Kanchanburi zapowiadało się jako najmniej atrakcyjna część naszego pobytu w Bangkoku. W szczególności dla żeńskiej części wyprawy. Bo cóż może być atrakcyjnego w 2,5 h podróży do miejsca poświęconego pamięci 10 000 alianckich jeńców wojennych, którzy podczas II Wojny Światowej zmarli z powodu wycieńczenia i chorób tropikalnych, w trakcie budowy linii kolejowej łączącej Birmę z Tajlandią. Teoretycznie nudy, ale na ocenę każdego z naszych dni spędzonych tutaj wpływ ma wiele czynników i te walory dodatkowe zdecydowały o tym, że dzień w Kanchanburi wspominać będziemy milej niż wyprawę do Ayuttayah. Zaczęło się od standardowego już, dla miejscowych wycieczek, opóźnienia. Powodem były według pana kierowcy : ''Korek i inne ogólne okoliczności''. Moim zdaniem jednak podstawą przyczyną był dość ''zachowawczy'' sposób prowadzenia pojazdu przez naszego motorn
... read more