Advertisement
Published: December 25th 2008
Edit Blog Post
Na wigilii bylysmy same - z nasza amerykanska znajoma, na pieknie przygotowanym tarasie z widokiem na jezioro. Tylko telefon do warszawy sprawil i rodzina jedzaca sledzika sprawily, ze przekonalysmy sobie, ze swieta nie sa jakims naszym urojeniem spowodowanym ugryzieniem przez muche tse tse. Potem przyszly dwie grupy lokalnych gosci, ale zanim sie zorientowalysmy, wyczyscili bufet niczym szarancza i sobie poszli. Bylo tradycyjnie: szaszlyki z grilla, kurczak, paskudna ryba. Pieczone kartofelki, ktore potem zastapily frytki. Na deser nalesniki z miodemi salatka owocowa. Popite piwem primus. Dzis caly dzien jazdy po wybojach, a jutro nowe malpy…
Advertisement
Tot: 0.083s; Tpl: 0.011s; cc: 10; qc: 31; dbt: 0.0573s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb