Dzien 18


Advertisement
Cambodia's flag
Asia » Cambodia » South » Phnom Penh
October 17th 2007
Published: October 18th 2007
Edit Blog Post

Dzien 18
17/10/07

Poznalam dzis Towarzysza Ducha - pana Kaenga - szefa wiezienia S21. Wczoraj pracowalam z Heleyn, ktora pod nieobecnosc mecenasa Francois Roux jest miedzynarodowym prawnikiem Ducha. Chyba pisalam wczoraj, ze wspominala, ze dzisiaj bedzie sie z nim widziec, a ja nie wiedzialam, czy powinnam ja spytac, czy ewentualnie moge isc z nia. A dzis sama to zaproponowala. Dowidzialam sie o sprawie okolo 11 i od tego momentu zaczelam sie stresowac, zastanawiajac sie, jakie to bedzie uczucie zobaczyc postac tak znana, a jednoczesnie znienawidzona, o ktorej czytalo sie ksiazki, ktorej sie broni.

Duch dzisiaj to zasuszony dziadek. Nikomu do glowy by nie przyszlo, kim byl w przeszlosci. Dzisiaj sama widze, jak sie smieje, a o tym, jak torturowal ludzi czytam tylko w ksiazkach. Ale te same ksiazki opowiadaja, jak czyszczac AK47 odstrzelil sobie palec - i dzisiaj widze, ze w lewej dloni ma tylko cztery palce. Te same ksiazki pisza tez, ze jest chinskiego pochodzenia (teoretycznie w ramach czystek rasowych, nie powinien byl sie uchowac, ale moze chinskie pochodzenie spowodowalo, ze nie zaszedl w swej karierze na szczyt) i widac, ze nie jest Khmerem. Jest malutki i chudy, z nieproporcjonalnie duza glowa i wielkimi zoltymi zebami. Ma szare zamglone oczy - moze to katarakta.

Na spotkaniu byl tez Kar Savuth, o ktorym pisalam wczoraj - kambodzanski prawnik Ducha. Widocznie lubi chodzic w mundurkach, ktore daja mu pozor elegancji, bo po wczorajszym zgnilozielonym, dzis mial na sobie bialo-czrna krateczke, o fasonie zblizonym troche do tego promowanego Kim Dzong Ila, ale z krotkim rekawem. Do tego niepowtarzalna fryzura - po dluzszej obserwacji stweirdzam, ze wlosy farbowane. Przy szyji podciete krotko, a na gorze zaczeska przez cala czaszke i czolo. Na przegubie zloty zegarek, a na serdecznym palcu lewej dloni bogaty pierscien. Paznokiec malego palca tej samej dloni za to dlugi. Staralismy sie ostatnio dociec, o co chodzi z tym paznokciem i wyglada na to, ze to tylko i wyklacznie wyznacznik pewnej mody. Panowie, powtarzam: paznokcie wszystkich czterech palcow obciete rowno, a paznokiec malego palca zapuszczony.

Areszt, w ktorym siedza Duch i Nuon Chea znajduje sie kilkanascie metrow od sadu, w nowym czystym budyku, w ktorym jest 8 cel, z czego teraz tylko 2 zajete. Sa tez dwa bardzo male klimatyzowane pokoje, gdzie stoi tylko stoli kilka krzesel- w takim pokoju sie spotkalismy z Duchem. Wszedl do pokoju usmiechniety - w szarej koszuli z krotkim rekawem, szarych spodniach i bialych japonkach. Heleyn przedstawila mnie, a Duch sie usmiechnal i zasalutowal. Cieszyl sie pewnie na spotkanie z KV - nie wiem, czy sie przyjaznia, ale znaja sie od lat.

Duch mowi po francusku, ale Khmerzy maja bardzo silny akcent, czy to po angielsku, czy po franusku - wielu glosek w ogole nie wymawiaja i zrozumienie ich jest naprawde sztuka. Do tego stopnia, ze gdy mowi nasza tlumaczka, to musze sie zastanawiac, czyz to francuski, czy khmerski, bo w jej wydaniu obydwa jezyki brzmia zupelnie tak samo.

Do nas mowil czasami po francusku, ale gdy Heleyn prosila, zeby przypomnial sobiejakies szczegoly z przeszlosci, zamykal oczy i mowil po khmersku. Nie znajac jezyka, nie rozumiejac poszczegolnych slow, jakie uzywa, nie sposob przez niego przejrzec. Nie wiem, czy boli go mowienie o przeszlosci - choc przeciez to nie on cierpial, czy gdy opowiada o S21, albo M13 - wiezieniu, ktoremu wczesniej szefowal - staja mu przed oczami obrazy z tamtych czasow.

Z naszej czworki - czworki stazystow w Obronie - jeszcze tylko Forrest nie byla na spotkaniu z naszym klientem. Arron byl dzis na przesluchaniu Nuon Chea. Wbil sie ranow garnitur i krawat, i strasznie byl z siebie dumny, ze spotyka go dzis taki zaszczyt.

Dzis wzbogacilismy sie o piatego wspolmieszkanca - przyjechala Tammy - dziewczyna Kipa. Wiecej wspollokatorow nie planujemy. Chyba, ze jakis gosci z PL, ale jakos mam wrazenie, ze nikt sie do mnie nie wybiera w koncu.. W kazdym razie, Tammy wydaje sie byc ok.

Rano jechalismy 2 godziny do sadu - w nocy bylo oberwanie chmury i zalalo przedmiescia. W centrum nie bylo tego widac, ale na obrzezach na ulicach stalo jakies kilkadziesiat centymetrow wody. Ludzie brodzili w brunatnym szlamie, a przejezdzajace samochocy powodowaly fale, ktore wlewaly sie do tych domow, ktore nie byly otoczone wysokim kraweznikiem.

Wczoraj Pauline - ta od rozowych ciuchow - stwierdzila, ze ma atak serca. Przyczyna mialo byc glosne wejscie do biura w poniedzialek (czyli dizne wczesniej) Emmanuela. Pauline rzekomo sie przestarszyla i zaczelo ja bolec serce. Z powazna mina mowila wczoraj, ze umiera, a ja nie wiedzialam, czy to zart, czy dzwonic po psychiatre, bo potem zaczela opowidac, ze budynek sadu jej zdaniem jest wytwarza zle fluidy, sa w nim duchy i ona sie tam zle czuje. Poza tym, Pauline teski za Paryzem i cierpi w PP z powodu braku rozrywek kulturalnych. Zastanawiam sie, po co ona w ogole z Francji wyjechala, bo zdaje sie nie byc bardzo zadna przygod. Podobno sama jedna ma dla siebie 4 pokojowe mieszkanie i wlasnego kucharza.

Dzis na lunchu znow wyladowalam z Lis - ta sama, ktorej nie lubie. Problem polega na tym, ze ona sie przyjazni z Forrest. Pojechalismy do lokalnej restauracji - jakis kilometr szosa od sadu - transport motostopem. Paskudztwo - kiepskie towarzystwo i kiepskie jedzenie. Ta restauracja m arzekomo byc atrakcja w porownaniu z nasza kantyna, ale ja nie zamierzam tam wracac. Tyle, ze siedzialam kolo Pauline - Malezyjki, ktora mieszka w Londynie i po tym stazu jedzie na Karaiby - St. Vincent, walczyc z kara smierci. Musze o tym pomyslec.

Podczas lunchu Lis zaczela znow wyglaszac swoje pop-naukowe komentarze - tym razem o karze smierci - jaka to dobra instytucja w przypadku sprawcow zbrodni przeciwko ludzkosci i ludobojstwa. Jej zdaniem, fakt, ze jej dziadkowie sa polskimi Zydami i przezyli Oswiecim, powoduje, ze ona ma takie, a nie inne zdanie. Moim zdaniem niedlugo Lis zacznie sie przdstawiac „Hi, I’m Lis. My grandaparents are Auschwitz survivors“, bo to najciekawsza rzecz, jaka ma o sobie do powiedzenia i slyszalam ja juz jakies dwiescie razy.

Forrest poszla dzis na silownie. Czekam na nia i mamy isc na chinskie kluski. Mniam. Potem Kip chcial, zebysmy poszli na drinka z nim i Tammy, ale nie wiem, czy dam rade - w drodze z pracy zasnelam jak kamien i gdyby Heleyn mnie nie obudzila, to moglabym przespac do rana.




Advertisement



19th October 2007

odwidziny
no jak to...nie wierzysz w nas?
19th October 2007

odwiedziny
wierze, wierze.. i zapraszam!!!

Tot: 0.055s; Tpl: 0.011s; cc: 6; qc: 24; dbt: 0.0356s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1mb