Jasmine Sunday

---

First Sunday in China. The Sun started shining. Eventually. And since I'm not able to do any of the formal administrative stuff today, I decided to get full night sleep and spend my Sunday in the French Cafe. It's not really French but the most important... it's not Chinese either.

Wooden sofas full of red cushions, cosy inside, lots of those small spots where you can just hide, collect all your thoughts and simply get rest...
Lots of foreign people come here, all of them read books, work on the computers or write something in their diary-like things.
I have a feeling that many people come here to "run away" from the Chinese culture and what's outside.
Today I feel a little bit better but maybe thanks to the Sunday atmosphere of this place. What is more, some time ago came here an older lady selling jasmine chains for one yuan. A friend of mine got one for me and because I love the smell of jasmine and have never seen its real flowers before, now it accompanies me while I'm writing.
I think that in building my positive mood today helped me the ginger coke too... (taditional French drink, huh?)
Hot coke with ginger and spices... Only Chinese people could come up with something like that...

***

Pierwsza niedziela w Chinach. Wreszcie zaczelo swiecic slonce. Zadnych spraw formalno administracyjnych nie jestem w stanie dzis zalatwic, dlatego postanowilam sie wyspac a potem spedzic niedziele w kawiarni French Cafe. Wbrew pozorom jest malo francuska, ale najwazniejsze, ze nie jest chinska.
Drewniane kanapy z mnostwem czerwonych poduszek, przytulne wnetrze, duzo zakamarkow, w ktorych mozna sie schowac, zebrac mysli i zwyczajnie odpoczac. Przychodzi tu wielu obcokrajowcow, wszyscy albo czytaja ksiazki, albo pracuja na komputerach, albo skrobia cos w jakby pamietnikach. Mam wrazenie, ze wiele osob przychodzi tu wlasnie, zeby uciec na troche od chinskiej kultury i tego co na zewnatrz.
Dzis czuje sie nieco lepiej, ale moze to zasluga niedzielnej atmosfery kawiarni. Co wiecej jakis czas temu przyszla tu pewna chinska starsza pani sprzedajaca jasminowe lancuszki za jednego juana. I jako ze uwielbiam zapach jasminu a nigdy w zyciu nie widzialam takiego prawdziwego, kupilam jeden... Niech sobie pachnie i towarzyszy w pisaniu.
W zbudowaniu pozytywnego nastroju pomogla chyba tez cola imbirowa... (typowy francuski napoj, czyz nie?)
Goraca coca cola z imbirem i przyprawami. Tylko Chinczycy mogli wymyslec cos takiego....

---