Dlaczego nikt nie mogl wchodzic do Zakazanego Miasta?


Advertisement
China's flag
Asia » China » Beijing
July 6th 2007
Published: July 6th 2007
Edit Blog Post

Kolejny dzien minal...Szczerze mowiac czujemy sie juz w Pekinie jak tubylcy i myslimy zeby stad jak najszybciej uciec. Pobudka o 6 45 i metrem do Zakazanego Miasta! Tutaj szok...myslelismy ze bedzie tam w miare pusto, bo otwierane jest o 8 30...jednak nic bardziej mylnego masa ludzi ze skosnymi oczami nas przerazila...Ustawilismy sie w kolejce po bilety (60 Y!!!!!!! 1$-1Y za drogo...) i po chwili dotarlismy do pierwszego placu najwyzszej harmonii. Potem byl nastepny potem nastepny...czesc rzeczy jest remontowanych i zupelnie zaslonietych, ale nie to bylo najwieksza przeszkoda w zwiedzaniu tak tajemniczego miejsca jak Zakazane Miasto...Otoz wydzierajacy sie na caly glos Chinczycy, ktorzy strzelaja wiecej zdjec niz Japonczycy buduja tak niesmaczna i beznadziejna atmosfere, ze czlowiek ma ochote uciec z tego miejsca jak najdalej! Dlatego nie dziwie sie ze przez tyle stuleci zaden szary czlowiek nie mial prawa wstepu do tego miasta w miescie. Juz myslelismy o rezygnacji ze zwiedzania tego miejsca po 1.5 h, ale udalismy sie w boczne uliczki, gdzie znalezlismy chwile spokoju i mozliwosc zatrzymania sie na chwile, zeby poczytac troche. Takze wtedy poczulismy sie naprawde maili w tym miejscu, nieskonczona liczba uliczek i budynkow, sprawila, ze w naszej wyobrazni powstawal co raz to ciekawszy obraz z tamtych czasow. Jednak po 3,5 h wydostalismy sie z ZM i podazylismy w kierunku wzgorza i parku (miejsce w ktorym powiesil sie ostatni z cesarzy MING ) z ktorego rozposcieral sie piekny widok na ZM. Niestety smog, ktory tego dnia unosil sie bardzo nisko, sprawil ze widocznosc byla beznadziejna. Cos bylo widac, ale niewiele... Nastepnie pojechalismy ( jazda autobusem nie jest dla nas problemem, mamy opracowany techniki dogadywania sie z miejscowymi w celu dojazdu do miejsca na ktorym nam zalezy😊 )do swiatyni Taoistycznej, najwazniejszej w Pekinie, ktora jest bardzo czesto pomijana przez przewodniki. Jakie bylo nasze zdzwienie kiedy na miejscu odkrylismy targ staroci... Nieprawdopodobna ilosc pamiatek po Mao, po komunizmie, stare monety, stare bilety i mnostwo tego typu podobnych gadzetow! Podczas tych wszystkich przejazdow skusilem sie na pare dan ulicznych ( niestety ciezko mi powiedziec nazwe :D ) takich jak: nalesnik z jajecznica ze szczypiorkiem do tego cos w stylu platkow kukurydzianych i jakies dziwne sosy nakladane pedzlem... Smakowalo dziwnie, ale dalo sie zjesc. Potem zjedlismy male szaszlyczki (cena 0,5 Y za jednen...) Kupilem tez gotowana kukurydze.


Ciekawostki

- tlumaczylismy dzisiaj parze Izraelczykow w jaki sposob jezdzi sie metrem i gdzie kupuje sie bilety
- zaczynamy rozpoznawac niektore symbole Chinskie!
-targowanie sie w normalnych sklepach jak sklep z obuwiem gdzie ceny sa wywieszone jest jak najbardziej na miejscu ( oczywiscie nie we wszystkich) np kupilem calkiem fajne sandaly, ktore po dwoch dniach w ktorych zrobilem w nich okolo 20 km nie obcieraja mnie i wygladaja na calkiem solidne kosztowaly 4 $!!!
-dzisiaj przechodzilem przez lacznie 15 pasowe skrzyzowanie....w samym centrum...
-kafejka w ktorej siedze ma okolo 150 komputerow
-tylko jeden komputer ma dostepne gniazdo USB...
-za to kazdy ma kamere i sluchawki
-godzina internetu to 3Y
-spotkalismy Anglika mowiacego plynnie po Chinsku :D

jutro wybieramy sie na GRAT WALL!!!!! oczywiscie na odcinek na ktorym jest najmniej turystow, do ktorego nie idzie dojechac zadnym autobusem... trzeba sie przesiadac potem na jakies busy albo riksze.


Advertisement



Tot: 0.121s; Tpl: 0.01s; cc: 9; qc: 54; dbt: 0.0614s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb