Advertisement
Published: September 2nd 2010
Edit Blog Post
Misja zakończona sukcesem - widzieliśmy dziobaka!!! Jest jeszcze bardziej czadowy, niż myśleliśmy. Ale może od początku. Wstaliśmy z samego rana po niemal 12 godzinach niczym niezmąconego snu (Misiek twierdzi, że jet lag to ściema, a ja twierdzę, że melatonina działa) i pojechaliśmy prosto do Lone Pine Koala Sanctuary, czyli czegoś pomiędzy zoo a schroniskiem dla koali i innych australijskich zwierząt. Naszym celem było, a jakże, zobaczenie dziobaka (jednego z 29 egzemplarzy, które można oglądać w australijskich ogrodach zoologicznych) oraz dołączenie do szeregu znakomitości - z Janem Pawłem II na czele - które sfotografowano tu z koalą w ramionach. Oba cele zostały osiągnięte i w dodatku przez ponad sześć godzin jak podekscytowane dzieciaki biegaliśmy od wybiegu do wybiegu, popiskując z radości. 😊 Genialne były prezentacje poszczególnych zwierząt, podczas których można było nie tylko dowiedzieć się mnóstwa ciekawych rzeczy o danym gatunku oraz konkretnym egzemplarzu (wszystkie zwierzęta mają imiona), ale też pogłaskać czy nawet nakarmić dane zwierzę. Znowu jesteśmy wykończeni, ale uśmiechnięci od ucha do ucha. Nawet nie wiem, od czego zacząć, więc chyba jednak zacznę od dziobaka.
Otóż dziobak, jak pisałam już dwa razy (ale trzeba to z całą mocą podkreślić), jest zwierzątkiem czadowym. Nie jest to tylko nasze skromne zdanie;
już naukowcy brytyjscy, którzy ponad 200 lat temu po raz pierwszy zobaczyli dziobaka, uznali go za mistyfikację i usiłowali odpiłować mu dziób. Komuś, kto nie ma pojęcia, jak taki dziobak wygląda, można go opisać następująco: wyobraź sobie tułów i ogon niewielkiego bobra, do którego doczepiono głowę z dziobem podobnym do kaczego, jednak z widocznymi sporej wielkości otworami nosowymi, a także tylne nogi sporej jaszczurki (w przypadku samca wyposażone w kolce jadowe) i przednie nogi kreta - wszystkie cztery zakończone płetwami. Dziobak jest jednym z trzech gatunków ssaków (dwa pozostałe to dwa gatunki kolczatki), których samice składają jaja. Małe dziobaczątka są karmione mlekiem matki, jednak nie z sutków, których matka nie posiada, lecz poprzez pory jej skóry. Sporą część życia dziobak spędza w wodzie, przy czym nie umie pod nią ani oddychać, ani widzieć, wobec czego nurkując w poszukiwaniu pożywienia, musi zamknąć otwory nosowe i oczy, polegając w swoich poszukiwaniach na elektrolokacji. Pod tym względem dziobaki są - o ile dobrze zrozumieliśmy prezenterkę - najbardziej wrażliwymi zwierzętami (lepszymi nawet od krokodyli, o których wrażliwości na ruch w wodzie wspominałam już w pierwszym wpisie). To dlatego dziobak pływa ruchem jakby wężowym (to nas najbardziej zaskoczyło; widać to na filmikach, które być może
uda nam się załączyć) - pomaga mu to we wzburzaniu wody i lokalizacji pożywienia; po lądzie natomiast porusza się jak jaszczurka. „Nasz” egzemplarz ma na imię Barak (bez „c” przed „k”!), ma 12 lat i nic sobie z nas nie robiąc, pływał sobie po swoim nowym domku wartym milion dolarów. Nie muszę chyba wspominać, że odwiedziny u niego trwały mnóstwo czasu. 😊
Drugim ważnym punktem programu były koale - najbardziej wyluzowane stworzonka na świecie. W Sanctuary jest ich około 130, podzielonych na grupki według płci i wieku (przedszkolaki, młokosy, młode damy, mamy z dziećmi, emeryci itd.). Wbrew temu, co się powszechnie twierdzi, niska aktywność koali nie wynika z tego, że są na permanentnym haju wywołanym liśćmi eukaliptusa; gdyby tak było, my też byśmy się dziś zaczadzili - zapach eukaliptusa towarzyszył nam przez cały dzień. Po prostu liście eukaliptusa, stanowiące podstawę diety tych stworzonek, mają tak niską wartość odżywczą i są tak toksyczne, że przez większość czasu organizm koali zajmuje się przyswajaniem nikłych ilości białka i węglowodanów oraz usuwaniem toksyn. Też byśmy w takiej sytuacji byli niemrawi. Koale można obserwować godzinami - nawet gdy kompletnie się nie ruszają, są po prostu rozczulające w swojej łąjzowatości. Trzymanie koali w ramionach jest
niesamowitym przeżyciem: mają mięciutkie futerko, pachną eukaliptusem i perfekcyjnie wpasowują się w ramiona człowieka; moja samiczka była bardziej skłonna do przytulania, niż ta Miśka, i była bardzo zainteresowana wsadzeniem nosa w mój nos. 😊 Wprawdzie potem umyłam ręce, ale zapomniałam o przedramionach i nadal intensywnie pachną one eukaliptusem.
Także o innych zwierzętach mogłabym pisać godzinami, ale już nie mam siły, więc tylko krótko: jak widać na zdjęciach, karmiliśmy małe szare kangury, które leżą sobie na wielkim wybiegu i czekają na ludzi, którzy podtykają im pod nos specjalnie dla nich przygotowane jedzonko. Karmiliśmy też bajecznie kolorowe dzikie papugi (wild lorikeets), które darły się przy tym jak opętane. Byliśmy na pokazie drapieżnych australijskich ptaków, które zrobiły na nas ogromne wrażenie; szczególnie piękny był orzeł białobrzuchy (tak to się chyba tłumaczy; na zdjęciu z Miśkiem) oraz szczekająca sowa (znów tłumaczę dosłownie), która widząc jedzonko, wydawała z siebie odgłosy faktycznie przypominające szczekanie. Widzieliśmy, jak border collie zaganiają owce, hipnotyzując je wzrokiem. Przyglądaliśmy się wombatom, które są spokrewnione z koalami i podobnie jak one mają „odwrócone” kieszonki, w których przez wiele miesięcy mieszkają młode. Widzieliśmy też emu i kazuary (agresywne i niebezpieczne ptaki-nieloty, które kopniakiem potrafią rozszarpać ludzką klatkę piersiową) oraz węże i inne
gady; co chwila niemal rozdeptywaliśmy wielkie jaszczurki, wygrzewające się na ścieżkach, albo indyki i pawie, plączące się między nogami w nadziei otrzymania jakiegoś pożywienia. Słowem, było bosko!
Wieczorem, już totalnie padnięci, posnuliśmy się po Roma Street Parkland - największym na świecie miejskim tropikalnym ogrodzie. Wrócimy tu jeszcze przed wylotem do Polski, kiedy kwiaty będą już w pełnym rozkwicie. A jutro wynajmujemy samochód i jedziemy na północ, w kierunku Rainbow Beach, gdzie spędzimy kolejne cztery dni.
Advertisement
Tot: 0.079s; Tpl: 0.012s; cc: 8; qc: 51; dbt: 0.0495s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb
fan labrador
non-member comment
w wolnej chwili http://www.iwatchsimpsonsonline.com/s06e16-bart-vs-australia/ ;-)