żywicą pachnąca_4


Advertisement
Published: May 7th 2014
Edit Blog Post

W ramach zwiedzania dzielnicy Kitsilano i korzystając z chwili przerwy w deszczu, postanowiliśmy odwiedzić tamtejszy plac zabaw, który okazał się być jednym z tych placów zabaw z najlepszą lokalizacją na świecie - na samej plaży. Dopiero w następnym rzędzie są wille za 5 milionów dolarów, po amerykańsku sajdingowo-papierowo-karpetowe, ale za to z widokiem, który pewnie stanowi 9/10 ich ceny. Choć wieje i przepaduje, lokalne dzieci biegają całkiem roznegliżowane: małaEm prezentuje zimową kurtkę, parę warstw pod spodem, czapkę, szalik, a ja nadal nie jestem pewna, czy jest jej ciepło. Mnie nie jest. Tutejsi mają zazwyczaj leggingsy, koszulkę i może bluzę. Dziś widziałam chyba zwycięzcę - małaEm nadal w zimowym komplecie, a kobieta niesie w nosidle niemowlę - może 2-4 miesięczne, w bodziaku z krótkim rękawem i krótkimi nogawkami. Bez skarpet. Na szczescie się ciut zreflektowała i wróciła go ubrać, ale nadal miał krótki rękaw i gołe stopy. Zastanawiamy się z Q., czy te dzieci w ogóle chorują i czy jak sie taki zimny wychów od małego prowadzi, to potem jako dorośli są faktycznie przyzwyczajeni do zimna. Ale tak czy inaczej chyba w Polsce przegrzewamy dzieci, a później siebie, bo i w Anglii, i w Skandynawii, i tu, gdzie klimat nie jest dużo łagodniejszy, ludzie ubierają się lżej.

Później był plan meksykańskiego lunchu, ale w związku ze świętem 5 de mayo do knajpy nie dało się szpilki wetknąć. Weszliśmy więc do pierwszej lepszej japońskiej, która nie wzbudzała mojego zaufania, ale jeden rzut oka na menu wystarczył, żeby to zmienić. Zresztą, na głównej ulicy Kitsilano słaba knajpa najpewniej nie miałaby, co robić. W menu zatem były klasyki rolkowe, ale też nachos z sashimi i rybne tacos z mango. Nawet zwykły ramen smakował wyśmienicie. Po degustacji poprzedniego dnia kuchni hinduskiej, małaEm zajadała miso i rollsy z kurczakiem.

Jako że słońce, które zaczęło świecić około poludnia, nie przestawało, pojechaliśmy do downtown na spacer. I choć samo miasto nie zachwyca, no bo a tu kucki, a tu stare wieżowce, a to mini-malle z fryzjerem i subwayem, to trzeba przyznać, że widoki mają przednie i umieją z nich korzystać. Z domów na brzegu widać jednocześnie wodę, góry, las, śnieg, zielony Stanley Park i lądujące na wodze aero-taksówki. Gdy skróci się jednak perspektywę, i spojrzy bliżej, jest też mnóstwo żebraków - nie takich nowojorskich kloszardów, ale młodych ludzi - junkiesów. W hipsterskich dzielnicach w ogóle nie widać dzieci. Nie ma sztokholmskich tatusiów w szorcikach i raybanach, co chillują się na tacierzyńskim piętnasty miesiąc. Tu, jak masz dziecko, to automatycznie lądujesz na cichym przedmieściu, albo przynajmniej w jakiejś bardziej oddalonej od downtown "family friendly" dzielnicy. Nie ma też specjalnie kawowych ogródków, a jak już gdzieś usiądziesz na wino, to nawet pokruszonego chipsika nie dadzą na zagryzkę. I tu wychodzi wyższość europejskiej kultury... Ale jednej rzeczy im przepotwornie zazdroszczę: zatrzęsienia etnicznych restauracji i supermarketów. Snując się po downtown, doszliśmy prawie do Chinatown i w poszukiwaniu kolacji dla małejEm trafiliśmy na azjatyckiego spożywczaka, który przeniósł mnie natychmiast do Lucky Marketu na bulwarze Monivong w Phnom Penh. Lodówki pełne kimchi, miso, sticky rice&mango, pierożków, mrożonych bananowych liści, regały z udonem, mleczną truskawową herbatą, hinduskimi chrupkami i mrożone duriany. Szaleństwo.

Trafiliśmy też na budkę z lokalną specjalnością Japadogiem, czyli hot-dogiem z wieprzowej kiełbasy i japońśkimi dodatkami. Sieć (kilka punktów w Van i NYC plus mała restauracyjka w Van) została założona w 2005 przez japońskie małżeństwo imigrantów, którzy walczyli na raz z zimą, językiem i lokalnymi gustami. Tu jest ich historia: http://www.japadog.com/history_En.html, ale dość powiedzieć, że w czasie olimpiady kolejka po hotdogi liczyła do 100 osób.

21.30 padliśmy wszyscy, jak muchy, ale z nadzieją na kolejny słoneczny dzień.


Additional photos below
Photos: 13, Displayed: 13


Advertisement



Tot: 0.053s; Tpl: 0.01s; cc: 8; qc: 24; dbt: 0.0282s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1mb