Dwa dni nie pisalam, wiec bedzie dlugo; ale a teraz mam francuska klawiature, na ktorej sa pomieszane literki, wiec tez nie jest latwo. Jest wigilia i zamiast lepic uszka albo smazyc karpia, wlasnie skonczylam sie opalac nad jeziorem kivu - na drugi, brzegu widac kongo, dokola palmy, przejrzysta woda,moznaby pomyslec, ze to lago di garda, gdyby nie to, ze nikt po wlosku nie mowi… Obiecalam sobie, ze dzis o Rwandzie bede pisac tylko dobrze. Bo i trudno pisac inaczej - sa bajkowe krajobrazy, mili ludzie, dobre jedzenie. Jest tez straszna bieda i pomniki ludobojstwa co krok. Przedwczoraj byl track w parku narodowym w poszukiwaniu malp colobus. Trak oznaczal godzine slizgania po blocie i zjezdzania na tylku wsrod lian, pokrzyw i innej klujacej dzunglowej roslinnosci. W sumie jak sie pogodzilam sie z mysla, ze bede cala w
... read more