie 3-dniowa wycieczka do prowincji Kranczanaburi. Zostalo nam juz naprawde malo czasu w Azji, wiec gdybysmy tego nie zrobili, to na wlasna reke pewnie nie zdazylibysmy tego zobaczyc...
Pierwszego dnia zobaczylismy
cmentarz wojenny na ktorym zostala pochowana wiekszosc alianckich zolnierzy zmarlych przy budowie lini kolejowej ( statystycznie, budowa kazdego kilometra tej lini kosztowala zycie 38 alianckich zolnierzy). W rownych rzedach znajduja sie 6982 groby jencow wojennych. Jest tam naprawde cicho i
widac, ze rodziny tych zolnierzy nie zapomnialy o nich i hojnie sponsoruja cmentarz. Nastepnie udalismy sie do
muzeum II Wojny Swiatowej , ktore szczerze mowiac oprocz naprawde bogatej kolekcji fotografii, ktore japonczycy robili wiezniom ( kiedy warunki w obozie nie byly jeszcze takie tragiczne, bo kiedy wyraznie sie pogorszyly zdjec juz nie robiono... ) nie zrobilo na mnie wiekszego wrazenia. No moze jeszcze taras widokowy z ktorego mozna bylo zobaczyc rozslawiony przede wszystkim dzieki filmow David Lean'a , ktory nagrodzony zostalo 7 Oscarami -
"Most na rzece Kwai" . Sam most szczerze mowiac wieksze wrazenie robi na zdjeciach, ale niewatpliwie jest magnesem, ktory sciaga tlumy turystow. Przyjrzelismy sie, przeslismy sie, zrobilismy zdjecie, nagralismy krotki film i poszlismy sobie dalej... Nastepna atrakcja przygotowana dla nas tego dnia byla juz zupelnie innym doswiadczeniem... Byl to
przejazd pociagiem po najslynniejszym i najbardziej niebezpiecznym odcinku lini kolejowej okreslanej mianem - kolei smierci. Obfitowala ona w piekne widoki, ktore zapieraly dech w piersiach, a jadac na odcinku, ktory wydawal sie wrecz przyklejony do skaly z jednej strony u wielu pewnie powodowal przyspieszone bicie serca. Tego dnia zjedlismy jeszcze obiad, oraz zobaczylismy wodospad
Soi Yak , gdzie amatorzy kapieli mogli probowac swoich sil
Most na rzece Kwai.
Film pod tym samym tytulem, opowiadajacy o nieludzkiej pracy wiezniow nad koleja smierci, w rezyserii David Lean'a zdobyl 7 Oscarow. u podnoza samego wodospadu. Noc spedzilismy... na rzece Kwai! Doslownie na rzece Kwai, poniewaz mieszkalismy w
plywajacym domu, ktory byl zacumowany do brzegu ogromnymi linami, a wchodzilo sie do niego po cienkich mostkach. Najfajniejsze uczucie bylo, kiedy stalo sie w pokoju i spogladalo za okno. Widzialo sie plynaca rzeke, ale wrazenie bylo takie, ze po prostu plynie sie po tej rzece! Sam pokoj bardzo ladny, a nawet powiedzialbym najladniejszy w jakim do tej pory mieszkalismy w Tajlandii.
Drugi dzien, takze nas nie zawiodl. Zapomnialem wspomniec, ze plywajace domy w ktorych spedzilismy noc nalezaly do tzw kampusu sloni... Dlatego idac np na sniadanie lub dzien wczesniej na kolacje, musialem uwazac na ogromne sloniowe miny... No coz, ale za jedna z pierwszych rzeczy jaka widzialem tego dnia byla slonio-myjnia, chlopak stajac na sloniu z wezem po prostu go myl 😊 Widok naprawde niecodzienny dla europejczyka, tutaj jest niczym specjalnym. Po 45 minutach
siedzialem juz sam na sloniu! Co moge powiedziec o jezdzie na sloniu? Jest na pewno znakomitym przezyciem, kontakt z tak ogromnym zwierzakiem dostarcza mnostwa zabawy. Slonie sa po prostu niesamowite. Samo siedzenie i bujanie sie przy kazdym kroku pare metrow nad ziemia dawalo okazje chodzenia glowa w...drzewach 😊 Przejezdzka
Przelecz ognia piekielnego
W tym miejscu prace nad koleja smierci byly najciezsze. tym wielkim kolckiem z traba trwala okolo godziny, kiedy zszedlem postanowilem sie troche pobawic i zaczalem robic zapasy ze sloniem on uzywal traby ja calego ciala! Kiedy siedzialem obok niego ( on stal 2 metry nizej ale glowe mial na wysokosci mojego ciala ) polozyl mi trabe na nogi... Myslalem, ze zaraz mnie wcisnie w ziemie! Byla taka ciezka! Sama skora slonia, jest bardzo twarda, wiec laskotanie ani tzw giglanie nie wchodzilo w gre... Mozna bylo za to podac sloniowi do pyska banana!
Starczy juz o sloniach, bo to przeciez nie koniec tego dnia... Choc splyw na bambusowej tratwie byl tragicznei nudny i na szczescie trwal tylko 25 minut( choc mysle, ze byl nudny przede wszystki dlatego, ze byl bezposrednio po przejezdce sloniami). Nastepnie udalismy sie do
Przeleczy Ognia Piekielnego .
Zeby zachowac staly poziom biegnacej nierowna dolina rzeki Kwai linii kolejowej, jency musieli wybudowac caly szereg nasypow i estakad, a takze, w bardzo wielu miejscach, wykuc droge gleboko w litej skale. Najdluzszemu odcinkowi nadano nazwe Przelecz Ognia Piekielnego, z powodu migotliwych swiatel plonacych podczas pracy noca ognisk. Przebicie skaly na tym odcinku zajelo trzy miesiace calodobowej pracy przy uzyciu prymitywnych narzedzi. W tym miejscu
Cmentarz wojenny
Pochowanych jest na nim prawie 7000 alianckich jencow wojennych! prace nad koleja smierci byly najciezsze. Ludzie gineli kazdego dnia z powodu osuwisk kamieni, lub nieludzkiego traktowania.
Po wizycie w przeleczy grupa sie podzielila, a wlasciwie dwojka Polakow - Marcina i ja postanowila, ze woli sie wybrac do jaskini niz do Swiatyni Tygrysow. Czy bylo warto? To jest malo powiedziane! Dla mnie byla to najbardziej ekscytujaca wedrowka po jaskini w zyciu. Przy wejsciu nie wiedziec czemu, musielismy wpisac swoje imie, nazwisko i narodowosc do ksiazki. Tam zaskoczylismy sie pierwszy raz... W ostatnich 20 dniach miejsce to odwiedzilo ledwie 20 osob! Zeby bylo smieszniej razem z nami 9 Polakow... Ruszylismy wiec przed siebie, nie wiedzac czego oczekiwac. Najpierw musielismy przedostac sie okolo 2 km przez dzungle na piechote. Potem bardzo ostre podejscie, bo bardzo sliskich kamieniach i dotarlismy pod wejscie. Tam czekal juz na nas "przewodnik", ktory odpalal lampe gazowa... Wtedy jeszcze nie wiedzialem, ze bedzie to jedyne zrodlo swiatla w jaskini! W dodatku miejsce to byly calkowicie nie przygotowane dla ruchu turystycznego! Rozwalajace sie drabiny, ktorych szczeble, byly potwornie sliskie, brak oswietlenia, brak wytyczonej trasy itp powodowaly, ze wedrowka momentami robila sie bardzo ekscytyjaca. Czasami tylko pojawial sie problem, kiedy idacy z przodu przewodnik, trzymajacy swiatlo znikal w przejsciu na
dol, a ja idac na szarym koncu, czyli po prostu za Marcinem, zostawalem sam w "egipskich ciemnosciach"! Pierwszy raz w zyciu, widzialem, ze nic nie widzialem! Latajace nad naszymi nietoperze, oraz male robaczki majace czulki chyba z 6 razy dluzsze niz ich cialo towarzyszyly nam przec cala droge. Warto dodac, ze wlasnie w jaskiniach na tym terytorium Tajlandii, odkryto najmniejszego ssaka na swiecie - nietopoerza o dlugosci ciala nie przekraczajacej 2 cm!
W ten oto sposob skonczyla sie nasza wycieczka... Chociaz pisalem, ze to wycieczka 3-dniowa faktycznie trwala 2 dni...Ostatniego dnia, program przewidywal rejs lodzia, wizyte s 2 swiatyniach, natomiast nam zaproponowano wodospad za 500 bahtow czyli jakies 15$ lub czekanie! Oczywiscie nikt nam o tym wczesniej nie wspominal, a ze srodkow na to juz nie mamy, zmuszeni bylismy czekac. Po powrocie zrobilismy awanture w biurze, gdzie kupowalismy wycieczke i dostalismy zwrot polowy kosztow calej imprezy! Zadowoleni poszlismy oddac sie w rece naszego nalogu - owocowego shaka! Wieczorem poszlismy jeszcze na jedna z ostatnich juz imprez w Bangkoku i w ogole podczas naszego wyjazdu.
Advertisement
Tot: 0.143s; Tpl: 0.013s; cc: 14; qc: 55; dbt: 0.0612s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb