Advertisement
Published: January 2nd 2016
Edit Blog Post
Mając tylko tydzien, trzeba sie bardzo spieszyc, zeby odwiedzić wszystkie stare miejsca i ewentualnie sprawdzić jeszcze nowe. Ostatnie dni upłynęły nam wiec troche na plażowaniu, bo pogoda w tym roku jest jak drut, troche na jedzeniu ośmiornicy, Q dodatkowo na surfowaniu, a nam na odwiedzaniu placów zabaw. Wczoraj śmialam sie, gdy podsluchalam w szkole surfowej rozmowę surfera z dziewczyna. On pyta "do you want to eat?", a ona na to "if you want to surf I'll wait". I dzis sama sie tak czułam. Q na desce, a ja w tym czasu przewinelam 3 kupy, odkryłam, ze koty sąsiadów obsikały nam wózek i z L w nosidełku oraz małąEm drepczącą obok zrobiłam zakupy we Fruterii na dwa dni. Koty sąsiadów szaleją juz od jakiegos czasu i wczesniej obsikaly nam wycieraczkę, dając znac, ze musimy na nie uważać. No i w zasadzie co wieczor wstawialiśmy wózek do domu, ale akurat tego wieczoru zasnęłam na tarasie na leżaku, wszyscy poszli spać i wózek został na zewnątrz. Jak chciałam położyć L, wszystko na siedzonku pływało i odpowiednio śmierdziało. Wzięłam wiec nosidło, małaM za rękę i poszlismy na zakupy, a pozniej na kawę z siatami. W La Campanie była akurat koja znajoma pani Włoszka; pytala czy
nie przeszkadzają nam 'głośni z natury' Anglicy, chwaliła sie, ze jej wnuk w smokingu idzie na bal sylwestrowy. Opowiedziała mi, ze salon fryzjerski założyła pani, co wczesniej pracowała w aptece i zachwyciła sie ta nowa restauracja El Sultan, ze to niby miejsce 'molto elegante'. A gdy rozmowa zeszła na Taskę, skrzywiła sie, ze to miejsce tylko do picia i grają to okropne cygańskie flamenco. Hmmmm.
Temat zasikanego wózka trzeba było jednak jakos zaadresować - z samym nosidłem trudno żyć, L potrzebuje gdzies spać i choć chodzi, to tylko wtedy i tyle, ile chce. Była prawie 13, Sylweter i sprawa wymagała szybkiej akcji. Znamy jeden sklep dziecięcy, nigdy tam nie byliśmy, ale z zewnątrz wyglądał na mocno zaopatrzony. Wsiadłam wiec w naszego Berlingo, pomknęłam autostrada i zaraz pomyliłam zjazd, zeby za chwile utknąć w starorocznym korku. Jak stanęłam pod drzwiami sklepu, był juz zamknięty i wychodzili z niego pracownicy. Zamknięte, zapraszamy 16.30! Ale co ja zrobię do tego czasu bez wózka? I bez wielkiego błagania, czuły na moja smutna minę, pan otworzył sklep. Wbiegłam do środka, wskazali mi, gdzie jest dział spacerówek. Szybkie pytanie; który bardziej sie kładzie? Ten? To poprosze. Po minucie wózek był juz kupiony. Całkiem elegancki chicco
a la maclaren, ale jednak po bliższej inspekcji i chwili użytkowania bardziej toporny. Tyle, ze nie śmierdzi. A z maclarena tymczasem zdjęliśmy wszystko, co sie dało, wypraliśmy dwa razy i jest ok. Ale zapchleńce przesikały wszystko doszczętnie, łącznie z niezdejmowalnym materiałowym stelarzem. Jesteśmy na etapie prania go szczotką i szlauchem, bo nieziemsko śmierdzi. Zobaczymy, co bedzie dalej. Moze na Allegro sie nada...
Tak nam upłynęła znaczna cześć sylwestra - na walce z fekalimi. Na szczęście udało sie jeszcze pojechać do El Medano i poplazowac. Kolacja sylwestrowa była w gestii M., który czuł sie w obowiązku zrehabilitować sie za nie do końca idealna sylwestrowa paelle z ubiegłego roku. Zjedliśmy i około 23 pojawił sie postulat, zeby obejść Nowy Rok według polskiego czasu inpojsc spać. Zamiast tęgi jednak poszliśmy w koncu do taski, ktora okazala sie prawie pusta. Na pytanie gdzie są goście, Wiercidupka powiedział, ze jeszcze pracują: kucharze czy kelnerzy. I faktycznie, kilku takich jeszcze w uniformach pojawiło sie po północy. W pewnym momencie zauważyłam tez Gruszeczke wyglądająca jak wieloryb złapany w cekinową sieć. W ogóle cekiny absolutnie były stylowką obowiązującą, z wielkim obcasem. W naszej grupie A miała tylko lounge'owe spodnie z cekinami, ale Q był w szortach. Chwile
przed 24 Wiercidupka przyniósł nam talerz winogron - według lokalnej tradycji z każdym uderzeniem zegara trzeba zjeść jedno winogrono dla zapewnienia szczęścia w nowym roku. Wpakowaliśmy je sobie do buzi jedno na sekundę, kończąc z winogronowym kneblem w ustach. W tym czasie zaczely strzelać fajerwerki , a my juz spokojnie mogliśmy pójść spać.
Advertisement
Tot: 0.043s; Tpl: 0.011s; cc: 6; qc: 24; dbt: 0.024s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb