balkan_road_11


Advertisement
Albania's flag
Europe » Albania » North » Shkodër » Theth
July 31st 2010
Published: October 4th 2010
Edit Blog Post

Wstalismy o 5 rano, zeby na 100%!z(MISSING)dazyc spakowac sie, zjesc i ustawic sie w kolejce na prom i pod zadnym pozorem nie spedzic kolejnego dnia w porciku. Pierwsze samochody zaczely sie zjezdzac juz o 6.00. Pol godziny pozniej bylo ich pelno - mercedesy, samochod z sianem, samochod z kątownikami, wypasiony defender na angielskich blachach z lopata na masce, autobus z Kosova, Nissan Patrol, ktory w poprzednim zyciu sluzyl jako austriacka karetka, pasat, ktorego kierowca nie umie parkowac tylem. Menazeria niczym w filmie Auta. A kierowcy siedza w barze i walą poranna wodeczke. Cudem udalo sie wszystkich upchac na prom, a wygladalo to mniej wiecej tak:



i tak:


Podroz statkiem trwala 2,5h, podczas ktorych obserwowalismy albanskie (ale z samochodow na angielskich blachach) pary fotografujace sie w 10 pozach na tle fiordu oraz lokalne dzieci z upodobaniem wyrzucajace do wody wszystkie napotkane smieci. Zreszta, tych opakowan bylo juz w wodzie cale mnostwo. Chcialam na ten temat pokonwersowac z panem, ktory zagadnal nas, skad jestesmy i proponowal konwersjacje we fransuskim, wloskim badz niemieckim, na co przystalam. Powiedzialam mu wiec po niemiecku, ze tu brudno, na co on, ze "andere Seite", ja powiedzialam, ze nie rozumiem, co ma na
mysli, na co on zirytowany spytal, w ktorym z tych trzech jezykow, ktore proponowal ja mowie dobrze. Zaszachowalam go pokerowo mowiac, ze we wszystkich (i czujac, ze moge sobie na to pozwolic wobec niego), ale nadal nie wiem, w ktorym on, bo na tym nasza rozmowa sie zakonczyla.

Z kazda minuta rejsu otwieraly sie przed nami nowe zatoki pelne turkuowej wody i otoczone zielonymi wzgorzami. Gdy juz doplynelismy, port by tak zastawiony, ze nie bylo szans, zeby jakikolwiek samochod z niego zjechal, a tym samym - zeby wjechal nan ktorykolwiek z czekajacych. Jednemu z nich - pech chcial, ze akurat temu stojacemu najbardziej na srodku wyjazdu z promu - wyladowal sie akumulator. Dal mu prad stojacy obok mercedes, ale po chwili i on padl. Gdy w koncu udalo nam sie zjechac, musielismy wyminac ciezarowki, ktore zjechaly przed nami, zrobic petle po dordze, ktora jechalismy poprzedniego dnia i na oparach benzyny, glodni i bez wymienionych pieniedzy podjechalismy pod 5gwiazdkowy hotel w Szkodrze.

Tam planowalismy zjesc, a jak nie, to przynajmniej skorzystac z eleganckiego kibelka. Wykonalismy plan B, bo 5gwiazdkowy hotel w albanii jakos nie zachwycal nas swoim post-komunistycznym wdziekiem. a sama Szkodra okazala sie wielka dziura, gdzie pol godziny chodzilismy w poszukiwaniu restauracji polecanej przez przewodnik, ale za to kupilismy tez zapasy (import z Wloch), ktore mialy sie przydac wieczorem.

O 15.00 wyjechalismy w strone Podgoricy, na Teth. Przez pierwsze 30 km, asfaltowa nawierzchnia pozwalala na spokojne podziwianie architrektonicznych koszmarkow, tj. dwukolorowych zolto-zielonych domow przeladowanych bialymi tralkami do tego stopnia, ze w jednej budowli tralki sluzyly wylacznie do tego, zeby podtrzymywac dach ostatniego pietra. Potem odbilismy w prawo na droge szerokosci 1.2 samochodu, otoczona kamiennym murkiem, za ktorym pasly sie owce. I nagle, jak obciety nozem, skonczyl sie asfalt i zaczely kamienie. Tam spotkalismy samochod wspinaczy z Polski - mazde 626, ktorzy sie przyznali, ze musialo im cos z samochodu odpasc, bo to nie do konca teren dla limuzyny. Zapowiedzieli nam, ze nastepne 30 km bedziemy jechac przez 2 godziny. Faktycznie, droga piela sie coraz bardziej w gore, niby utwardzona, ale z nawierzchnia z wielkich sliskich kamieni. W najwyzszym punkcie, na przeleczy, po prawej stronie jest przepasc, nie ma zadnych barierek, tylko marmurowe tablice nagrobne. Po prawej przelecz, po lewej sciana, albo na odwrot. Pogoda sie psuje, zaczyna padac deszcz, temperatura spada do 14 stopni. Wyglada to mniej wiecej tak:



i tak:









W koncu po 1,5h dojezdzamy do Teth, gdzie swieca jeszcze ostatnie promienie slonca, ale pokladowy termometr pokazuje nam 10 stopni. Rozbijamy namiot kolo szkoly, gdzie kreca sie jacys wolontariusze. Jestesmy we wspanialej dolinie, otoczonej skalistymi szczytami powyzej 2000 m. W wiosce nie ma pradu, przez srodek doliny przeplywa strumien - jego woda jest definicja okreslenia 'krystaliczny'. W zimie mieszka tu tylko 9 najbardziej wytrzymalych rodzin, bo wioska praktycznie odcieta jest od swiata. Gotujemy kluski ze Szkodry i herbate, i czekamy az zgasza generator, a wokol zapanuje 100%!c(MISSING)iszy i 100 ciemnosci.



Additional photos below
Photos: 8, Displayed: 8


Advertisement



Tot: 0.682s; Tpl: 0.013s; cc: 15; qc: 73; dbt: 0.245s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 2; ; mem: 1.2mb