Po prawie roku odpalam ponownie bloga. Nie, żeby podróże podejmowane w międzyczasie nie załugiwały na opis, ale jakoś nie było nastroju. No i będzie trochę inaczej, bo teraz to blog o podróżach z małąEM. MałaEM odmówiła jedzenia z butli i tym sposobem załapała się na wyjazd, w którym jej udział absolutnie nie był planowany, co więcej - był wykluczony, zanim się jeszcze urodziła. Co innego weekend w Kopenhadze - szaleńczo bebisoprzyjaznej i chłodnej. Tu jednak mieliśmy jechać we dwoje z Q., pić winko, imprezować do rana i kontrolnie dzwonić do dziadków z pytaniem, jak miewa się bebis, tygodniowy pobyt kończąc szampańskim weselem znajomych. Okazało się jednak, że na cito trzeba organizować dla niej paszport, żebrać u pani w Locie, żeby udało się ją dopisać do mojego biletu, organizować pomoc M., która leci z nami w roli
... read more