Advertisement
Published: April 29th 2009
Edit Blog Post
Dzis bedzie bez zdjec. Wyjechalismy z Shiraz,gdzie zostawilam swoja juz zaprzyjazniona dziewczynke z kawiarni internetowej, ubrana od stop do glow na czarno, ktora jak tylko mnie widziala, oferowala kabel USB. Jak gdzie znajde kabel, bedzie wiecej zdjec...
Z Shiraz do Yazd jechalismy w 5 osob plus bagaz -wiec troche jak sardynki - lokalnie skladanym peugotem, ktory moze nawet nie byl taki starutki, ale nasz kierowca eksploatowal go bezdusznie. Zupelnie tu sie nie przejmuja speedbumpsami - przejezdzaja przez nie bez hamowania, a pasazerowie wala glowa w sufit. Peugotow jezdzi mnostyow, duzo tez jest marki KIA, no i lokalnych peykanow, ktorych juz nie produkuja, ale nadal jezdza i smrodza. Peykan byl podobno idea szacha, ktory chcial kazdemu Iranczykowi dac samochod, tak jak Polakom dawano male fiaty. Po dordze mijalismy mnostwo autobosow, ktorymi wieziono klakierow, bo wlasnie w Shiraz tego dnia mial byc prezydent kraju, ktoremu tlumy beda wiwatowac.
Wczoraj zaliczylismy sukces gastronomiczny wieczorem. Pojechalismy, do jedynej podobno w Iranie, resturacji rybnej. Przez pierwsze 1,5h bylismy jedynymi klientami i zastanawialismy sie, jakt to miejsce z bardzo dobrym, skad inad, jedzeniem, sie utrzymuje, ale potem przyszlo kilka wypasionych lokalnych rodzin. Do nas natomiast przysiadla sie siostra maitre d', ktora chyba pierwotnie, bedac przewodnikiem, szukala u
nas jakiegos zatrudnienia, ale potem okazala sie super fajna i inteligentna dziewczyna. Powiedziala nam, ze w Iranie tlumaczeni sa zachodni pisarze. Niestety,wydaje sie, ze bestsellerem jest Paolo Coelho, ale podobno na farsi tlumacza tez Umberto Eco. Mowila, ze w Iranie nie ma zadnego systemu ubezpieczenia spolecznego - zupelniejak w USA.., a za szkole trzeba placic od samej podstawowki. Opowiadala, jak urzadzala swoje wesele w ogrodzie, ale bala siecaly czas, ze bedzienajazd policji,bo imprezy sa tuprzeciez zabronione. Zapraszala nas tez do domu, ale i tym razem z gracja uniknelismy takiego chyba jednak krepujacego zaproszenia. W drodze powrotnej mielismy jeszcze przypadkowego taksowkarz, a raczej przewoz osob, bo po prostu zatrzymal sie samochod, ne zadna taksowka, ktory tez oczywiscie spytal skad jestesmy ; odpowiedz brzmi "Lachistan", a na koniec dal M. takie koraliki - rodzaj miejscowego rozanca, mimo tego, ze sie jeszzcze z nim o cene targowalismy. A cale Shiraz pachnie kwitami pomaranczy. Akurat kwitna i nagrzane w ciagu dnia kwiaty wydaja zupelnie niesamowity zapach, ktory utrzymuje sie dlugo w nocy. Ogrody sa to w ogole wielka sprawa -0 choc kwiaty wnich sa zupelnie normalne - anemony czy maki, to kazdy jest dorodny i pachnacy. Roze wygladaja jak glowki kapusty. Zupelnie nie rozumiem,
jak to mozliwe, zeby ludzie byli tak ujmujaco mili, jak w tym kraju. Jedyne niemile osoby, to pracownicy hoteli - ci z recepcji. Sa nadeci i niezbyt chetnie do pomocy. Wszyscy inni sa absolutnie do rany przyloz - nigdzie nie spotkalam sie z taka uprzejmoscia i grzecznoscia. Dzis podczas kolacji przyszla do nas znajoma naszego gospodarza z Teheranu - przyniosla lokalne slodkosci i przewodnik po miescie, zaznaczyla wszystke najwazniejsze miejsca i kazala dzwonic do siebie, jakbysmy tylko czegokolwiek potrzebowali.
Miasto, w ktorym teraz jestesmy - Yazd, jest jednym z najstarszych miast na swiecie. Okolica wokol naszego hgotelu wyglada tak, jak wyobrazalabym sobie Mogadiszu. czesc domow jest w kompletnej ruinie, a byly budowane z glinianych cegiel, krajobraz jest wiec bezowy. A nad nim kroluje wieze - wiatrolapy zwane badgir. Do wiezy wpadal wiatr, ktory nastepnie schladzany byl plynaca na dole woda - taka starozytna klimatyzacja. W ogole, w tym miescie widac odrobine wiecej turystow niz widywalismy dotad. Jednoczesnie, jest tu bardziej iransko i wschodnio. Prawie ie widac tu takich elegantek, jak wTeheranie czy Shiraz. Tam kobiety lekce sobie waza wskazania mullow, co do stroju - nosza wielkie tapirowae fryzury - rodzaj tiurniury, na ktorej trzyma sie chustka - nie ma okazji,
zeby isc na dyskoteke, czy pokazac siew bartze wieczorem , wiec kobiety na codzien ubieraja sie i maluja, jak od swieta. Tu natomiast wiecej kobiet chodzi na czarno - wszystkie dzieki temu wygladaja tak samo.
DZis nasz kierowca oferowal nam lolalne domowej produkcji wino z plastikowej butelki, ale nie skusilismy sie, bo nikt nie byl w stanie okreslic jego wieku, a poza tym byl plan, zeby jepic w poludnie pod cyprysem (podobno 4000-letnim), gdzie panowal nieznosny upal. Jestesmy teraz de facto na pustyni, tylko wysoko polozonej. Rano po drodze zwiedzalismy grob Cyrrusa, ktory lezy na 1800m n.p.m. i bylo tam swieze rzeskie powietrze (Passagard -kiedys bylo tam miasto na miare Persepolis, ale niewiele z niego zostalo). Potem robilo sie ocraz gorzej, az wieczorem zaczelo padac. Na szczescie wtedy jedlismy arbuza (musi byc sezon, bo jest ich zatrzesienie) w naszym hotelu, polegujac na czyms, co zwie sie 'ivan' a jest rodzajem tarasu, zwykle zaslonietego zaslona, wychodzacego na ogrodzony dziedziniec. Na tym stoja wielkie lozka z poduchami, wykladane dywanami. Lokalni na tych lozkach jedza rowniez kolacje, ale to wymaga troche gimnastyki. Uwielbiaja chyba jednak kazda forme jedzenia na ziemi, bo pikniki tez sa super popularne. Chyba znow z braku innej dostepnej rozrywki.
A propos rozrywki, w TV mecz. Chlopaki z recepcji ogladaja. Football to tu wielka sprawa. Przypomnieli nam nawet, ze kiedys PL i Iran byly w jednej grupie na M.Swiata...
Advertisement
Tot: 0.072s; Tpl: 0.015s; cc: 6; qc: 28; dbt: 0.0483s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb