Advertisement
Published: August 14th 2007
Edit Blog Post
10 Sierpien 2007
9:00 Autobus z Ha Noi do Hue, po calonocnym przejezdzie dociera na miejsce. Na dworze upal juz nie do wytrzymania, ale my z autokaru wysiadamy ubrani w dwie koszulki i bluzy ( Marcin w kurtke ), bo klimatyzacja dzialala troche za dobrze.
11:00 Jestesmy juz w hotelu, choc nie bylo to takie proste. Pierwsza rzecza jaka zrobilismy w Hue, bylo zabukowanie biletu do Hoi An na nastepny dzien na godz 14. Troche bylo to ryzykowne, bo Hue to byla cesarska stolica Wietnamu i podobno jest tutaj wiele ciekawych miejsc do zwiedzania, jednak jak sie potem okazalo...
17:00 ... Hue jest potwornie nudne. Nie ma tutaj czego zwiedzac, a jak juz sie znajdzie, to po prostu przypomina to pole na ktorym cos kiedys bylo i trzeba uruchomic wyobraznie, zeby cos z tego zrozumiec... Za pierwszym razem bylo to fajne, ale potem zrobilo sie strasznie nudne. Miasto zwiedzalismy motorem, byl to juz drugi motor na ktorym jezdzilem w Wietnamie. Pierwsze kroki stawialem w Ha Noi, gdzie przez 2 dni poruszalem sie po "dzungli" miejskiej, ktora wychowala mnie na WIETNAMSKIEGO MOTOCYKLISTE. Jak sie okazalo w Hue, bylem bardzo pojetnym uczniem, bo rzadko
Dzielni podroznicy w My Son.
My Son przez blisko 400 lat stalo zapomniane w dzungli, wiec do dzisiejszego dnia jest porosniete przez rosliny, ktorych usunac nie mozna, bo cala konstukcja moglaby wtedy runac... kto wymuszal w tym o wiele mniejszym miescie od Ha Noi, tak pierwszenstwo jak ja.
22:00 Idziemy spac zirytowani, oczekiwalem troche wiecej po cesarskim miescie. Na zdjeciach mozna zobaczyc najciekawsze miejsca, o ktorych pisac nie bede.
11Sierpien 2007
14:00 Po malych zakupach, zjedzeniu obiadu wskakujemy do autobusu i mkniemy w strone Hoi An, starego rybackiego miasteczka, ktore 60 lat temu, po zamuleniu rzeki, ktora ma ujscie do morza wlasnie w okolicach Hoi An stracilo na wartosci jezeli wezmie sie pod uwage aspekty przemyslowe.
19:00 Hoi An, mozna poznac nawet nie otwierajac oczu... Miasteczko to slynie z produkcji sosu rybnego ( dla Wietnamczykow jest to cos tak istotnego jak oliwa z oliwek dla Wlochow. Dodaja go do kazdej potrawy, rozrozniaja wiele rodzajow i sa z niego niewatpliwie dumni ). Sos ten otrzymuje sie w wyniku 6 miesiecznej fermentacji ryb w specjalnych kadziach, do ktorych dodaje sie odpowiednie specyfiki. Co do smaku, to przed przyjazdem slyszalem same zle rzeczy, jednak w rzeczywistosci okazal sie calkiem dobry ( jadalny chyba lepiej by pasowalo ).
20:00 Szukamy hotelu, oraz wycieczki do My Son.
21:00 Przestalismy szukac wycieczki, bo nigdzie nie ma miejsc w hotelach, albo sa za
Ruiny, a raczej to co pozostalo z ruin twierdzy w Hue...
tam, gdzie rosnie trawa, powinien byc jeden z wielu palacow. drogie dla nas...
22:00 Zaczynamy myslec o noclegu na plazy...
22:30 Mamy hotel... Szybko sie instalujemy z calym sprzetem i biegniemy do centrum, zeby kupic wycieczke na nastepny dzien.
12 Sierpien 2007
6:15
Pobudka, bo trzeba jeszcze zjesc sniadanie a autobus podjedzie pod nasz hotel o 7:30.
8:00
Czekamy...
8:30
Zdenerwowani dzwonimy do biura, ze godzine temu, powinnismy wsiadac do autobusu, a my nadal stoimy przed hotelem. Dostajemy informacje, ze za 5 minut przyjedzie.
8:35
Chyba nikt nie liczyl na to, ze rzeczywiscie przyjedzie za 5 minut.
9:00
Nareszcie wsiadamy do autokaru, po godzinie jazdy jestesmy juz w zespole swiatyn My Son.
10:00
W VII w. lud Czamow, ktory zajmowal w tym okresie tereny dzisiejszego srodkowego Wietnamu, zaczal budowe drewnianych wiez. W XI w. zaczeto uzywac do tego procederu cegly i ciekawe zaprawy: zywicy roslinnej + zmielone wapno i cegly. Wieze stoja do dzisiaj, czyli przetrwaly 1000 lat burzliwych wojen na tych terenach ( co prawda najwieksza 24 metrowa zawalila sie kiedy 3 metry od niej spadla amerykanska bomba ). Samo miejsce, jest przedsmakiem Angkoru ( Kambodza
Lodka na rzece Perfumowej w Hue
Tak nam sie Hue nie podobalo, ze siedzielismy i patrzylismy sie na te lodki 45 minut... ) do ktorego sie udajemy. Zwiedzanie tych obiektow nie trwa dlugo, bo 2h ( Angkor dla porownania bedziemy zwiedziac 3 dni ).
14 :00 Zadowoleni wracamy do miasta, wycieczka byla naprawde udana. Wieczorem chodzimy jeszcze troche po miescie, jemy pyszna kolacje i wpadamy na genialny, choc lekko szalony pomysl...
13 Sierpien 2007
7:00 Pobudka, jemy sniadanie i idziemy do miasta wypozyczyc motor na dwa dni.
8:30 Problemy z cena, stanely na przeszkodzie, zeby szybko wypozyczyc motor (nowiutka, ladna Honda), chwile jezdzimy po miescie robiac male zakupy, a potem udajemy sie w strone...
9:30 Autostrady nr. 1 , ktora w sumie jest dlugosci 1750 km i laczy Ha Noi z Ho Chi Minh ( dawny Saigon ). Moze autostrady to nie przypomina, ale droga jest rowna i dosyc szeroka. Zwariowany ruch przypomina troche Chiny, lub Egipt, gdzie klaksony uzywa sie czesciej od kierunkowskazy, lub nawet zamiast kierunkowskazow...
10:00 Przed nami 90 km jazdy to szalona droga, gdzie kierowcy ciezarowek maja wladze jak Bog, kierowcy pol-ciezarowek jak prezydenci krajow zrzeszonych w G8, kierowcy motorow choc stanowia 95 %!r(MISSING)uchu drogowego maja do gadania co najwyzej tyle co Eskimosi w sprawie ochrony Pandy Wielkiej... A sa przeciez
jeszcze rowerzysci na drodze ( pisalem, ze to autostrada, wiec skad rowerzysci? Ale porownujac do innych tras w tym kraju, inaczej tego nazwac nie mozna ). To tyle, o samych warunkach drogowych, ale naszym celem byla wies My Lai.
13:00 Czujemy sie jak prazynki, tego dnia slonce nie ma litosci, wypilismy juz pewnie 6 litrow wody, ale co najwazniejsze dotarlismy na miejsce. Nie bylo nawet najgorzej, choc jedyna mapa jak ze soba mamy jest mapa calego Wietnamu wielkosci 1/3 kartki A4.
13:30 My Lai - wioska, a dzis wlasciwie muzeum o tej samej nazwie, ktora 15 marca 1968 roku, byla swiadkiem masakry jakiej dopuscily sie wojska amerykanskie. Zabito tutaj ponad 500 osob w niecale 4 h, moze nie byloby to wszystko takie okrutne, gdyby byla to regularna walka, ale zolnierze, zabijali przede wszystkim dzieci, kobiety i starcow. Jest to najlepiej udokumentowana tego typu dzialalnosc wojsk amerykanskich w Wietnamie, reporterzy, ktorzy towarzyszyli zolnierza dostarczyli zdjecia z tego okrutnego mordu, wielu zolnierzy probowalo zatrzymac swoich kolegow, ale niestety wioska cala tonela we krwi, a na koniec zostala spalona. Dzisiaj w tym miejscu stoi pomnik kobiety, ktora przezyla masakre i jedna dlon trzyma uniesiona w gore, a w drugiej trzyma
martwe dziecko... Oprocz tego jest tez muzeum, w ktorym zostaly zebrany artykuly z prasy na calym swiecie, na temat tragedii w My Lai, na scianach wisza przerazajace zdjecia, martwych ludzi, lub tych chwile przed egzekucja. W jednej z kablot, zauwazylem bucik dziecka, ktore nie mialo wiecej niz 2 latka... Na zewnatrz, w miejscu gdzie przebiegala sciezka, zostal wylany beton, na ktorym do dzis widac odcisniete slady butow zolnierzy i stop wiesniakow z dnia 15 marca 1968 roku. Kazdy kilometr naszej podrozy warty byl tego co tutaj zobaczylismy. Dzieki zwiedzaniu Wietnamu, dowiedzialem sie duzo wiecej na temat wojny wietnamskiej i nieudolnosci Amerykanow w jej prowadzeniu: "W 1965 t. amerykanski doradca prowincjonalny w Wietnamie Poludniowym powiedzial dziennikarzowi i historykowi, Bernardowi Fallowi, ze w jego regionie altyrelia USA zuzywa miesiecznie amunicje o wartosci 0,5 mln dolarow ostrzeliwujac blizej nieokreslone cele, natomiast wydaje jedynie 300 dolarow na zwiad."
18:00 Wrocilismy do hotelu, wyczerpani po przejechaniu 260 km kladziemy sie w lozku i szybko zasypiamy.
21:00 Jade jeszcze szybko do centrum, zarezerwowac bilet do Nha Trang, po powrocie ustalam z Marcinem trase jazdy na motorze na nastepny dzien, bo autobus mamy dopiero o godzinie 17:30.
cdn...
Advertisement
Tot: 0.076s; Tpl: 0.011s; cc: 9; qc: 23; dbt: 0.0241s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb
j.ania
non-member comment
wakacje juz cie tak odurzyly, ze zamiast sierpnia lipiec ci w glowie;)) no chyba ze w azji czas wolniej leci ;)