Lecce_Love_1


Advertisement
Italy's flag
Europe » Italy » Apulia » Lecce
October 27th 2015
Published: October 28th 2015
Edit Blog Post

Od dawna dawna chciałam przyjechać na południe południe Włoch. W samej Puglii niby już bywałam od dawna, ale wszystko poniżej Brindisi było czarną plamą. W ubiegłym roku mieliśmy zaproszenie na ślub przyjaciela Q - Mario, ale w końcu sam Q przyleciał na 16 h (3h na szukanie restauracji wśród pól oliwek i kamiennych murków, 3h na spanie i 10h na imprezę), bo ja zamknięta byłam w szpitalu. I był jeszcze ten świetny film Mine Vaganti, genialnie oddający lokalny klimat:
">


Moje podróżolubne dzieci podróż zniosły fenomenalnie. Choć L ma ostatnio przydomek "Niszczydełko", to słodko zaczepiał współpasażerów, nurkował pod fotelem, żeby wyciągnąć M kredkę, drzemał i zjadł, co trzeba. M natomiast uwielbia latać samolotem chyba głównie dlatego, że wtedy wjeżdżają lizaki (na 3 lizy, bo potem są ble!) i żelki (kupiłam ekologiczne, rzadkie paskudztwo - po co w ogóle podrabiać Haribo?!).

Odebraliśmy samochód w Brindisi na lotnisku. Dopiero jednak dziś dowiedzieliśmy się od przyjaciół, że nasza wypożyczalnia lubuje się w tzw. "scams" - odbierasz samochód bez zarysowań, a potem masz o świcie odlot i nie ma nikogo, kto by pokwitował, że fura nadal jest OK, wrzucasz więc kluczyki do skrzynki, a po miesiącu dostajesz list od avvocato z Palermo, że
Tanio i duże porcje!Tanio i duże porcje!Tanio i duże porcje!
dupadupa, ściągnęliśmy Panu z depozytu 500 Euro, bo oddał Pan puknięty i zarysowany samochód. I co im zrobisz? Niente! W naszym przypadku ten scenariusz się właśnie realizuje, bo odebraliśmy naszą Skodę wieczorem, nie było szans, żeby zarysowania obejrzeć (wilgotno, zmęczeni, dzieci głodne, ciasny parking), depozyt mają, a nasz lot powrotny 7.20. W niedzielę. Rozważam, czy z kluczykami nie zostawić im listu, żeby z nami swoich triczków nie próbowali, bo mamy zdjęcia samochodu i nie damy się tak łatwo wyrolować. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.

Spanie w Lecce rezerwowałam jeszcze w lipcu. I teraz pamiętałam, że miało jakiś kosmiczny rating na booking.com. 10/10. Okazało się - bo zupełnie zapomniałam - że to całe wielkie, wysokie (i zimne mieszkanie) w pradawnej kamienicy. Absolutnie stylowe, z przemiłym panem właścicielem, który ma już jednak tylko ocenę 9.9/10. Podobno jakaś zazdrosna koleżanka po fachu nasłała mu gości, co bezpodstawnie dali ocenę słabszą niż średnia. My musieliśmy przestawić butelki z grappą, pogrzebacz od kominka, żeby wnętrze stało się ciut bardziej Niszczydełko-friendly.

Jejku, a w radio to:
">


Jak dzieci w końcu zasnęły (M była za bardzo podekscytowana: było skakanie po łóżku, zaglądanie do szafek, a potem marudzenie i zasypianie na stojąco przy myciu zębów), poszłam po pizzę do pierwszego lepszego baru za rogiem i była pyszna. Tak samo jak wino z arabskiego sklepiku na rogu. Jedyny problem jest taki, że jakoś za bardzo byliśmy podekscytowani tym, że jedziemy na POŁUDNIE Włoch, żeby skleić. że pod koniec października i tu robi się chłodno. Siedzę teraz ze zmarźniętymi stopami i w puchówce, a Q i M po kąpieli czytali bajkę w czapkach. Na szczęście okazało się, że w sypialni jest jakaś grzejąca klima, bo pierwszej nocy przegrzebaliśmy wszystkie szafki w poszukiwaniu koców i kap.

Miałam opisać pierwszy dzień zwiedzania, żeby nie mieć zaległości, ale nie dam rady. Dość powiedzieć, że wyszliśmy dziś z domu o 10.00 i wróciliśmy po 19.00.

Na dobranoc taki klasyk: ">


Advertisement



Tot: 0.119s; Tpl: 0.008s; cc: 11; qc: 30; dbt: 0.0826s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb