MaroqueAmoque4


Advertisement
Morocco's flag
Africa » Morocco » Marrakech-Tensift-El Haouz » Marrakech
January 1st 2014
Published: January 1st 2014
Edit Blog Post

Siedzimy znów na Jam El Fna, co pewnie inaczej się powinno zapisywać, i patrzymy jak świat kręci się w kółko, chyba bez głębszego celu. Przeszliśmy pół souku, robiąc tu i tam zakupy, wypatrując kotków dla małejEm, targujac się i przypatrując błyskotkom. Po souku można chodzić godzinami i nigdy nie znaleźć tego, czego się szuka, kupując za to inne ciekawe i czasami całkiem nieprzydatne rzeczy. Wszyscy sprzedawcy zaczepiają, wystarczy rzucić okiem, zagadują tez małąEm, czasami chcąc ja zainteresować i tym samym nas. Ale dziś zbierała tez fanty. Jak kupowaliśmy koszyki, dostał saszetkę z ręka Fatimy, a pózniej cedrowe naszyjnik od pana, który rękoma i jedna noga jest w stanie wyczarować cudeńka z drewna cedrowego. MalaEm patrzyła na niego oczarowana. A on opowiadał, jak zaczął uczyć się fachu w wieku 8 lat od ojca i jak drewno cedrowe nigdy nie traci zapachu, stare trzeba tylko potrzeć papierem ściennym i znow będzie pachniało

Kupowaliśmy tez lokalne tradycyjne obuwie - babusze, starając się zrozumieć, dlaczego Marokanczycy mają często wsuwane buty o numer za małe - kończą im się w połowie pięty. Okazuje się, że to ma im ułatwić chodzenie na palcach - jak się chodzi na palcach, stawia się większe kroki, jest się wyższym i więcej się widzi. No i podobno jest zdrowiej... A. zasadnie stwierdziła, ze powinnismy pójść dziś na złoty souk, bo może i tam małaEm by jakiś prezencik zebrała.

Podobno na Nowy Rok do Marakeszu zjechal nawet sam krol, a oprócz niego pół kraju, na mieście korKi potworne, a rozpieszczeni woznice turystycznych bryczek nie chca się nawet targowac,wiedza czerw końcu znajdzie się jakis jelen, co zaplaci ich cenę. W szkole jest teraz wolne, choć to przecież pogański nowy rok. 11 stycznia będzie nowy berberyski rok - liczony według kalendarza julianskiego, czyli tego, który poprzedzał nasz obecny gregoriański. Podobno to pozostałość po Rzymianach w Mauretanii.

Udało nam się tez zjeść najpyszniejszą kolacje - 4 dorosłych plus małaEm za 5 euro. Za winklem, pod meczetem, pan smaży małe rybki. W oleju i w papryce. Delicja. Wychodzenie z Mediny wieczorem do knajpy z małąEm to duże wyzwanie, a poza tym jak dotąd nic nas chyba specjalnie w knajpach nie zachwycilio. najlepsze rzeczy okazały się być w zasięgu 'domu'.


Additional photos below
Photos: 6, Displayed: 6


Advertisement



Tot: 0.423s; Tpl: 0.009s; cc: 19; qc: 61; dbt: 0.1332s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb