Dzien 3 Butare


Advertisement
Rwanda's flag
Africa » Rwanda
December 21st 2008
Published: December 21st 2008
Edit Blog Post

No to ruszylysmy na prowincje> Choc trzeba przyznac d razu, ze sama stolicatez ma wielce prowincjonalny character. Jestesmy w miescie, Huye, kiedys Butare, a do kolekcji dzwiecznych lokalnych nazw musze dzis dodac nazwe “Ruhango” - to miasto I prowincja, przez ktoe jechalismy.

Rano odebral naz wiekowy bialy landcruiser, a w nim nasz kieorwca-cicerone Augustin, W bolidzie drzwi pasazera otwieraja sie tylko pod warunkem uprzedniego otwarcia drzwi kierowcy, nastepnie otwarcia okna pasazera, a potem wykonana serii manewrow z klamka. Po drodze zrobilismy jeszcze zakupy u nieieckiego rzeznika, czyli w najbardziejluksusowym okalnym supermarkecie. Jutro i pojutrze mamy jesc pikniki po drodze, ale nie wiem, jak nasze zaopatrzenie przetrwa do wtorku w tym upale. Mama po drodze jadla grillowane kozie mieso na bambusowym patyku i moze to jest najswiezsza opcja gastronomiczna, aczkolwiek strasznie zylaste te lokalne kozy. Potem ruszylismy w kierunku Butare - po drodze ogladajac najstarsza w kraju katedre, co prawda w remoncie, ale obok postawili tymczasowy koscielny barak, gdzie akurat odbwyalo sie nabozenstwo ze spiewami i nieomal tancami. Przed kosciolem oczywiscie snieznobiale swiatki.

Potem podkusilo nas zeby zatrzymac sie w starym palacu ostaniego krola (zyje na wygnaniu w USA), ktory okazal sie byc bardzo okazala chata z tzcin, naperawde ladna, ale mozna ja bylo zobaczyc w 15 minut, a nasz przewodnik opowiadal nam o kadzym zdziebelku. Wniosek taki, ze krol palil i pil bananowe piwo, a na noc przyprowazali mu jedna z zon do loza pokrytego materialem z kory figowca. Potem stwierdzil, ze chce murowany palace iI ten tez musialysmy zwiedzic, a tam glownie smieszne zdjecia z wizyty krola Rwandy u monarchy belgijskiego i vice versa. Ten lokalny mial 217 cm wzrostu, a nie do opisania sa miny francuskich dypplomatow na tych zdjeciach, jak przygladaja se lokalnym notablom w galowych strojach.

Na koniec dnia muzeum narodow w Butare, a tam jeszcze to samo, co w palau - kosze, koszyki, oszczepy, butelki na piwo i na mleko, ktore jest prawie lokalnym fetyszem - moze zwiazane jest to z faktem, ze kiedys bogacwto uzalezniano od ilosci krow.

Poza tym, fajnie bylo po drodze patrzec na lokana wies i jak ludzie zyja - na glowach nosza wszystko - kiscie bananow i maczety, plecaki, lozka, garnki i miski, czy worki. Klasyk, to kobieta z dzieckiem na plecach, dzieckiem za reke i pakunkiem na glowie. Na wsi nie ma swiatla, a dzieci biegaja za kolkiem z patykiem.

Ostatnia rzecz: wyjasnila sie kwestia protestow przed niemiecka ambsada. Otoz, podczas oficjalnej wizyty dyplomatycznej aresztowano niejakiego Ross Kibuye - lokalnego polityka opcji rzadzacej, bo Francja wydala miedzynarodowy nakaz aresztowania w oparciu o jurysdykcje uniwersalna. Podejrzewaja go, o ile dobrze rozumiem, o udzial w zamachu na samolot prezydenta Habyarimana w 1994 roku, ktory dal poczatek ludobojstwu. Francja nie ma w Rwandzie ambasady, sprawa jest polityczna, bo rzadzacy Tutsi odmawiaja przyznania sie do wspolsprawstwa ludobojstwa, a tu nagle aresztuja im czlowieka zagranica. Tak czy inaczej, manifestujacych ochrania policja, na noc zostawiaja swoje plakaty pod murem i wracaja na kilka godzin rano. Nie zdziwilabym sie, gdyby im za t manifestowanie tez rzad placil.

OK, czas na piwo - Mutzig (z umlautem - browar zalozyli Niemcy) lub Primus. Nie wiem, jak jutro bedzie z netem - dzikosc ma byc jeszcze wieksza.



Additional photos below
Photos: 5, Displayed: 5


Advertisement



Tot: 0.052s; Tpl: 0.017s; cc: 9; qc: 23; dbt: 0.0263s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1mb