Dzien 32


Advertisement
Cambodia's flag
Asia » Cambodia » South » Phnom Penh
October 31st 2007
Published: November 3rd 2007
Edit Blog Post

Ostatnie dni nie obfitowaly w zadne wydarzenia, ktore tak naprawde zaslugiwalyby na blogo-opis. Jestem obladowana praca, przez ostatnie 2 dni moj mozg parowal, bo musialam splodzic jakis dokument po francusku, ktorego polowa na dodatek zagubila sie w poniedzialek gdzies w czelusciach mojego komputera. W poniedzialek lokalny staff mial swieto - urodziny 85-te krola ojca, a dzis rocznica koronacji. Podobno dostaja w roku 30 dni dodatkowych swiat - na rozne dziwne i malo istotne okazje. Zrobilo sie tez zimno, nie wiem, czyto faktycznie poczatek zimy (tzn. jest okolo 25 stopni), czy przejsciowa sprawa. Na markecie sprzedaja czapki zimowe i puchowe kurtki, wiec kto wie.

Wracajac z pracy w piatek widzialam jedna z bardziej niesamowitych rzeczy, oddajaca uzaleznienie kambodzanczykow od motorow. Otoz, wygladam przez okno autobusu bo widze, ze ktos jedzie na motorze z wysoko podniesiona do gory reka. Patrze dalej i okazuje sie, ze na motorze jako pasazer siedzi dziewczyna, ktora trzyma w wysoko wyciagnietej rece kroplowke, ktorej koncowka wbita jest w druga dlon. Wydawaloby sie szalenstwo - jezdzic motorem z wbita kroplowka, ale tak naprawde ludzie tutaj nie maja wyboru. Karetki dostepne sa tylko w ‚zachodnich‘ klinikach, taksowek-samochodow na miescie nie ma, nie ma tez autobusow, sa tuk-tuki, ktore spelniaja wszystkie powyzsze role, ale widac w tym wypadku rodzina miala akurat motor i stwierdzili, ze tak bedzie najlatwiej.

Wczoraj nasz japonski kolega - Masa - zorganizowal wyjscie Internow do japonskiej restauracji. Nie spodziewalam sie, ze bede tutaj jadla sushi, a tym bardziej, ze bede jadla sushi i nie skonczy sie to permanentnym rozstrojem zoladka, ale na razie jest ok. Wiadomo, knajpa japonska musi byc droga, ale tutaj boli to szczegolnie, gdy za jedno nigiri trzeba zaplacic 2 dolary, czyli dwa razy tyle, co za zupe z krewetkami w chinskiej knajpie za rogiem. Ale smiesznie bylo jesc sushi z Japoncem, bo on byl bardzo dumny i jak mowil o swoim jedzeniu, to az mu sie oczy swiecily. Okazalo sie, ze indywidualna sprawa jest, czy sie zmiesza wasabi z soja w miseczce, czy nalozy odrobine na sashimi/nigiri i potem dopiero zamoczy w soi. Podobno ten drugi sposob pozwala lepiej poczuc zapach wasabi… Poza tym jednak, umieralam z nudow. W zeszly piatek ktos zarzucil Forest, ze sie izolujemy i nie przychodzimy na spotkania organizowane przez Internow, na co F. z wrodzona dyplomacja odparla, ze „Intern scene“ nas nie kreci i w sumie taka jest prawda. Wszyscy niby sa mili, ale na dluzsza mete, pogadac mozna tylko z paroma osobami, bo jak dlugo mozna sie podniecac roznicami kulturowymi i tym, jak Wegrzy wymawiaja nazwisko prezydenta Francji. Skonczylo sie wiec na tym, ze wyszlam stamtad wczesniej, a nasz ulubiony lokal Equinox juz po raz kolejny w tym tygodniu zaoferowal mila alternatywe.

W sumie najwieksza wiadomoscia jest przyjazd Weroniki i Blazeja w grudniu. Hurra! Mysle, ze bedzie naprawde fajnie, a dla nich Kambodza i pare dni, ktore zamierzaja spedzic w Tajlandii okaze sie niewyczerpanym zrodlem inspiracji.


Advertisement



3rd November 2007

A propos srodkow transportu
Bizot, w opisie exodusu z Phnom Penh: "Zatrzymalem jeepa na jezdni obok zelaznych lozek, ktore rodziny rannych, wypedzonych ze szpitala Preah Khet Mealea, zostawily tu, gdy lozkom rozlecialy sie wreszcie koleczka"... Usciski. M.

Tot: 0.679s; Tpl: 0.009s; cc: 14; qc: 64; dbt: 0.3813s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb