Advertisement
Published: August 19th 2008
Edit Blog Post
Ama Dablam
Jeden z najpieknieszych 6-tys. w rejonie Everestu Nepal...
Marzenie tysiecy jak nie setek tysiecy ludzi. Taki maly kraj porownujac do otaczajacych go olbrzymow Chin, Indii, a tak niesamowicie urokliwy. Zwykli mowic o Indiach "Hate it or Love it", Nepalu nie da sie nienawidziec. Jak kazde miejsce na Ziemi ma swoje lepsze i gorsze strony, lecz bilans przewagi tych pierwszych jest dosc znaczny. Co tak urzeka przyciaga te masy turystow ( ok 300tys rocznie do tego 26 milionowego kraju)? Przyroda, bogactwo naturalne gor, rzek, dzungli. Na malym "skrawku globu" kazdy znajdzie cos dla siebie. Oaza spokoju, ktora mozna tam zastac uciekajac od jakze glosnych, przeludnionych, pelnych scamow Indii. Juz przekraczajac granice, te kilkaset metrow, da sie zauwazyc namacalna roznice. Czy to uciekajac z jakze przepelnionego restrykcjami Tybetu, gdzie swoboda przemieszczania sie czy inne formy szeroko rozumianej wolnosci zanikaja.
Wszystko to znajdziesz w Nepalu, w Himalajach, bedac otoczonym przez potezne "osmiotysieczniki", czy spoglodajac na Annapurne z tarasu malutkiej restauracji w Pokharze. Bo tak, to Himalaje, to legenda Everestu, Annapurny, Lhotse, Makalu przyciaga tysiace smialkow probujacych swoich sil w walce z natura, pogoda i wlasnymi slabosciami. To historie takich postaci jak Mallory, Hillary, Tenzing, Messner, Kukuczka, Makalu przywoluja rzesze alpinistow pragnacych poczuc to samo co ich idole, zaznac tej
"5min" rozkoszy spogladania na swiat z gory, z tej najwyzszej Gory.
Lecz nie wszystkim jest dane zaznac tej rozkoszy. Przygode z Himalajami wielu alpinistow/turystow zakonczylo tragicznie. Wypadki, lawiny, burze sniezne pochlonely tysiace ludzi. Pomimo rozwijajacej sie techniki, nowego ekwipunku, zasad bezpieczenstwa nadal wspinaczka wysokogorska pozostanie jedna z najniebezpieczniejszych wyzwan jakie czlowiek przed soba stawia.
Tragedie zdarzaja sie codziennie. Kazdy wyrusza z mysla dotarcia do upragnionego celu. I tego zycze wszystkim.
Nierozlaczna czesc "atmosfery Himalajow" sa historie/przestrogi wypraw nie zakonczonych sukcesem, czesto pociagajace za soba tragiczne skutki(ponizsze historie opisuje z wlasnego doswiadczenia badz innych zrodel).
W poprzednim blogu wspomnialem o niedawnej (sierpien 2008) tragedi na K2. Pamietam z relacji napotkanego nepalskiego portera, ktory mial okazje rozmawiac z osobami z tej ekspedycji, historie tragicznych wydarzen na Makalu kwietnia biezacego roku(dokladnie w czasie gdy bylem w rejonie Everestu). Hiszpanska ekspedycja wyruszyla w kierunku szczytu z Base Camp w okolice West Col 6100mnpm. Ulamek sekundy zadecydowal o wszytkim. Jak czesto w tym okresie(wiosna) mroz delikatnie odpuszcza w trakcie dnia, nadchodza wyzsze temperatury, powodujac wczesniej solidnie zamarznieta ziemie do odmarzania. Wywolujac mniejsze badz wieksze opady, lawiny skalne. Jeden z takich kamieni wielkosci pilki do kosza lecial z wyzszych parti stoku w
EBC - 5345mnpm
Everest Base Camp - Ice Fall pierwsza i jedna z trudniejszych scian w drodze na szczyt kierunku nadchodzacej reszty grupy. Wiekszosc porterow zgarbiona - w celu lepszego rozlozenia ciezaru ekwipunku na plecach, z glowami zapatrzonymi pod nogi, nie zawsze dosc szybko zauwazy nadciagajace smiertelne niebezpieczenstwo. Ten porter nie mial szczescia. Uderzony w swoj ladunek na plecach utracil rownowage spadajac 100m w dol. Poniosl smierc na miejscu. Cala ekipa wyruszyla w dol z pomoca...i nadzieja... Nie udalo sie... morale druzyny zostaly zalamane. Pozostali porterzy postanowili opuscic grupe(oprocz 3) zostawiajac cialo martwego kolegi, caly ladunek i grupe alpinistow samym sobie. Namowy na nic sie zdaly. Reszta grupy zabrala co mogla, pakujac cialo martwego kolegi do jednego z koszy pozostalych tragarzy zabierajac je w dol gory. Pochowali go na zboczach Makalu. Wrocili z Makalu Base Camp do Lukli helikopterem. Po czym zostalo wszczete sledztwo w sprawie wyjasnienia okolicznosci smierci tragarza(jeden z grupy zasugerowal policji ze to nie byl wypadek, ze porter zostal specjalnie zepchniety - cala grupa zostala zatrzymana do momentu wyjasnienia sprawy).
Lhotse Poludniowa Sciana zima - wedlug wielu najtrudniejsze z wyzwan wspinaczki wysokogorskiej. "Pochlnonelo" wielu slawnych doswiadczonych alpinistow(m.in. Kukuczke). Pamietam opowiesc o pewnej ekspedycji koreanskiej. Do Base Camp 3 Pd Sciana Lhotse ma wspolna droge co i Pd Sciana Everestu. Wieczne lawiny, obsuniecia skalne, silny wiatr
potegujacy poczucie mrozu na nieprzyjaznym terenie. Lod, sklay, lod, skaly, lod - tak wyglada Pd Sciana Lhotse zima. Lhotse powoli "wykanczala" ekspedycje osoba po osobie. Juz tylko na drodze do Camp 1 - czworka porterow uznala cala wyprawe w takich warunkach za samobojstwo i opuscila grupe. Grupa koreanczykow chcac zatrzymac reszte ekipy pomagala nawet nepalskim sherpom zakladac liny. Kilka dni pozniej jeden z sherpow zostal trafiony spadajacym kamieniem. Transport do szpitala do Kathmandu, i po 5 dniach byl juz z powrotem z druzyna(to jest determinacja godna podziwu). Lecz po kolejnych 5 dniach palce u nog Nimy Tenzinga zamarzly - wynik - powrot do szpitala w stolicy i amputacja. Kolejna ofiara zostal Nima Sherpa -trafiony ogromnym kamieniem w bark(dyslokacja) - wynik - wyeliminowany z sezonu wspinaczkowego. Kolejny z grupy dostal odmrozen palcow i tylko szybka pomoc medyczna uchronila go przed "nozem". Nastepna lawina skalna trafila innego czlonka zalogi penetrujac cala prawa strone kurtki i brzuch - zniesli go do szpitala w Kumjiung. Kilka dni potem wyprawe odwolano.
W 2001 roku dwoch smialkow jako pierwsi zjechali Pd Sciana Everestu na snowboardzie. Marco Siffredi zjechal cala droge ze szczytu do Advanced Base Camp. Jesienia 2002 roku Marco podjal sie proby zjechania Hornbein
Pumori ok.7100mnpm
Widok z Kalapathar Couloir of Everest. Ostatni raz widziano go mknacego na swojej desce ze szczytu. Nigdy wiecej nikt go nie ujrzal. Zginal robiac to co kochal.
Pamietam historie opowiedziana mi przez mojego przewodnika podczas mojej pierwszej wyprawy do EBC, o grupie japonczykow(wiek 40-50lat), ktorych prowadzil do EBC w 2005roku. Jeden z czlonkow narzekal na bole glowy, oslabienie na wysokosci 3450mnpm w Namche Baazar. Pomimo namow, prosb przewodnika, reszty grupy postanowil isc dalej. Doszli do Tengboche(3950mnpm). Jay(szef) dogladal go co kazda godzine podczas snu. Pomiedzy 1am - 2am zmarl. Serce stanelo.Wydawaloby sie czasto spotykany,"niegrozny" przypadek choroby wysokosciowej(AMS), lecz zakonczony bardzo tragicznie.
Podczas mojego ostaniego pobytu w rejonie Everestu(kwiecien-maj 2008) jeden wloski alpinista schodzac w dol spadl ze stromej sciany Amphu Labtsa Pass(5785mnpm). Takze dostalem wiesci o innym koreanskim turyscie tragicznie zmarlym z objawami AMS w Tengboche.
Nie ma zasady 4000mnpm czy 8000mnpm, jesli racjonalne myslenie przysloniete zostanie wlasnym ego, glupota konczy sie jak w w/w historiach. Lecz zawsze pozostaje aspekt szczescia....badz nie....
M.
Advertisement
Tot: 0.053s; Tpl: 0.015s; cc: 6; qc: 24; dbt: 0.027s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb
Krzysiek
non-member comment
Rudy, ogarniasz:)
Rudy, ogarniasz:)