Na lotnisku wysiadlo światło. I nic nie wskazuje na to, zeby cos miało sie zmienić w tym zakresie. Nie wiem, czy samoloty mogą latać, jak nie ma prądu? Myślałabym, że nie. Sytuacja trochę za bardzo przypomina te z LuangPrabang, gdzie utknelismy z powodu deszczu. Tu tez leje, my bardzo chcemy sie stad wydostać, siedzimy w ponurej hali i nic nie wiadomo. Dotarliśmy do Buenos. Aeroparque - krajowe lotnisko - wyglada jak dworzec autobusowy, zatłoczone jest po brzegi, samoloty stłoczone jak sardynki. Pomiędzy lotami, ktore są 'en horario', opóźnione i boarding, niektóre maja enigmatyczną adnotacje 'ask agent'. Spedzimy tu 3h, po ostatnim razie wiemy już, ze jest nieprzyzwoicie drogo, a opcje lunchowe oferują tylko fastfoody. Pizza z grubą warstwą sera, kotlet na plastikowym talerzyku, kanapka z parowka, jakieś kluski. Mogłabym wypróbować lokalna odmianę gnioczi, czyli ñoq
... read more