Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego...


COMING SOON HOUSE ADVERTISING ads_leader
China's flag
Asia » China » Beijing » Tian'anmen
October 18th 2011
Saved: March 29th 2018
Edit Blog Post

Muzeum narodowego w Taipei nie zobaczylem, bo obudzilem sie tego dnia
juz po poludniu, w sumie nic dziwnego, biorac pod uwage, ze zasnac mi
sie udalo jakos po 5 rano, a i potem zezarly mnie komary. Jak tu spac
w sali pelnej podobnych do mnie plecakarzy, z ktorych kilku (w tym
chyba ten zwalisty murzyn z New Jersey) chrapalo niczym czterdziestu
Alibabow i rozbojnik. Pierwszy raz w zyciu spalem w tego rodzaju
hostelu... na jakis czas wystarczy. Najbardziej drazniaca jest plytka
forma rodzaca sie miedzy zachodnimi "podroznikami". Takie terefere-
polslowka nasycone nonszalancja, niezainteresowaniem i pozorami
uprzejmosci. Siedzimy w osmioro, kazdy stuka na laptoku, oczywiscie
prawie same maki, a na wiekszosci ekranow fejsus. Smrod skarpet.
Posrod nas gospodyni- mloda piekna Chinka, mowiaca perfekt po
angielsku, pol zycia musiala tej nauce poswiecic. Rano poszlismy z nia
i ze zwalistym murzynem na sniadanie, on dalej nadawal na tej samej
fali, dodajac jeszcze akcenty flirtu, ona odplacala mu sie tym samym,
ale - moze mi sie tylko zdawalo - raczej z jakims smutkiem albo
znuzeniem na twarzy-co ona wlasciwie robi? Prowadzi z kolezankami
hostel, co wieczor tacy sami powierzchowni zagraniczniacy, rzygac
musi sie chciec. A wszystko poprzedzone latami szlifowania
angielskiego.

Siedze od 3 dni w Pekinie. Mieszkam w hotelu, a za dnia gosci i
oprowadza mnie Mengnan, rodowita Pekinka. Od razu zastrzega: te tlumy
ludzi na ulicach to wcale nie Pekinczycy, tylko przyjezdni, straszne
bydlo, rozpychaja sie lokciami, kradna, charchaja i pluja.
Rzeczywiscie, bardzo stolecznie tutaj- w metrze np. nie ma zwyczaju
wypuszczania wychodzacych, panuje wolna amerykanka. No i calosc
narzuca mi uczucie kopciuszka w wielkim miescie, chociaz gdzieniegdzie
juz bywalem.
Na poczatek terminal 3 lotniska w Pekinie- gigant, w srodku
zmiescilyby sie terminale Heathrow i Gatwick i byloby jeszcze miejsce
na Okecie. A potem np:
- reklamy wyswietlane w tunelach metra - na takich kilkusetmetrowych
ledowych ekranach, predkosc obrazkow zsynchronizowana z predkoscia
pociagu (przypomina sie Szanghaj i statki z reklamami plywajace po
rzece)
- beznogi zebrak wyposazony w sprzet naglasniajacy
- masa sklepow z bizuteria, ceny od 2000zl w gore
- uliczka piwna: 30 albo 40 barow jeden za drugim, w kazdym muzyka na
zywo, muzycy daja z siebie wszystko, od reggae, przez chinski pop do
bluesa. Przed barami nachalni naganiacze, maly browarek 35 juanow .
Usiedlismy przed jednym i zaraz pozalowalem wyboru, bo w sasiednim
koles zagral chinska wersje Takiego Tanga. "Nasrali wielkie i
blyszczace gowno tak jak Buenos Aires" oczywiscie przylepilo mi sie do
ucha na nastepnych kilka godzin. Miauczykot i szczeka pies.
- mlodziez jakas wyzsza niz na Poludniu, lby pofarbowane na rudo, irokezy...
-Tiananmen - taki placyk w srodku miasta, kilometr na kilometr.
Mengnan wcale nie byla zdziwiona moim brakiem entuzjazmu dla Mao
Pekin jest tez pierwszym polnocnym chinskim miastem, jakie widze.
Pogoda piekna, 20-kilka stopni za dnia, 15 w nocy. Powietrze jest
przejrzyste na jakies 10km, moze te wszystkie newsy nt strasznego
pekinskiego smogu to tez propaganda?;-) Nie ma w kazdym razie lekkiego
smrodu typowego dla Kaohsiunga czy innych goracych miejsc bardziej na
poludniu.
Przedwczoraj odwiedzilismy rodzine Mengnan na dalekich przedmiesciach
(godzina jazdy metrem). Dwie grube ciotki, maz jednej z
ciotek-policjant, grube dziecko (11 lat, a wazy z 80kilo) i corka
jednej z ciotek - w typie latynoskim troche, przy kosci, ale w sumie
jedyna chuda. Ulepily cala mase pierogow, a pan domu polal (tylko dla
nas dwoch) kaolianga 58 wolt, do kielichow od wina, w sumie jakies
150ml. Wzialem lyk i powiadam- woda. Potem przyszlo do spiewania.
Pomyslalem ze zrobie wredny numer Rosjanom i podkradne Padmaskownyje
wieciera na konto Polakow (skoro tak mi dobrze szlo kilka dni wczesniej pod Hualien), ale kiedy skonczylem, ktoras z ciotek powiedziala:
- dobra, to teraz Katiusza.
Nastepnego wieczoru poszlismy do KTV. Nieopacznie powiedzialem, ze w
Chengdu bylo lepiej... takie granie na ambicji Pekinczykow moze miec
nieobliczalne konsekwencje. Zabrali mnie zaraz w inne miejsce, zdaje
sie Baby Face, gdzie znany standard: dwie flachy Hennessy, 16 butelek
z herbata etc. Mengnan uparla sie i oczywiscie zaplacila za wszystko
sama, a rachunek byl slony- jakies 800zlotych. Nie bardzo pamietam
powrotnej drogi do hotelu, ale caly dzisiejszy dzien to mocny kac.


COMING SOON HOUSE ADVERTISING ads_leader_blog_bottom



Comments only available on published blogs

Tot: 0.042s; Tpl: 0.01s; cc: 7; qc: 24; dbt: 0.0244s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1mb