I LOVE SICHUAN!!!


Advertisement
China's flag
Asia » China » Sichuan » Chengdu
July 15th 2007
Published: August 11th 2007
Edit Blog Post


Terakotowa Armia sala 1
Zaczne, moze od poczatku, zeby wszystko bylo chronologicznie ustawione.
A wiec tak jak pisalem wczesniej mielismy zamiar udac sie do Terakotowej Armii. No i jak pisalismy tak zrobilismy. Autobus z cetrum Xi'an dojezdzal prosto pod "park" za ktorym bylo schowane miasteczko turystyczne pod nazwa Terakotowa Armia. Bilet nie tak zle jak myslelismy tylko 45 Y, w przewodniku bylo 90 Y i tak samo placiliy osoby, ktore tu bylo rok temu. Jednak widocznie troche sie zmienilo, pokazalismy nasze ISAC i dostalismy znizke studencka😊 Co do samej Armii, to jest ona wystawiona w miejscach, w ktorych zostala znaleziona ( przypadkowo chyba w 1976 przez dwoch wiesniakow kopiacych studnie ). Jednak dla bezpieczenstwa tych bezcennych eksponatow, wszystko zostalo zabudowane hangarami, ktore chronia ten zabytek przed warunkami atmosferycznymi. Wlasciwie na miejscu znajduja sie 3 taki hangary
1 - najwiekszy, wchodzac widok na chwile zapiera dech w piersiach, bo na przeciw Ciebie w dole stoi prawdziwa armia! W tej czesci znajduje sie najwiecej zolnierze zachowanych w dobrym stanie
2- srednia, przypomina raczej pole po bitwie z porozrzucanymi czesciami cial zolnierze. Wiekszosc zostala zniszczona, ale na pocieszenie w jednym z bokow tego pomieszczenia, w duzych gablotach stoja 4 nienaruszone praktycznie eksponaty, ktorymi mozna sie przyjrzec naprawde z
Terakotowa Armia
Kazda twarz jest inna... Niektorzy archeolodzy, uwazaja, ze to twarze prawdziwych zolnierzy...bliska ( we wszystkich hangarach chodzi sie do okola, wiec nie ma mozliwosci zblizenia sie blizej do Armii niz 5 metrow.
3- bardzo mala, w ktorej zolnierze nie stoja juz w takim porzadku, jak w pozostalych, ale jest tak dlatego, ze prawdopodobnie, przedstawia ona kwatere dowodcow.

Podsumowanie: Sam Xi'an zachwyca przez 10 minut, potem niestety staje sie troche monotonny, jedzenie niedobre, w dodatku parno i duszno. Widzielismy jeszcze pare miejsc w tym miescie jak chocby Wielka Pagoda DZikiej Gesi, ktora jest na zdjeciu, ale to w sumie, bardziej od strony historycznej ciekawe miejsce niz samo w sobie. Pewnie Xi'an zapamietalbym duzo gorzej, ale efekt uratowal pokaz ( chyba codziennie, my o tym nie wiedzielismy wpadlismy przez przypadek :D ) tzw grajacych fontann. Muzyka powazna w tle, ale setki strumieni wody, synchronicznie z muzyka sie wystrzliwuja w gore wode. Cos podobnego mozna zobaczyc w Barcelonie.

No, ale zostawie juz Xi'an w spokoju, obecnie znajduje sie w stolicy prowincji Sichuan - Chengdu. Podroz z Xi'an do Chengdu trwala 18 h oczywiscie najtanszym pociagiem w najtanszej opcji😊 Nie bede po raz kolejny opisywal co i jak, napisze tylko, ze udalo sie nam wyskoczyc pierwszym z bramek, odrobinem cwaniactwa potem wywalczylismy miejsce
Upsss zapomnialem o tym napisac :D
Bedac w Xi'an odwiedzilismy ciekawe miejsce... Wielki meczet - polaczenie kultury Arabskiej z Chinska sprawilo, ze uznaje to miejsce ze najciekawsze miejsce oprocz Terakotowej Armii A Xi'an. Na zdjeci... w ktorym chcielismy siedziec,a raczej po rozlozeniu lezec w pozycji embrionalnej i nawet nie bylo najgorzej. Troche spalismy, wiec podroz mozna zaliczyc do udanej, nie bylo tez tak duzo ludzi, powiedzmy bylo tyle ile najwicej sie zdarza w Polskich pociagach :D...W pociagu spotkalismy jeszcze dwoch Holendrow, ktorych poznalismy pare dni wczesniej i okazalo sie, ze bedac w Xi'anie zrobili to samo co my - zabukowali sobie miejsca w Hostelu w Chengdu, zaleta takiego wczesniejszego rezerwowania miejsc jest fakt, iz jest sie odbieranym z dworca � wiec zobaczylismy wielka kartke ze swoimi imionami i taksowka, dostalismy sie do hotelu ( za free oczywiscie 😊 ) Tutaj musze jeszcze dodac, ze razem z Marcinem zdecydowalismy sie na najtansza opcje jaka istniela w ogole do spania w Chengdu ( koszt 15 Y, czesto wiecej place za obiad :D ), a wiec mieszkamy w domitorium z 13 lozkami, na poddaszu. Klimat jest niesamowity, okna sa caly czas otwarte, jest troche goraca w sali znajduje sie chyba z 7 takich stojacych wentylatorow, na jednej ze scian jest otwor o srednicy jednego metra, ktory po prostu tam jest i nie ma w tym miejscu okna, tylko taka sobie od tak dziura 😊 to jest nie do
Grajace fontanny w Xi'an
opisania, dlatego wszystkich chetnych zapraszam po powrocie do obejrzenia filmu z wyjazdu na ktorym zostanie to uwiecznione.

Po zakwaterowaniu okolo godziny 16 wyszlismy na rozpoznanie i zwiedzanie miasta. Pierwsze kroki skiierowalismy do BANK OF CHINA, aby wymienic pieniadze. No i szok... Wszyscy mowia po ang w banku, w dodatku lepiej ode mnie...Do tej pory to bylo w Chinach praktycznie nie do pomyslenia, skorzystalem, wiec z okazji i wymienilem czesc swoich czekow podroznych ( Americna Express ). Dalej przypadkowo wybralismy sobie jedna z mniejszych atrakcji Chengdu na mapie, bo byla po prostu w okolicy.

Swiatynia Wunschu. BAJKA BAJKA i jeszcze raz BAJKA... Piekne miejsce, do ktorego wielu ludzi przychodzi sie modlic, jest tam malo turystow. Do okola czuc won kadzidelek, ktore zapala sie podczas modlitwy. Niesamowity spokoj, panujacy w tym miejscu, po prostu sprawil, ze poczulem sie odrobinie mistycznie. W dodatku znajdowaly sie tam tablice, tlumaczace wiele zasad Buddyzmu. Zrobilo to wszystko na mnie bardzo duzo wrazenie. Moze na zdjeciach tego nie widac, ale naprawde to jedna z najpiekniejszych chwil jakie do tej pory spedzilem w Chinach. W dodatku w ogrodach, przyswiatynnych w zadzawkach plywaly dziesiatki o ile nie setki malych zolwi!!!

Samo Chengdu jest troche Europejskie, nie
Nasz przedsionek z pociagu zdjecie z gory
Plecaki ustawione jeden przy drugim zwiazane sznurem zeby sie nie przewracaly, plecaki male kladlismy pod glowe i zwijalismy sie w klebek😊 slychac tutaj tyle klaksonow jak w innych miastach, jest czysciej i co chyba najwazniejsze ludzie sa duzo milsi niz na polnocy Chin. Jak do tej pory nikt nie chcial nas jakos specjalnie oczukac na cene. Oczywiscie w niektorych miejscach sie targujemy, ale nie wyglada to tak jak wczesniej.

Spedzilismy tam sporo czasu, ale nie wiedzielismy ze ten wieczor, ma sie dopiero dla Nas rozpoczac...Zapomnialbym, poszlismy potem na Plac Tianfu, cenrtralny punkt Chengdu, na ktorym stoi ogromy ( moze nie taki ogromny ale duzy ) posag Mao Ze Donga, na tle ktorego wiele osob robi sobie zdjecia. No, ale wieczor zblizal sie szybkimi krokami, wiec trzeba bylo cos zjesc, a ze jedzenie jest jedna z atrakcji ten prowincji ( Siuchuan food ) nie moglismy sobie odmowic tej przyjemnosci. Na uliczce, przy ktorej znajduje sie nasz hostel, powstala jedna wielka restauracja z ogrodkami rozlozonymi na cala szerokosc ulicy. Przechodzac spogladalismy co ludzie, maja na talerzach, a bylo na co: krewetki, kalmary, jakies male kraby, ostrygi, malze, mule... Oczywiscie inne miesa tez, ale ze kocham owoce morza zwracalem przede wszystkim na nie uwage. Czasami wzrok przykuwaly tzw, plonace patelnie, na ktorych przyrzadzane byly te wszystkie pysznosci. Znalezlismy wolny stoli, co wcale nie
Modliwta w swiatyni Wunschu i proba zrozumienia Buddyzmu
To wlasnie to miejsce zrobilo na nas takie wrazeniebylo takie latwe i zamowilismy... Malze po Sichuansku. Dostalem talerz, pachnie pieknie, probuje... No i szczerze mowiac przezylem szok termiczny. Wiadome mi jest nie od dzisiaj, ze jedzenie Sichuanskie slynie z tego ze jest bardzo, ale to bardzo ostre, ale tego sie nie spodziewalem. Wyjasnie tylko szybko jak te malze byly przyprawione. A wiec byla tam cebula, czosnek, duzo zielonego pieprzu i... ostra papryczka plus bardzo ostra papryczka i do tego superhiperostra papryczka!!! Jezyk zdretwial mi dosc szybko, ale nie przeszkadzol mi to w ogole. Po prostu "niebo ( a raczej pieklo) w gebie". Nie jadlem nigdy tak ostrego jedzenia, a naprawde lubie ostre rzeczy, ale nie jadlem tez nigdy tak dobrych malz! Wypilismy tez z Marcinem po 2 piwka i juz mielismy sie zbierac do wyjscia, kiedy zaczepila nas grupa Chinskiej mlodzierzy, zebysmy sie przysiedli ( 4 chlopakow ). Co prawda nie mowili najlepiej po angielsku, ale byli bardzo komunikatywni. Poza tym wypili alkohol zrobil swoje, wiec nie czuli sie skrepowani.
Zaczelo sie niewinnie od rozmow o Chengdu Chinach i naszej podrozy. W pewnym momencie chlopacy zaproponowali nam gre. Jakie bylo nasze zdziwienie, kiedy okazalo sie ze do gry potrzebna jest duza ilosc piwa, oraz 2 kostki do gry...
Wielki Mao w Chengdu czuwa!
Juz tlumacze zasady, a wiec tak: Kazda osoba posiada swoj kufel, oraz jest jeden publiczny kufel. Kazdy w kolejnosci rzuca obiema koscmi, jezeli podczas wlasnej kolejki wypadnie:
7- dolewa sie dowolna ilosc piwa do kufla publicznego
8- trzeba wypic polowe z publicznego kufla na raz
9- pije sie calosc z publicznego kufla na raz
obojetnie jaki dublet - wskazuje sie osoba, ktora ma wypic caly swoj kufel na raz
Gra bardzo szybko sie toczy, a stol zapelnia sie kolejnymi pustymi butelkami po piwie. W miedzyczasie uczymy sie nawzajem slow po Chinsku i po Polsku. Wreczam chlopakom znaczki z Polski, sa naprawde bardzo zadowoleni. Rozmowa schodzi na sport, a dokladnie na bardzo popularna w Chinach koszykowke ( za sprawa Chinskiej gwiazdy NBA Yao Minga ). Podczas tej wymiany zdan, umawiamy sie z nowo poznanymi kolegami na gierke nastepnego dnia ( ktora miala miejsce dzisiaj ). Okolo 00.30 po wymianie numerow telefonow uciekamy do hotelu, bo przeciez malo spalismy ostatniej nocy, a nastepnego dnia trzeba rano wstac. Poprosilem jeszcze Victora, bo tak ma na imie ( cos jak odpowiednik ang) najsympatyczniejsz z nich chlopak, o buty do kosza na jutro. Powiedzial no problem, wiec stwierdzilem ze szykuje sie naprawde mile spotkanie....

Instytu Pandy
Pomnik przed wjesciem
Dzisiejszego dnia na naszym celowniku byl Instytu Pandy Wielkiej. Wszystko byloby fajnie, ale znajduje sie on na przedmiesciach i nie ma tam bezposredniego transportu. Dlatego to pewnego czasu korzystalismy z komunikacji miejskiej, ale potem trzeba bylo wziac taxi... Jednak przechodzac pod jednym z wiadoktow, zauwazylem z boku stajacych panow przy skuterach, nawolujacych do przejazdki. Pokazalismy im gdzie chcemy jechac. No i sie zaczelo chcieli za duzo, my powiedzielismy ze nie i odeszlismy, ale po 10 sekundach, bylo juz za nami 10 skuterow i kazdy z "kierowcow" cos krzyczal po Chinsku. W koncu jakos po migowemu dogadalismy sie z nimi na cene, ktora proponowalismy i ruszylismy... Pierwsze 30 sekund calkiem normalne, jak to na skuterze, ale nastepne 10 sekund trwalo jak 5 minut... Otoz nasi kierowcy, wjechali w ulice 3 pasmowa pod prad... Ciezko bylo mi przelknac sline w tym momencie, potem jeszcze jechalismy przez slumsy ( przez moment przeszlo mi na mysl ze moze gdzies mnie wywoza i beda problemy :D ), ale mknac przez uliczki i wielkie ulice, zblizalismy sie do Instytutu ( nie musze chyba dodawac ze nikt z nas nie mial kasku, a najlepszym swiatlem do przejazdu przez skrzyzowanie bylo czerwone...).

Insytut Pandy Wielkiej.
Kochane, slodkie,
Spiaca Panda oduzona bambusem, ktory ma wlasnie taki efekt uboczny
przecudowne, gapowate misie Panda, zostawily w naszych glowach niezapomniane wrazenia. Park, przypomina troche ZOO w lesie. Pandy biegaja na naprawde sporych wybiegach i specjalnie dla nich zbudowanych drewnianych mostkach, bawia sie na hustawkach i wspinaja sie na drzewa. Kierunkowskazy po drodze, prowadzily nas od tych najstarszych do najmlodszych osobnikow, ktore mialy wrecz do swojej dyspozycji plac zabaw! Patrzac na Pandy czas mijal nam blyskawicznie, ale nie moglismy oderwac wzroku, od tych cudownych zwierzat, ktorych jednak na swiecie dziko zyje ledwie 500 osobnikow. Zreszta zapraszam do obejrzenia zdjac, one mowia same za siebie...

Na 15 bylismy umowieni z chlopakami na meczyk. Okolo 30 minut autobusem i znalezlismy na na dosc fajnych boiskach ulicznych, na ktorych gralo juz sporo osob mimi upaly i duchoty. Na miejscu czekala juz na nas reszta kolegow naszych znajomych. Stworzylismy, wiec 3 zespoly. 2 zasepoly byly po 3 osoby i jeden gral w 4. Victor, Marcin i Ja tworzylismy jeden zespol. Gra byla zacieta i naprawde fajna. Chlopcy radzili sobie calkiem niezle, dysponowali dobra technika kozlowania i rzutem. Co prawda na mnie jakiegos wiekszego wrazenia to nie zrobilo, bo jednak troche w basket sie juz w zyciu nagralem, ale mimo wszystko dobrze sie bawilem i mocno
Wygibasy na hustawce!!!
zmeczylem. Gralismy pewnie z 3 godziny, zwycieski zespol, zostawal na boisku, ale zazwyczaj nie wygrywal wiecej niz 4-5 meczy pod rzad, bo padal potem ze zmeczenia...

Dostalem tez oryginalna Sichunanska herbate od Victora, chyba w rewanzu za znaczki i kartke pocztowke z Polski, ktora wreczylem mu razem z Marcinem dzisiaj. Mam nadzieje ze troche nadrobilem zaleglosci z poprzednich dni, ale naprawde mielismy troche malo czasu, bo sami chyba rozumiecie, majac do wyboru siedzenie w kafecje przez 2h albo poznawanie miejscowych zwyczajow i kultury, tez dlugo nie zastanawialibyscie sie co wybrac.

Jutro jedziemy do Leshan, gdzie znajduje sie najwieksza na swiecie rzezba Buddy! Pojutrze natomiast, calkiem inaczej niz planowalismy (pierwsza zmiana planow) udajemy sie na okolo 5-6 dniowy rajd w strone Tybetu. Bedziemy tam czesto na wysokosciach dochodzacych do 4700 m n.p.m !!! Boimy sie troche o to jak nasze organizmy to zniosa, bo niestety na tych wysokosciach pokonanie nawet kilkunastu stopni na schodach, powoduje duze zmeczenie. Jezeli pojawia sie problemy to szybko zjedziemy, ale miejmy nadzieje ze takowych nie bedzie. W tych rejonach bedziemy juz na pewno rzadko spotykac turystow, ale co za tym idzie, bedziemy mogli bardzo blisko przyjrzec sie kulturze Tybetanskiej, ktora nie zostala jeszcze w
Obiadek, a potem na pieterko do spania 😊
tych rejonach tak skomercjalizowana jak w Lhasie, czy pozostalych slynnych miejscach prowincji Tybet.



Additional photos below
Photos: 14, Displayed: 14


Advertisement



16th July 2007

Naprawde zazdroszcze.. :)
Pozdrowienia z Polski!! Widze ze niezle sie bawicie.. :) A u nas nuda i brzydka pogoda..(no teraz sie poprawilo, tylko ciekawe na jak dlugo..) Pawel pisz wiecej..!! chetnie poczytam.. :) Jeszcze raz pozdro!!

Tot: 0.161s; Tpl: 0.02s; cc: 11; qc: 53; dbt: 0.0631s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb