noc w Opuszczonej Wiezy


Advertisement
Asia
November 1st 2006
Published: November 3rd 2006
Edit Blog Post

KubaKubaKuba

TurboTeam przedstawia..
Postanowilismy wcielic w zycie moj pomysl - biwak na Great Wallu. Wstalismy wiec ok. 12 by juz o 16 wyjsc z hostelu (caly pobyt w Pekinie spimy za poldarmo). Jedziemy metrem (3Y). Jedziemy autobusem dalekobieznym (11Y) #916. By wreszcie taksowka (47km) 60Y, dojezdzamy pod mur, otwieramy zamknieta restauracje, jemy po misce z ryzem (10Y), pijemy herbate (5Y). Na pytanie kelnerki / kucharki czy idziemy nocowac na mur odpowiadamy mylnie 'nie'. Ubieramy sie cieplo (bylo juz dawno po zmroku) i na paluszkach podchodzimy pod mur ( w to samo miejsce co bylem 2 dni temu). Tu pojawia sie pierwsza niespodzianka - jak spod ziemi wyrasta pani sciagajaca haracze za wejscie na mur - 'Two Yuan!'. Po dlugich dyskusjach dalismy, choc tak nam sie wydaje ze na ten mur to nie ma oplat, zreszta o tym potem.
Wchodzimy na mur i idziemy, idziemy... wszystko jak wtedy tylko ciemno i zimniej i ciezki plecak mam nawet. Idziemy, idziemy.. na GW odcinki muru lacza kolejne wieze straznicze, ktore to sluzyly do komunikacji (ogniska) jak i zwyklych funkcji obronnych. Na jednej z nich robimy postoj, na innej pojawia sie Chinczyk swieci nam latarka po galach i mowi ze przejscia nie ma i pokazuje nam
BuncolBuncolBuncol

TurboTeam proudly presents..
gdzie mamy zejsc. Trzeba bylo troche isc trawa by potem wrocic na mur, lecz jak sie okazalo Chinczyk mial dobre intencje po prostu ten odcinek muru byl dosc niebezpieczy szczegolnie noca. Idziemy, idziemy.. no i doszlismy. Wspinamy sie na wiezyczke, wnosimy tam nasze nieodlaczne instrumenty muzyczne (wspomniane juz bebenki i flecik jak i gitare i harmonijke ustna), karimaty, aparaty, napoje, ciasteczka.. I gramy tak do ksiezyca. Jest fajnie. Zasypiam kolo 2am na wiezy, opatulony we wszystko co mam - mimo to ciepla bylo na styk.
Rano zwijamy sie, schodzimy z muru (wracamy do punkty wyjscia), jem 2 michy ryzu i ruszamy, na 2 strone, mroczna, niebezpieczna i zakazana przez pania przewodnik muru. Niestety fotek z tej strony nie bedzie - nie wzialem cyfrowki.
Ruszamy z Kacprem - plan mam jednoznaczny na trzecia gore albo nie wracam. Buncol z Karasiem maja plan do drugiej wiezy i jeden robi fotki drugi gra na gitarze.
Do wejscia na mur prowadzilo waskie przejscie przez zapore, juz na nim pojawila sie pierwsza niespodzianka. "Two Yuans!" wyssala przez zeby gruba, stara, choc krzepka baba.
Tym razem jest jasno wiec kozaczymy, ze nie bo tu nie trzeba, ze costam.. pani jednak stanela na srodku przejscia podparla sie pod boki i "Two Yoans". Psedoproby przejscia pseudoSila, pani odbierala bardzo na serio. W koncu Kasprzaki powyciagaly najdrobniejsze Yenoty, Miauy, Yuanki, YuanCenty, w najbardziej wytartych starych nominalach i dali jej - ale sie oburzyla, ale sie musiala niby zgodzic. Ja natomiast nie majac drobnych dalem 2 banknoty 1Y - i tu sie pani chyba pomylila w liczeniu bo wziela tylko jeden.. Mniejsza z tym.
Idziemy 1. wieza, idziemy 2. wieza, idziemy 3. wieza, a tam zakratowane okno drutem kolczastym, takowoz drzwi i napis po angielsku 'climbing forbidden'. W srodku straznik, ktory oprocz opaski z gwiazda, szybko wykazal sie tez posiadaniem ID, i smutny stwierdzal, ze nie mozna przejsc. I mimo moich goracych prosb i sugestii ze moglibysmy kupic jakies bilety pozostal nieugiety. Chwala mu.
Wycofujemy sie wiec troche, schodzimy z muru i przedzieramy sie przez perfidne, klujace krzaki sciezka wzdluz muru. Jestesmy juz kawalek za 'no-entry' wieza, gdy nagle wylawia nas z muru inny 'na sluzbie' i wyrazna angielszczyzna mowi 'chcecie na mur? 10Y+10Y' i nie dal sie stargowac. Trzeba bylo sie tylko wspiac na ok 3m w tym miejscu mur. 20Yenotow w bloto i idziemy dalej. Idziemy, idziemy, dochodzimy do gory I. Potem do gory II. Potem zaczynamy podejscie pod gore III jest to dzika czesc muru - poobrywany, porosniety krzakami, idealne miejsce dla wezy! Zaczelismy je odstraszac zwyklym halasowaniem - rzeczywiscie bywaly weze a jaszczurek bylo pelno. Pol godziny przed szczytem rozdzielam sie z Kacprem i ide ku gorze III.
No i przyznam szczerze, ze w pewnym miejscu ten spacer po murze zmienil sie w w zwykla choc latwa wspinaczke. Rzeczywiscie bylo tam skad spadac. Juz przed samym szczytem zobaczylem weza, cofnalem sie, wystraszylem go moim straszakiem "Rob, Rob, Rob tegi chlop, tegi chlop", no i myslalem chwile o odwrocie ale poszedlem, doszedlem, zszedlem do Kacpra i do bazy.
Wzielismy busa (80Y) i spowrotem Autobus + Metro. Wycieczka sie udala.
Wieczorem umowilismy sie z Lisa na pozegnalny bilard. W Chinach bilard robi furore, stoly sa wszedzie, rowniez na bazarach pod golym niebem. Potem odprowadzilismy ja do domu. I papa. Wspaniala z niej dziewczyna.


Advertisement



Tot: 0.139s; Tpl: 0.012s; cc: 13; qc: 66; dbt: 0.0651s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb