Safari na pustyni


Advertisement
India's flag
Asia » India » Rajasthan » Jaisalmer
August 5th 2007
Published: October 2nd 2007
Edit Blog Post

To pierwszy dziewn naszej przygody z wielbladami. Docieramy do bazy wyjsciowej I z okrzykami podniecenia dosiadamy naszych jednogarbnych rumakow. Po godzinie jazdy w upale zaczynaja nas troche bolec tylki I nogi ale I tak jest zabawnie. Probujemy roznych sztuczek zeby zmusic do biegu lub zatrzymac te komiczne zwierzaki. Do pierwszego przystanku, bujajac sie w siodle prowadzimy zyciowe dysputyJ. Gdy zsiadamy ledwo mozemy sie poruszac, mamy zdretwiale konczyny ,na tylku pojawily sie odparzenia, ale po chwili odpoczynku nabralismy sil by zaatakowac aparatami okoliczne widoki.

Marcin bardzo szybko dogaduje sie z przewodnikami I zaraz pomaga im przy gotowaniu, myciu piaskiem naczyn a pozniej w lapaniu na lasso wielbladow.

Po godzinnym odpoczynaku dolaczaja do nas Andrea I Michael ( znajomi z Anglii), pakujemy manatki I ruszamy dalej, musimy przed zmrokiem dotrzec do noclegowni. Po drodze lapie nas ulewa, w czasie ktorej wielblady zaczynaja panikowac, skacza I skowycza wnieboglosy. Ten, na ktorym siedzi Marcin ma powazne problemy psychologiczne - serio, serio

Przemoczeni do ostatniego wlosa suniemy dalej. Tylek zaczyna doskwierac, nogi zamieniaja sie w obwarzanki, wokol slady wezy I innych pustynnych stworzen. Po kolejnych 2h jazdy na dzikich ogierach pustyni docieramy do wydm. W zwiazku z monsunem na pustyni jest wiecej zieleni
Skoki na wydmachSkoki na wydmachSkoki na wydmach

Brytyjski pilot robi to co lobi najbardziej - lata
niz zoltego piasku, ale fragment na ktorym mamy sie przespac wyglada imponujacoJ.

Bierzemy butelke rumu, cytryny, cole I idziemy polezec na rozgrzanym piasku. Zaraz dolacza do nas reszta ekipy I zaczynamy polsko-angielsko-koreanska impreze. Wszyscy sie rozkrecili po cieplym rumie wiec inicjujemy(druzyna z Polski) szalencze skoki I turlanie sie z wydm - tak sie bawia 30latki. Nawet introwertyczni Koreanczycy poddali sie tym spontanicznym wariacjom. Na 1,2,3 rozpedzeni rzucalismy sie z wydm. Piasek mielismy wszedzie, twarze pokryte do ostatniego miejsca, ani kropli wody do umycia - no w koncu jestesmy na pustyni.

Czekalismy na deszcz, ktory zmyje z nas kilogramy piachu, ale jak to zwykle bywa, gdy sie czeka to sie nie doczeka. Cos tam pokropilo, ale nie na tyle zeby byc dla nas wybawieniem. Pozniej impreza przeniosla sie do szalasu, gdzie zaczely sie toasty I przemowienia w 3 jezykach.

W miedzyczasie nastapil maly zgrzyt pomiedzy nami a przewodnikami, no oczywiscie chodzilo o pieniadze.

Teoretycznie mielismy byc w miejscu malo turystycznym, ale jak poprosilismy o piwo jeden z nich wyrwal sie I w ekspresowym tempie dostarczyl nam zimnego browara. No tak SAB KUCZ MI LEGA!!

Zasypiamy zmeczeni 40km od granicy z Pakistanem…






Additional photos below
Photos: 3, Displayed: 3


Advertisement

Skoki z wydmSkoki z wydm
Skoki z wydm

No my tez sie niezle popisalismy


Tot: 0.155s; Tpl: 0.034s; cc: 8; qc: 53; dbt: 0.1059s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb