NORWEGIA: Horse felting czyli wielkie filcowanie


Advertisement
Norway's flag
Europe » Norway » Eastern Norway » Savalen
October 1st 2008
Published: December 26th 2008
Edit Blog Post

Wyglada na to, ze Norwegia postanowila wzbogacic niezwykle moje doswiadczenia zawodowe:-) Coz tam byc smieciarzem, dekarzem, malarzem czy tokarzem? Ale kto by wymyslil mi taka prace - filcownik? Nie wiem czy istnieje takie slowo, ale cos musialam wymyslic, zeby jakos sie okreslic:-) No wiec po raz kolejny zostalam zaskoczona przez los. Nie wiem skad sie mnie imaja takie przygody... dosc, ze sie imaja. Cala historia zaczyna sie od Brytyjki Alany Lennon, ktora po kilku latach samotnego mieszkania w ziemiance gdzies na odludziu Irnadii, zainspirowana sztuka i stylem zycia Mongolow postanowila skonstruowac sobie na wzor mongolski jurte. Potem plan ten rozrosl sie znacznie i powstal projekt pt. Felt from the heart. Alana postanowila objechc ze swoja jurta swiat, aby dzieci z kazdego odwiedzonego kraju mogly stworzyc na wspolnie sfilcowanym kocu obraz symbolizujacy ich ojczyzne. I tak jurta objechala Irlandie, Alaske, Colorado, Nowa Zelandie, Mongolie, Nepal, Kirgistan, Gruzje, Turcje, Maroko i Tunezje. A kiedy przyszla kolej na Norwegie, zaczela sie i moja przygoda z welna, mydlem i powidlem:-)
Ale od poczatku. Zeby stworzyc dobrze sfilcowany koc (stanowiacy sciane jurty) wpierw trzeba specjalnie przygotowac welne. Potem uklada sie ja rownomiernie na slomianej macie, ubija miotelka, obficie srasza woda z szarym mydlem a na koniec zawija wokol drewnianego walca. Od tego momentu do akcji wkraczam ja z koniem - na specjalnie skonsrtuowanym stelazu zaczepia sie walec, ktory kon ciagnac za soba, ubija welne tak, ze powstaje piekny, gruby, filcowy koc. Jest to najstarszy, pierwszy jaki ludzkosc wymyslila, sposob wytwarzania wlasnorecznie materialu, ktory stanowil alternatywe dla zwierzecych skor. Zeby sfilcowac jeden koc, trzeba go ubijac za koniem ok 20 godzin (sic!). Tak wiec norweskie dzieci, wprowadzone przez Alane w arkana sztuki i kultury mongolskiej, przygotowywaly dla mnie walec z welna a potem praca moja polegala na chodzeniu za koniem po gorach, codzien ok 20 km (min 4 godz). I tak zlecial mi caly wrzesien. Dzien w dzien, z moja wierna towarzyszka Diarva, eksplorowalysmy lesne sciezki, mozolnie wspinajac sie na szczyty, klusujac smialo w dol stokow, przecinajac strumienie i gorskie potoki. Kazdego poranka las wital nas mglami, spiewem ptakow, otulal wonia wilgotnych mchow, lisci i grzybow (ktore jesienia absolutnie kroluja wsrod runa lesnego). Moglam tez obserwowac jak powoli plowieje lato i nastaje cudowna, nasycona kolorami jesien. Byl to wyjatkowy miesiac w moim zyciu. Jeszcze nigdy nie mialam okazji przemierzac dzien w dzien takich dystansow, spedzajac tyle czasu w lesie, maszerujac w monotonnym rytmie konskiego stepa. Kazdego dnia przyroda wprawiala mnie w zachwyt, poczucie niesamowitego szczescia i radosci z zycia! Kazdego dnia nie moglam sie rowniez nadziwic temu, ze zaledwie 2 miesiace temu sleczalam po 8 godzin dziennie przed kompem piszac prace magisterska! Co za kontrast!!! W dodatkowa radosc wprawial mnie fakt, ze chodze sobie po lesie i jeszcze mi za to placa:-)) O losie, prosze o takie niespodzianki!:-) Byl czas na rozmyslania, refleksje i medytacje - z czasem,przewaznie po 3-ciej godzinie, wpadalysmy razem z Djarva w swego rodzaju trans. Duzo sluchalam tez na mp3-jce muzyczki i lekcji nowreskiego. Poniewaz lekcje te zgrane mialam od krajanow - robotnikow, poznalam norweski dla budowlancow. Po miesiacu opanowane mialam do perfekcji takie okreslenia jak klucz francuski, katowka, frezarka, tokarka, cegla podwojnie palona czy kabel trojzylowy:-). Moge popisac sie takze takimi zwrotami jak "skuj te posadzke", "zerwal sie pasek rozrzadu", "prosze wjechac autem na kanal" czy "zabraklo 3 metrow bierzacych brezentu":-))
Poza tym, ze szybko przybylo mi miesni na nogach a gacie zaczely leciec z tylka, pozytywnym aspektem filcowania bylo to, ze poznalam polowe mieszkancow miasteczka. Kazdy widzac mnie na ulicach chetnie przystawal i zagadywal. Poniewaz moj norweski ograniczal sie wtedy do kabla trojzylowego 😉 szybko moglam sie przekonac, ze angielski to drugi jezyk Norwegow, ktorym wladaja niezwykle biegle. Znalazlam sie tez w kilku lokalnych gazetach:-)
Zwienczeniem projektu dla Alany byla wystawa w miejscowym domu kultury. Dla mnie natomiast, zwienczeniem byla cudowna noc, ktora mialam okazje spedzic w jurcie, spiac na pwczych skorach, okryta sfilcowanym przez siebie kocem:-) Niesamowita radosc i satysfakcja:-)


Link do strony Alany (po angielsku):
http://www.geocities.com/alanafelt/

Link do strony muzeum, z ramienia, ktorego byl realizowany projekt. Mozna zobaczyc troche fotek:
http://www.nordosterdalsmuseet.no/Default.asp?WCI=ViewNews&WCE=666&DGI=17





Additional photos below
Photos: 21, Displayed: 21


Advertisement



18th February 2010

til Alana
Hei alan her er nettstedet til mine franske kunstner venner som har også besøkt Mongolia og gjort arbeid på en helt annen måte en deg rundt yourten... de er Sylvie Marchand og Lionel Camburet nettstedet : http://www.gigacircus.net/ mvh Agnes

Tot: 0.099s; Tpl: 0.017s; cc: 9; qc: 50; dbt: 0.0417s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb